Gender, Budzik, Pokolenia. Historie, które nie chcą się odczepić
Katarzyna Droga, Jan Kamiński i Ignacy Karpowicz odpowiadali w czwartkowy wieczór na pytania poety Jacka Podsiadły. Okazją było spotkanie z nominowanymi do tegorocznej edycji Nagrody Literackiej im. Wiesława Kazaneckiego.
AD
W tym roku nominowano trzy tytuły. Pokolenia. Wiek deszczu, wiek słońca Katarzyny Drogi to książka o pewnej polskiej rodzinie i jej historii w dwudziestym wieku. Z kolei w Czasie Budzika Jan Kamiński próbuje odpowiedzieć m.in. na pytania o tożsamość, czas i istnienie. Ości Ignacego Karpowicza to natomiast książka o zagmatwanej naturze relacji międzyludzkich.
Świat, w którym gender zwyciężył
Jacek Podsiadło - przyznał, że jest świeżo po lekturze książek - próbował znaleźć w nich wspólny mianownik. Wszystkie bazują na autentycznych historiach i bohaterach, ale wiadomo, że każdy z autorów nie unikał też fikcji.
- Wszystkie moje postaci, historie i zdarzenia są prawdziwe - zapewniała Droga. Ale dodawała, że zmieniała niektóre nazwy miejscowości i imiona osób.
Z kolei Karpowicz napisał książkę, jaką sam chciał przeczytać. O swoich znajomych.
- To ateistyczny, raczej liberalny świat, w którym gender zwyciężył. To jest mój świat miejski - przyznał wprost.
Przed wydrukowaniem Ości Karpowicz to, co napisał o swoich przyjaciołach dał im do przeczytania. Jak mówi, nie chciał stracić tych znajomości.
Miejscowi. Nie-poeci
Ani Droga, ani Karpowicz, ani Kamiński nie próbowali swych sił w poezji. Pytanie o to nie powinno dziwić, zważywszy że Podsiadło specjalizuje się właśnie w wierszach.
- Wierszy nie pisałem, chyba że wierszyki dla dzieci. Nie stać mnie na taką kondensację sensów, znaczeń i emocji. Nie mam takich ambicji - przyznał Kamiński.
Epicki jest też Karpowicz. Bohaterem jego książki jest również... język. Czuje potrzebę łamania języka, by zobaczyć, co z tego wyjdzie. - Przez to tworzywo mogę kontaktować się z czytelnikami - dodawał.
Autorów łączy też to, że są stąd. Kamiński mówi: Jestem taki miejscowy. Karpowicz: Jestem lokalny. Dla wszystkich ważna jest też nagroda, której patronuje lokalny twórca - Wiesław Kazanecki.
200 stron do szuflady
Prowadzący okazał się tak dociekliwym czytelnikiem, że wytknął nawet kilka błędów. U Kamińskiego np. nie zgadzała się liczba kurczaków - raz jest ich 18 tysięcy, raz 36. Podczas spotkania w Centrum Zamenhofa nie zabrakło również pytań o wydawców, o czytane podczas pisania książki, literaturę w ogóle czy o to, co musi mieć historia, by przenieść ją na papier.
- Historia może być banalna, ale nie chce się odczepić. Trzeba się jakoś od niej uwolnić. Ja mam potrzebę opowiadania - mówił Kamiński.
- W jakiś sposób musi to być moja historia, musi sponiewierać moją osobę. I wtedy chcę się nią podzielić - odpowiadała Droga.
Karpowicz: - Nie mogę pisać, gdy wiem, co się wydarzy. To przestaje mnie interesować. Zdarzyło mi się napisać dwieście stron prozy. Przestała mnie interesować i trafiła do szuflady.
Laureata Nagrody Kazaneckiego poznamy 7 marca.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl