Ekshumacja żołnierzy w centrum Białegostoku
Na końcu ul. Prowiantowej, dziś na posesji przy domu jednorodzinnym, w sadzie, przez 93 lat leżały szczątki żołnierzy, którzy bronili Białegostoku w czasie wojny polsko-bolszewiskiej. Teraz je ekshumowano.
Ewelina Sadowska-Dubicka
Pan Bohdan Łukaszuk zamieszkał w domu przy nieistniejącej już dziś bocznicy kolejowej w latach 50. XX w. Miał wtedy 13 lat. Obok domu była mogiła, stał przy niej bardzo duży krzyż, wisiała na nim figura, była tabliczka mówiąca o grobie nieznanych żołnierzy poległych w 1920 r.
- W latach siedemdziesiątych opowiadała nam sąsiadka, która w czasie wojny miała 31 lat, że wtedy przy torach toczyły się zacięte walki. Poległych znoszono w to miejsce i tu pochowano - opowiada Zenobia Łukszuk.
Mogiłą najpierw opiekowała się teściowa pani Zenobii - stawiała kwiaty, w dzień zaduszny zapalała znicze. Po jej śmierci robił to syn z żoną - kilka razy naprawiał murszejący krzyż (myślał nawet o wylaniu betonowej płyty i postawieniu krucyfiksu z metalu), po upadku komunizmu zapalał znicze także 11 listopada.
Teren, na którym mieszkają państwo Łukaszuk należy do PKP. Kolej jakiś czas temu zwróciła się do Urzędu Wojewódzkiego z prośbą o ekshumację szczątek ze znajdującej się na nim mogiły. W środę, przez 2 godziny, pracownicy zakładu pogrzebowego wydobywali je z ziemi. Oprócz kości nie znaleźli innych przedmiotów. Wydobyto przede wszystkim największe elementy szkieletów - szczęki, kręgi, żebra, wszystkie w znacznym stanie rozkładu. Gliniasty teren nie sprzyjał ich zachowaniu. Mimo odkopanych nielicznych fragmentów wiadomo, że w mogile spoczywało więcej niż jedna osoba.
W czasie prac ekshumacyjnych nie kopano głęboko. Pojawił się więc postulat, by przeprowadzić tam badania archeologiczne, w czasie których zbadanoby również teren wokół. Czy jednak do nich dojdzie - trudno powiedzieć.
Ekshumowani żołnierze zostali pochowani na cmentarzu miejskim w Białymstoku, w kwartale, w którym są już groby wojenne. Ich mogiła będzie odpowiednio oznaczona.
- Mam siostrę, siostrzeńca na cmentarzu miejskim więc grób żołnierzy i tak będę odwiedzać - zapewnia pani Zenobia i nie ukrywa wzruszenia sytuacją:
- Myśmy to zachowali. Doszliśmy do celu, jesteśmy bardzo zadowoleni - mówi. Z jednej strony jest dumna, że dzięki staraniom jej i jej męża pamięć o polskich żołnierzach walczących na białostockich torach pozostała, z drugiej czuje ulgę i cieszy się, że szczątki spoczęły w godnym miejscu.
Obawiała się, że nikt nie pamiętałby o nich, gdyby ich zabrakło...
Ewelina Sadowska-Dubicka
ewelina.s@bialystokonline.pl