Jesienne protesty w kraju to nie tylko Strajk Kobiet. Wcześniej
na ulice wyjechali rolnicy, ale też antycovidowcy. Grupa osób, która sceptycznie odnosi się do pandemii COVID-19
swoją manifestację zorganizowała w Białymstoku 10 października. Po dwóch tygodniach jej ogólnopolska odsłona odbyła się w Warszawie.
Specjalnie na białostocki protest jego główna organizatorka uszyła gigantyczną biało-czerwoną flagę. 50-metrowy narodowy symbol był niesiony potem podczas protestu w stolicy.
Podczas warszawskiego przemarszu policja interweniowała z użyciem gazu. Zrobiło się zamieszanie, kolumna rozpierzchła się i rzeczona flaga gdzieś się zapodziała.
Flaga zaginęła. Cała Polska szuka mojej flagi - komentowała wydarzenia właścicielka flagi.
Teraz antycovidowi działacze z Białegostoku na swojej facebookowej grupie twierdzą, że już namierzyli flagę. Ich zadaniem przejął ją... Strajk Kobiet. I pokazują fotografie z piątkowego generalnego protestu kobiet w Warszawie, podczas którego niesiono podobny proporzec.
Gigantyczne flagi trzymane w czasie protestów to niezbyt oryginalna ani trudna forma wykorzystywana w czasie manifestacji (np. podobna, biało-czerwono-biała pojawiła się podczas białostockiej
manifestacji poparcia dla Białorusinów). To raz. Inna sprawa, że zdaniem covidosceptyków Strajkowi Kobiet barwy narodowe nie są bliskie (choć polskie flagi wielokrotnie pojawiają się podczas Czarnych Spacerów)...
Oto wycinki z dyskusji dotyczącej sławetnej flagi i Strajku Kobiet: [pisownia oryginalna]
No właśnie też ją kojarzę z protestu w Białymstoku.. No chyba, że mają drugą, swoją.
Pewnie nie, organizatorki raczej nie Utożsamiają się z narodowościowymi symbolami.
Chodziło mi o to, że organizatorki tego marszu by nie zrobiły takiej flagi. Myśle. że To nasza flaga.
Też tak myślę niestety.