Aktualności

Wróć

Enea musi zapłacić miastu 30 mln zł

2018-08-14 14:02:47
Sąd Okręgowy w Białymstoku zdecydował o tym, że Enea Wytwarzanie musi zapłacić miastu prawie 30 mln zł za resztówkę po sprywatyzowaniu Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej.
Ewelina Sadowska-Dubicka
Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej zostało sprywatyzowane w 2014 roku. Udziały od miasta wykupiła spółka Skarbu Państwa Enea Wytwarzanie. Za 85% akcji zapłacono wówczas 260 mln zł, ale nabywca zobowiązał się również do zapłacenia za udziały, których nie zdecydują się wykupić ówcześni lub byli pracownicy MPEC.

Te 15% to ponad 196 tys. udziałów. Pracownicy zdecydowali się na nabycie zaledwie ok. 71 tys. z nich, więc w rozumieniu miasta spółka powinna wykupić resztę, co kosztowało dodatkowe niemal 30 mln zł. Enea od tego obowiązku się jednak uchyliła, zasłaniając się tym, że pracownicy mogli nabyć tylko 75 tys. udziałów, więc tak naprawdę miastu trzeba zapłacić za pozostałe 4, a nie 125 tys.

Enea wiedziała, co kupuje

Po nieskutecznych próbach interweniowania w kręgach rządowych miasto postanowiło oddać sprawę do sądu. We wtorek (14.08) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zapadł wyrok, który nakazuje spółce zapłatę miastu 29,44 mln zł oraz zwrot kosztów i zastępstwa procesowego.

Sędzia Katarzyna Topczewska, poza samym przeanalizowaniem literalnego zapisu w umowie, zwróciła także uwagę na kilka innych ważnych aspektów. Podważyła stanowisko pełnomocników Enei, że przedstawiciele firmy inaczej rozumieli resztówkę i przy sporządzeniu umowy nie było w tej kwestii zgody między stronami. To, że było inaczej wynikało m.in. z zapisów protokołu negocjacji ustnych przeprowadzonych między przedstawicielami miasta i spółki. Z protokołów wynikało jednoznacznie, że pod koniec negocjacji strony doszły w tej kwestii do porozumienia.

Ponadto z zeznań świadków wywnioskować można, że jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji przedstawiciele Enei mieli świadomość, że pracownicy firmy nie będą mieli możliwości do wykupienia wszystkich dostępnych udziałów, a miasto od początku stało na stanowisku, że chce sprzedać całość pakietu. Potwierdzić miał to choćby fakt, że spółka zgodziła się na zabezpieczenie wykupu resztówki poprzez ustalenie gwarancji korporacyjnej w wysokości 50 mln zł, co pokrywałoby koszt całej puli pozostawionych 15% plus odsetki.

- Sąd uznał, że zaoferowane w procesie dowody wykazały, że już w dacie podpisywania umowy strony ostatecznie zgodnie przyjęły, że pozwana [Enea - red.] odkupi w ramach resztówki wszystko to, czego nie obejmą pracownicy – tłumaczyła wyrok sędzia Topczewska.

Pewnie będzie apelacja

Ten wyrok nie mógł nie zadowolić magistratu. Pełnomocnik miasta w taki sposób komentował decyzję sądu:

- Wyrok nas satysfakcjonuje. Sąd w pełni podzielił naszą argumentację, którą prezentowaliśmy w toku postępowania, uwzględnił nasze roszczenie, a przede wszystkim zgodził się z nami co do tego, jak rozumieliśmy pojęcie resztówki. Czekamy na pisemne uzasadnienie i stanowisko strony pozwanej – mówił po ogłoszeniu wyroku radca prawny Adam Żukowski.

Przedstawiciele Enei z wyrokiem się oczywiście nie zgadzają i prawdopodobnie, po zapoznaniu się z uzasadnieniem, złożą apelację.

- Szanujemy wyrok sądu, ale się z nim nie zgadzamy. Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku zapewne złożymy apelację. Do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia nie komentujemy szczegółowo sprawy – mówi Adam Kutkowski, rzecznik prasowy Enea Wytwarzanie.

Małe zwycięstwo prezydenta

Od samego początku sprzedaż MPEC budziła wiele kontrowersji. Dużo osób było przeciwnych prywatyzacji przedsiębiorstwa. Nie tylko jego pracownicy, ale też mieszkańcy, którzy obawiali się zmiany stawek za ciepło. Doprowadzono nawet do referendum w tej sprawie, które jednak okazało się nieudane, ponieważ nie było odpowiedniej frekwencji. 

Przeciw była także część lokalnych polityków. Najgłośniej protestowali wówczas działacze Prawa i Sprawiedliwości. Władze Białegostoku w obecnym konflikcie z Eneą dopatrują się podłoża politycznego. Problemy rozpoczęły się bowiem po przejęciu władzy właśnie przez PiS. Nie od dzisiaj wiadomo, że akurat Tadeuszowi Truskolaskiemu, popieranemu otwarcie przez Platformę Obywatelską i Nowoczesną, nigdy nie było po drodze z tym ugrupowaniem. Chociaż wyrok nie jest prawomocny, prezydent znów mógł ogłosić na Twitterze zwycięstwo.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl