Już ponad 6 lat ciągnie się proces sądowy między Miastem Białystok a francuskim konsorcjum Eiffage – pierwszym wykonawcą stadionu miejskiego, z którym jednak magistrat zerwał umowę z powodu niedotrzymania warunków. Chodziło o duże opóźnienie w pracach.
Magistrat od tamtej pory ubiega się o odszkodowanie od firmy. Do tej pory sądy przyznawały rekompensaty miastu – w I instancji 37,5, w drugiej aż 101 mln zł, a po uwzględnieniu odsetek kwota ta może wzrosnąć do 126 mln. Oczywiście Francuzi nie zamierzali łatwo rezygnować i złożyli skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W grudniu 2016 r., sąd zdecydował o zawieszeniu postępowania, po to żeby strony spróbowały dojść do ugody.
Po negocjacjach, firma Eiffage zaproponowała miastu rekompensatę w wysokości 80 mln zł. Z jednej strony odszkodowanie byłoby wysokie, z drugiej niższe niż przyznał sąd II instancji. Tadeusz Truskolaski postanowił zwrócić się do radnych z prośbą o stanowisko w tej sprawie, ci jednak nie zamierzali ułatwiać prezydentowi pracy (więcej:
Ze złotego rogu może się ostać sznur). Prezydent przypominał wówczas, że Sąd Najwyższy może cofnąć sprawę do II instancji po to, żeby została ona rozpatrzona jeszcze raz i nie wiadomo, jaki tym razem będzie werdykt, a sam proces może się przeciągnąć o kolejnych kilka lat. Władze miasta nie chcąc się narażać na zarzut o niegospodarność postanowiły ostatecznie odrzucić propozycję.
Odrzucenie ugody skutkuje odwieszeniem postępowania przed SN. Wyrok w tej sprawie ma zapaść 6 lutego. Jeśli skarga zostanie odrzucona, miasto będzie mogło przystąpić do czynności egzekucyjnych. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że pieniądze od razu wpłyną do kasy. Eiffage może bowiem próbować uniknąć płacenia w inny sposób.