Dzik zaatakował psa na spacerze. To się dzieje w Białymstoku
Zara była ze swoją panią na spacerze. Zupełnie niespodziewanie zaatakował ją dzik. Wszystko to działo się w Białymstoku.
Paweł Kwaśniewski
Gdy ktoś w lesie spotka dzika
Mieszkańcy okolic ulic Łucji Prus, Wiktora Wołkowa czy Józefa Karola Puchalskiego na osiedlu Wygoda mogą cieszyć się z sąsiedztwa niewielkiego lasu. To popularne miejsce na jogging, spacery, wyprowadzenie psa, ale też zabaw dzieci.
Nie raz widziano tam dziki a nawet łosie. Takie spotkania nie zawsze się jednak dobrze kończą. Przekonała się o tym żona Pawła Kwaśniewskiego, która wyszła na spacer ze swoim czworonogiem. Psa zaatakował dzik.
- Pies zniknął w chaszczach i za chwilę było słychać jego pisk. Pewnie się zainteresował, może poczuł coś - to pies myśliwski - przytacza relację żony pan Paweł. - Pies uciekł, a za nim na krótko pokazał się jeden dzik i się wycofał. Później była ucieczka (choć to wbrew zaleceniom ogólnym, ale w panice zrozumiałe). Możliwe, że dzik był z małymi, dlatego nie gonił - przypuszcza.
Spłoszony pies znalazł się pod domem.
Może na drzewo szybko zmykać
Wystraszona kobieta, poraniony pies, ale tak naprawdę niewiele można zaradzić takim sytuacjom. Zwłaszcza, jeśli dzikie zwierzę spotkamy w lesie, nawet tym miejskim. Jeżeli zapuściłoby się bliżej domostw i nie chciałoby odejść - można dzwonić po pomoc.
- Jeśli mieszkańcy zauważą dziki poza lasem, które nie mogą lub nie chcą opuścić miejsca życia człowieka, powinni zgłosić taką interwencję do Straży Miejskiej. Na miejsce przyjedzie patrol, który oceni sytuację - informuje Marta Rybnik z Referatu ds. Profilaktyki i Komunikacji Społecznej Straży Miejskiej w Białymstoku.
Funkcjonariusze straży miejskiej zabezpieczą teren, na którym znajduje się dzikie zwierzę przed dostępem osób postronnych oraz powiadomią Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego.
- Jeżeli zwierzę jest ranne bądź może zagrażać bezpieczeństwu człowieka, strażnicy niezwłocznie powiadamiają firmę Grot. Pracownik tej firmy podejmuje wszelkie decyzje dotyczące dalszych losów zwierzęcia - mówi Marta Rybnik.
A w lesie po prostu trzeba mieć się na baczności. Do swoich sąsiadów zaapelował o to już pan Paweł:
- Niedaleko dzieci same chodzą na sanki. Proszę uważać...
Ewelina Sadowska-Dubicka
ewelina.s@bialystokonline.pl