Gapowicze są winni niemal 500 mln zł. Mandatów przybywa głównie młodzieży
Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, zadłużenie Polaków z tytułu jazdy bez biletu komunikacją miejską wynosi 499,5 mln zł i lekko zmalało w porównaniu z ubiegłym rokiem (o prawie 3 proc.)
Malwina Witkowska
Mandaty wciąż bez spłaty
Gapowicze spędzają sen z powiek przewoźnikom publicznym i włodarzom miast. Długi za niezapłacone mandaty za jazdę bez biletu to ogromne straty dla ich budżetów, a mowa tu o kwocie rzędu 499,5 mln zł. Rok temu było to 513,4 mln zł. Dane o rosnącej spłacalności kar to dobry sygnał, ale wciąż jest to kropla w morzu zaległości.
– Miejskie przedsiębiorstwa transportowe odzyskały w ciągu ostatniego roku prawie 14 mln zł. Jest to nie tyle efekt zmniejszenia się zjawiska jazdy na gapę, co raczej większej skuteczności zarządów transportu w egzekwowaniu kar. Co dziesiąty Polak wciąż nie widzi nic złego w jeździe komunikacją miejską bez ważnego biletu. Zarządy transportu miejskiego nie pozostają jednak bierne i przeprowadzają więcej kontroli oraz coraz chętniej współpracują z rejestrami dłużników. Szybciej zgłaszają zaległości gapowiczów, co samo w sobie jest dobrym straszakiem – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Zaległości za niezapłacone mandaty za jazdę bez ważnego biletu ma obecnie 368,6 tys. Polaków. Duża część z nich to recydywiści – w KRD mają ponad 1 mln zobowiązań z tego tytułu. Średnio na jednego gapowicza przydają trzy niezapłacone kary i 1,3 tys. zł do spłacenia.
Uczciwość i strach zniechęcają do ryzyka
ZKM-y, ZTM-y czy MPK-i wciąż mogą jednak liczyć na dość spore grono uczciwych pasażerów. Prawie połowa osób (48 proc.) korzystających z transportu publicznego deklaruje, że nigdy nie zdarzyło im się jeździć na gapę. Zdecydowana większość (78 proc.) nie akceptuje też wymówki, że bilet nie jest potrzebny, gdy chcemy tylko na chwilę skorzystać z transportu, np. podjechać dwa przystanki. Dla blisko co czwartego badanego kary za nieuprawniony przejazd powinny być wyższe.
Polacy wciąż często znajdują wymówki dla gapowiczów. 56 proc. twierdzi, że przejazdy transportem publicznym są za drogie i dlatego zdarza się, że ludzie nie kupują biletów. Podobna liczba (52 proc.) uważa, że ich ceny nie są adekwatne do jakości usług komunikacji miejskiej. Co ciekawe, jednocześnie 59 proc. ma świadomość, że gdyby wszyscy płacili za przejazd, częstotliwość autobusów i tramwajów byłaby wyższa, a warunki w nich panujące byłyby lepsze.
– Warto wiedzieć, że stan komunikacji miejskiej w dużej mierze zależy od wpływów z biletów. Pasażerowie oczekują większego komfortu i dostępności transportu, a jednocześnie nie chcą za to płacić. Mimo że większość Polaków negatywnie postrzega gapowiczów – według badania KRD najczęściej określa je jako osoby nieuczciwe, cwane i nieodpowiedzialne – to wciąż znajduje dla nich wymówki. A koniec końców przyzwolenie na jazdę na gapę odbija się na wszystkich pasażerach, bo w budżetach przewoźników nadal brakuje prawie pół miliarda złotych, które mogłyby być wykorzystane na inwestycje w tabor i poprawę jakości usług komunikacji miejskiej – informuje Paweł Wrotnowski, zastępca dyrektora Zarządu Białostockiej Komunikacji Miejskiej.
Zapominalstwo główną wymówką
Jak wynika z badania Gapowicze w komunikacji miejskiej 2023 przeprowadzonego w maju przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów, najczęstszym powodem jazdy na gapę jest przeoczenie daty ważności biletu i zapominalstwo. Deklaruje tak 54 proc. osób jeżdżących komunikacją miejską. Na drugim miejscu znajduje się pośpiech, brak czasu na zakup biletu, podawany przez 49 proc. ankietowanych, a na trzecim brak możliwości zakupu biletu za gotówkę (35 proc.).
Wśród najmłodszej grupy gapowiczów, w wieku 15-25 lat, więcej niż przeciętnie, bo 63 proc., zapomina o przedłużeniu lub kupnie uprawnień do jazdy, 50 proc. deklaruje, że jeździ nie płacąc, bo kontrole biletów są rzadkie, a 47 proc. wskazuje na pośpiech.
– Niepokoi fakt, że najmłodsi, w wieku od 15 do 25 lat, bez ogródek przyznają, że wolą ryzykować karę niż opłacić podróż. Sądzą, że kontrole są rzadkie i w związku z tym nie ma sensu płacić za przejazd. Nie postrzegają płacenia za bilet jako obowiązku. Podobnie jest w przypadku niechęci do wydawania pieniędzy na bilet. To podejście przekłada się na zadłużenie. Jak wskazują nasze dane, liczba młodych gapowiczów w ciągu pięciu lat wzrosła aż sześciokrotnie – dodaje Adam Łącki.
Długi za nieopłacone mandaty za jazdę na gapę ma 48,3 tys. osób w wieku do 25 lat. Ich łączne zaległości opiewają na 41,7 mln zł. W sumie mają 107,9 tys. przeterminowanych zobowiązań finansowych z tego tytułu. Choć liczba nieopłaconych mandatów najszybciej rośnie wśród najmłodszych, to wciąż najwyższe łączne kwoty do oddania mają osoby w wieku 26-35 lat oraz 36-45 lat. Dług pierwszej z tych grup wynosi prawie 150 mln zł, a drugiej 141,8 mln zł.
Malwina Witkowska
malwina.witkowska@bialystokonline.pl