Dwie twarze: Zarabiaj sercem! [FELIETON]
Nawet jeśli sam nie masz szans, bo jesteś po informatyce albo w trakcie zootechniki, podejdź i wrzuć grającym piątaka do kapelusza. Warto.
P.C.
Rynek Kościuszki w Białymstoku zamienia się w weekendy w klimatyczna krainę, gdzie w ogródkach uśmiechnięte twarze patrzą na siebie z sympatią, a znad betonowej posadzki wokół Ratusza wydobywają się różne fajne dźwięki. Coraz bardziej popularne staje się muzykowanie zarobkowe – czyli: muzyk, instrument i czapka na cołaska. Panowie, którzy muzykowali w miniony weekend, mówiąc młodzieżowym slangiem – rozsadzili system.
Całkiem przyjemny sposób na zarobienie kasy, myślę sobie. Pasja, jaką czuć od tych spontanicznych muzyków, warta jest wrzucenia piątaka – a nawet więcej. Niezła muza, świetna zabawa, a przy okazji dość konkretne pieniądze na koniec dnia. Nic dziwnego, że adepci naszej szkoły muzycznej umilają sobotnie i niedzielne popołudnia genialną muzyką, fajnie podaną, bez cienia fałszu, na zupełnym luzie. Tak zarabiać, eh…
I teraz tak. Przychodzi do firmy absolwent studiów wyższych z ambicjami. Chce dostać super etat, auto służbowe, bogaty socjal. Wybrzydza i grymasi – choć nic jeszcze nie umie. A Panowie i Panie na Rynku? Po latach ciężkiej harówy na saksofonie czy perkusji, stają bez krępacji pod Ratuszem i atakują ludzi profesjonalnym brzmieniem. Bez cienia wyrachowania, na totalnym luzie. I nie krzywią się, jak dwulatek wrzuca złotówkę. To jest szacunek do pracy i dystans do własnych możliwości.
Z drugiej strony:
Tak. Bardzo fajna to tradycja w centrum, że spontanicznie różne ekipy wbijają się i dają popis mega muzyki. Klimacik wart wrzucenia paru groszy, bez dwóch zdań. Ale trzeba pamiętać, że to jest tylko weekend – i tylko zabawa. Nikt z tych muzyków raczej nie traktuje tego jako swojego podstawowego źródła utrzymania? To raczej zabawa studentów albo po prostu ludzi z pasją.
Genialnie się słucha – ale domu z tego nie zbudują. Poza tym, mają szczęście, że ich talent pozwala w ten sposób sobie dorobić. Nie można winić innych, że nie robią tak samo. Wyobrażacie sobie studenta matematyki, który siedzi na Rynku i rozwiązuje ludziom zadania za kasę? Albo, co gorsza, absolwenta pedagogiki wczesnoszkolnej? Jak miałby wykorzystać swoje umiejętności koleś po robotyce, siadając przy fontannie z kapeluszem na cołaska?
Trzeba oddzielić zabawę od dorosłego życia. Pewnie, że można z pasją sprzedawać kolczyki w galerii handlowej albo jeździć wózkiem widłowym po magazynie. Ale, niestety, w weekend na rynku nie dorobisz. Dlatego, trzeba doceniać ekipy, które dosłownie wymiatają, zmieniając Białystok w miejsce jeszcze bardziej przyjazne i wesołe. Nawet jeśli nie masz więc szans bo jesteś po informatyce albo w trakcie zootechniki, wrzuć piątaka tym, co grają. Warto. Chociaż, chciałbym zobaczyć jak siedzi pod ratuszem student biologii i dorabia, tłumacząc komuś życie płciowe ameby. Tego u nas chyba jeszcze nie było?
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl