Sport

Wróć

Grupa rajdowa Felix startowała w 40. rajdzie Świdnickim-Krauze

2012-04-25 00:00:00
Grupa rajdowa Felix startowała w 40. rajdzie Świdnickim-Krazue. Załoga może uznać występ za udany. Mimo problemów z autem Paweł Danilczuk i Adam Grzelka dotarli do mety.
Stefan Wyszyński
- Debiut w nowym samochodzie (Mitsubishi EVO IX) zaliczam do udanych. Piekielnie szybkie odcinki specjalne, na których naniesiony był piasek do tego padający deszcz sprawiły, że rajd Świdnicki zaliczam do najtrudniejszych w mojej karierze rajdowej. Dużo chytrych i zdradliwych miejsc, na których można było zakończyć zawody. W sobotę po trzech odcinkach w naszym aucie awarii uległ tylny dyfer i kontynuacja dalszej jazdy była nie możliwa. Serwis uporał się z usterką i już w niedzielę mogliśmy przystąpić do dalszej rywalizacji. Niedziela, to kolejne szybkie i wąskie odcinki, na których dane nam było rywalizować dzięki sprawnej obsłudze mechaników Firmy 4 Turbo, która jak wcześniej wspomniałem w dość szybki sposób uporała się z naprawą naszego auta. Na pierwszej pętli notowaliśmy całkiem przyzwoite lokaty w klasyfikacji generalnej i z odcinka na odcinek poprawialiśmy czasy, co dawało nam większą motywację do co raz szybszej jazdy. Na drugiej pętli los zadrwił z nas i na minutę zaparkowaliśmy w rowie z którego bez pomocy kibiców nie bylibyśmy w stanie się wydostać. Zły dobór opon spowodował utratę kontroli nad autem na jednym z zakrętów i to w głównej mierze przyczyniło się do utraty cennych sekund. O odrabianiu nie było mowy gdyż zła opona uniemożliwiała szybkie i przyczepne przemieszczanie się po odcinku specjalnym. Zdecydowaliśmy że nie podejmujemy ryzyka i dojedziemy bez większych strat. Naszym celem miała być meta i była. Jesteśmy usatysfakcjonowani z ilości przejechanych kilometrów jak i bogatsi o pewne doświadczenia, które w następnym rajdzie wykorzystamy - powiedział kierowca Paweł Danilczuk.

- Bardzo fajny, aczkolwiek trudny rajd, dużo niebezpiecznych miejsc i szybkich partii. Nowy samochód nowe wyzwania, naprawdę było co dyktować, miejscami było tak szybko, że brakowało tchu. Najważniejsze że jest meta i to się liczy, wynik przyjdzie później - opisuje trasę pilot Adam Grzelka.
C.M.