Gual z hat-trickiem, Jaga z 3 punktami. Wyjazdy zostały odczarowane!
Jagiellonia odniosła w piątek (21.04) pierwszy wyjazdowy triumf w tym sezonie. Choć Żółto-Czerwoni po 10 minutach przegrywali z Wisłą Płock 0:2, to jednak później 4 gole były autorstwa Dumy Podlasia i to białostoczanie po końcowym gwizdku arbitra mogli cieszyć się z kompletu oczek.
Grzegorz Chuczun
Początek jak z koszmaru
Trener Adrian Siemieniec, w porównaniu do meczu z Koroną, na wyjazdową potyczkę z Wisłą dokonał w wyjściowym składzie 3 zmian. Za Tarasa Romanczuka (kontuzja), Dusana Stojinovicia oraz Bartłomieja Wdowika na murawie w Płocku od pierwszych minut oglądaliśmy Bojana Nasticia, Michała Pazdana i Camilo Menę. W piątek (21.04) za ofensywne szarże Dumy Podlasia odpowiadać mieli zatem przede wszystkim dwaj Hiszpanie, czyli Jesus Imaz oraz Marc Gual, a także 20-letni Kolumbijczyk wypożyczony z łotewskiego zespołu Valmiera FC.
Początek spotkania rozpoczął się dla Jagiellonii tragicznie. Już w 2. minucie kilkadziesiąt metrów z futbolówką przy nodze przebiegł bowiem Rafał Wolski, który następnie dograł piłkę na 6. metr do Bartosza Śpiączki, a ten, ponieważ był kompletnie niepilnowany, nie miał problemu, by dać swemu zespołowi ekspresowe prowadzenie.
Czy Duma Podlasia po tym szybkim ciosie zabrała się do pracy? Otóż nie, bo to gospodarze nadal byli groźniejsi. W 8. minucie Zlatan Alomerović obronił dwa strzały oddane z dystansu przez Śpiączkę i Lesniaka, ale już chwilę później, gdy Wisła Płock przeprowadziła następny niebezpieczny wypad, golkiper Jagiellonii nie uchronił swej drużyny przed utratą gola. Rezultat meczu na 2:0 podwyższył Łukasz Sekulski.
Natchniona takim początkiem drużyna z Płocka atakowała nadal. Uderzenia oddawali Sekulski oraz Kapuadi, natomiast Żółto-Czerwoni odpowiedzieli dopiero po blisko kwadransie gry, gdy dobrze zapowiadającą się kontrę zmarnował Mena. Kolumbijczyk zza pola karnego strzelił wysoko ponad poprzeczką.
Kolejne sekundy pojedynku upływały, a Jaga nadal była oszołomiona. Na boisku dzielili i rządzili Nafciarze, zaś podopieczni Adriana Siemieńca po murawie poruszali się jak muchy w smole. W 29. minucie niecelnie główkował Bartosz Śpiączka, a potem - co mogło być pewnego rodzaju zaskoczeniem, biorąc pod uwagę przebieg spotkania - groźnie do przodu ruszyli białostoczanie. Niestety uderzenie Marca Guala po długim słupku z obrębu pola karnego świetnie obronił Gradecki i wynik starcia się nie zmienił. Co nie udało się jednak w 32. minucie, udało się na szczęście 180 sekund później. Wtedy to Gual znakomicie obrócił się z piłką na 12. metrze i uderzył po krótkim słupku tak, że bramkarz Wisły był bez szans. Przed przerwą bliżej następnego trafienia byli gospodarze, ale ostatecznie w pierwszej połowie więcej goli już nie padło.
Gual miał dzień konia
W pierwszą odsłonę meczu kapitalnie weszli Nafciarze, a w drugą z takim samym impetem wkroczyli Jagiellończycy. Już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu rywalizacji świetnie z prawej strony boiska piłkę zacentrował Tomas Prikryl, a z tego wybornego zagrania skorzystał Marc Gual, który uderzeniem z pierwszej piłki doprowadził do wyrównania.
Jaga chciała pójść za ciosem, o czym świadczy fakt, że zaraz po bramce na 2:2 Duma Podlasia szybko oddała kolejne strzały. Znów szczęścia szukał Marc Gual, który tym razem kopnął futbolówkę bardzo niecelnie, a następnie z próbami Bojana Nasticia i Jesusa Imaza pewnie poradził sobie Gradecki.
W każdym razie białostoczanie wyraźnie się przebudzili i to oni zaczęli dyktować tempo gry. W gazie był zwłaszcza Gual. W 57. minucie Hiszpan zaprezentował indywidualny rajd, który zakończył się trafieniem na 3:2. Marc uderzył zza szesnastki po ziemi i bardzo dokładnie, dlatego w tej sytuacji stojący między słupkami Gradecki nie miał nic do powiedzenia.
Co działo się dalej? Otóż w końcu przebudziła się też Wisła. Futbolówka po centrostrzale Tomasika wylądowała na poprzeczce, a następnie ten sam zawodnik huknął lewą nogą jeszcze raz, lecz tym razem piłka znalazła się na trybunach. Na szczęście Jaga rozpędziła się tak mocno, że w piątkowy wieczór nic nie mogło już jej zatrzymać. W 70. minucie Duma Podlasia przeprowadziła zabójczą kontrę, którą wykończył Jesus Imaz i w tym momencie w zasadzie było już po meczu. Warto odnotować, że asystę przy trafieniu 32-latka zanotował Marc Gual, a więc największy bohater białostockiego zespołu.
Oczywiście w ostatniej fazie meczu Wisła starała się jeszcze wrócić do gry, Rafał Wolski obił nawet słupek, ale piłka w bramce strzeżonej przez Zlatana Alomerovicia już się nie znalazła, w efekcie czego Żółto-Czerwoni wygrali w Płocku 4:2, co oznacza przełamanie wyjazdowej niemocy. Jaga zaprezentowała w 29. serii zmagań niesamowity charakter, jednak oddzielne pochwały należą się Gualowi. Jak widać Hiszpan, mimo tego, że jedną nogą jest w Legii Warszawa i już nawet ogląda jej mecze z wysokości trybun, nie zamierza podczas ostatnich tygodni w Jagiellonii się obijać. Gual pokazał, że jest profesjonalistą i po spotkaniu w Płocku ma duże szanse na koronę króla strzelców.
Wisła Płock - Jagiellonia Białystok 2:4 (2:1)
Bramki: Bartosz Śpiączka 2, Łukasz Sekulski 10 - Marc Gual 35, 46, 58, Jesus Imaz 70
Wisła Płock: Bartłomiej Gradecki - Jakub Szymański, Steve Kapuadi, Jakub Rzeźniczak, Piotr Tomasik (80' Dawid Kocyła) - Mateusz Szwoch, Dominik Furman (80' Radosław Cielemęcki), Filip Lesniak, Rafał Wolski - Bartosz Śpiączka, Łukasz Sekulski (88' Tomasz Walczak)
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Tomas Prikryl (71' Paweł Olszewski), Mateusz Skrzypczak, Israel Puerto, Michał Pazdan, Bojan Nastić (61' Bartłomiej Wdowik) - Jesus Imaz, Michal Sacek (72' Tomasz Kupisz), Nene, Camilo Mena (56' Aurelien Nguiamba) - Marc Gual
Żółte kartki: Dominik Furman, Rafał Wolski, Jakub Rzeźniczak (Wisła Płock) oraz Bojan Nastić, Israel Puerto, Michał Pazdan i Mateusz Skrzypczak (Jagiellonia Białystok).
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl