Groteska polityczna. Wszechpolacy odpowiadają na zarzuty o szerzenie nienawiści
Przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej twierdzą, że ich happening z paleniem kukły z wizerunkiem Ryszarda Petru miał żartobliwy charakter i nie uważają, że zrobili coś złego.
MN
W piątek (23.02) przedstawiciele podlaskiej Młodzieży Wszechpolskiej zorganizowali happening na placu przed Teatrem Dramatycznym w Białymstoku. Nawiązując do tradycji topienia lub palenia marzanny na początek wiosny, sami spalili kukłę. Ich miała jednak w miejscu twarzy przyklejone zdjęcie Ryszarda Petru – parlamentarzysty i byłego przewodniczącego Nowoczesnej.
To było żartobliwe
Sytuacja spotkała się z dużym odzewem – główny zainteresowany, czyli Ryszard Petru zapowiedział złożenie sprawy do prokuratury, jeśli nie zostanie ona wszczęta z urzędu. Krzysztof Truskolaski nie czekał na decyzję śledczych i sporządził zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez członków Młodzieży Wszechpolskiej. Prokuratura, po otrzymaniu zdjęć i nagrań z wydarzenia, wszczęła już postępowanie sprawdzające.
Wszechpolacy najwyraźniej nie spodziewali się tak ostrej reakcji i postanowili wytłumaczyć swoje działanie.
- Nasze wydarzenie było humorystyczną formą przywitania wiosny i palenie marzanny, która miała przyprawiony jeden element, tak żeby przypominała tego polityka, żebyśmy byli wiarygodni. Ja wielokrotnie podkreślałem podczas wydarzenia, że ma to charakter symboliczny – mówi Bartosz Sokołowski, przewodniczący Młodzieży Wszechpolskiej w województwie podlaskim. - Stawianie zarzutów, że było to nawoływanie do popełnienia przestępstwa są niezasadne. Nasz przekaz jest prosty: wraz z nadejściem zimy, na podstawie obiektywnych przesłanek prawdopodobnie Ryszard Petru, jak i cała partia Nowoczesna schodzi ze sceny politycznej lub przynajmniej zostaje mocno w tyle. To jest fakt, a my chcieliśmy to zaakcentować.
Przesadna reakcja?
Wszechpolacy nie zamierzają nikogo przepraszać za swój happening i uważają, że zarówno Ryszard Petru jak i partia Nowoczesna powinni zająć się pracą dla Polski, a nie ściganiem ich za jak to nazwali polityczną groteskę. Podkreślają, że robili takie wydarzenia wcześniej: choćby dwa lata temu spalili kukłę z podobizną Angeli Merkel, o czym też prokuratura niedawno sobie przypomniała i wszczęła postępowanie.
- Nie zamierzamy nikogo palić w sposób rzeczywisty i nie mieliśmy na celu nawoływać do żadnej nienawiści. Retoryka, że możemy palić kiedyś domy jest niezasadna. Ja przypomnę, że to prawdopodobnie zwolennicy totalnej opozycji dopuszczali się aktów terroryzmu, takich jak podpalenie biura poselskiego Beaty Kempy (PiS – red.) i to jest rzeczywisty zamach na życie ludzkie – zapewnia Sokołowski.
Zarówno on, jak i inny z uczestników happeningu Kamil Sienicki są współpracownikami podlaskiego posła Adama Andruszkiewicza (Wolni i Solidarni).
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl