Dwie twarze: Zakopani pod plastikiem [FELIETON]
Trochę kuriozalne wydaje się ingerowanie w życie człowieka na poziomie patyczka do ucha – unijny ustawodawca ewidentnie się nudzi.
pixabay.com
Parę dni temu świat obiegła sensacyjna wiadomość, że w swojej mądrości Unia Europejska wpadła na pomysł, aby zlikwidować cały plastik na świecie. Wobec tego, już za kilka lat, sztuczne słomki i patyczki do uszu zejdą do podziemia – gdzie już czeka na nich stara żarówka i zakrzywiony banan, zakazane przed laty. Jako że Białystok ma dostęp do internetu, informację oczywiście dostaliśmy natychmiast. A jako że Białystok ostoją tradycji jest i zacofania, podniósł się lament.
No bo trochę kuriozalne wydaje się ingerowanie w życie człowieka na poziomie patyczka do ucha, co nie? Sztuczne mieszadełka, talerzyki i kubeczki stały się już dawno najlepszym przyjacielem człowieka i towarzyszem licznych grillowych przygód. Bo zaprawdę łatwe to i przyjemne po zużyciu cisnąć w kąt lasu albo najbliższe krzaki, zapominając o troskach związanych ze zmywaniem.
Na co dzień nie zwracamy na to uwagi, ale te małe urządzenia naprawdę robią robotę. Teraz będziemy korzystać z biodegradowalnych sztućców za miliony monet – bo ekologia przecież kosztuje. Dadzą nam po kieszeni, ale to nie jest największy problem. Jak to jest, że taki urzędnik, zasiadający tam hen wysoko w Brukseli na eksponowanym stanowisku, będzie mówił Heńkowi z Olmont, na czym karkówkę ma jeść i co w ucho wsadzać? Ano, będzie. Takie czasy.
Z drugiej strony:
Już się trochę ucywilizowaliśmy, jak chodzi o palenie w piecach. Nawet sąsiad sąsiada już upomina na Dojlidach, żeby nie smrodził oponą. Już czujemy, że jednak jest różnica w powietrzu i że może być świeżo, i czysto. Idźmy tą drogą. Skoro już nabieramy nawyków, żeby zebrać papierek z trawnika albo butelkę czy puszkę wrzucić do odpowiedniego pojemnika, to chyba ze słomką też sobie poradzimy.
Białystok się zmienił w ostatnich latach. Nie tylko jest ładniej. Jest czyściej. Wszyscy zaczęliśmy jakby bardziej dbać. Korzystamy z elektrycznych miejskich skuterów, segregujemy odpady, chodzimy ze swoją torbą do sklepu, żeby nie generować tony folii w domu. To wszystko już umiemy. Co ma do tego mieszadełko?
Ano, tyle że wszystkie te plastikowe maleństwa tak samo śmierdzą w piecu jak opona i tak samo będą przez wieki zalegać. I zaprawdę słuszne to i sprawiedliwe, by zamienić je na coś bardziej przyjaznego środowisku. Oczywiście, o ile ktoś za moment nie zechce na tym ostro zarobić. Bo mieszadełko w cenie kawy to już nas słabo interesuje – a taka ekologia to się u nas szybko skończy.
Także, w trosce o środowisko, mieszajmy palcem. W kubku, oczywiście.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl