Dwie twarze: Wygrałem trzydzieści baniek! [FELIETON]
Pieniądze szczęścia nie dają tym, co ich nie mają…
Wikipedia
Wygrałem trzydzieści baniek! Któż z nas nie obudził się kiedyś z tak pięknym hasłem, któż z nas nie śnił o taloniku LOTTO z sześcioma cyferkami… TYMI sześcioma. Niejeden pan zaczepiający w kolekturze ekspedientkę czerstwym żartem bardziej na trafił niż na chybił poproszę… w ukryciu płacze po każdym losowaniu na chybił.
A ja się pytam – po co? Na cóż tyle kłopotu, taki ciężar na barki? Toż to same nieszczęścia. Nagła zmiana statusu społecznego może wywołać ciężki uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Na kuponach powinni drukować znaną formułkę – skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą.
Podobno w innych krajach, zanim wypłacą taką kumulację, pogrążoną w tym szczęściu rodzinę odwiedza psychiatra i pomaga przygotować się na przelew. Gdzieniegdzie obowiązkowo należy wypłacać wygraną w ratach – dozując euforię. Historia lottomilionerów wcale nie zawsze jest szczęśliwymi kuponami usłana…
Tabloidy rozpisują się o ludziach, którzy nagle dostali w twarz kilkadziesiąt milionów. Zadziwia kreatywność, z jaką tracili te fortuny. Żeby daleko nie szukać – szczęśliwiec z Warmii tak pogrążył się w swoim farcie, że większość kasy przepuścił na… kolejne kupony. Została mu zaczęta budowa domu i auto – które dziś jest starym gratem. Zastanawiające, że wszyscy, których znalazłem – trwonienie milionów rozpoczęli od nowego samochodu.
Najszybszy lottobohater z Pomorza w ciągu pierwszego tygodnia od otrzymania kasy, wydał kilkaset tysięcy wyłącznie na imprezy dla rodziny, przyjaciół, znajomych i nieznajomych – wyłącznie w drogich hotelach. Zabrał też rodzinę na Hel (daleko nie miał).
Amerykańscy naukowcy dowiedli, że informacja o wygranej wyższej niż sto złotych uruchamia w mózgu zapadkę odpowiedzialną za szaleństwo i wyłącza dwie inne – tą odpowiedzialną za nauki ścisłe (umiejętność liczenia) oraz ośrodek logicznego myślenia. Ja się na takie atrakcje nie piszę…
Z drugiej strony…
Pieniądze szczęścia nie dają tym, którzy ich nie mają – brzmi znana celtycka paremia. Zazdrość jest uczuciem naturalnie towarzyszącym cywilizacji człowieka od zarania dziejów. Adam zazdrościł Ewie i ugryzł ją w jabłko. Żwirek zazdrościł Muchomorkowi, a Romulus Remusowi. Taka nasza natura.
I z tej zazdrości właśnie obserwujemy tych milionerów, interesujemy się ich losami, czyhając na ich potknięcia i ciesząc się z ich porażek. Zamiast kibicować, wspierać, pomagać tym biednym bogaczom, smagamy ich dodatkowo za każdy błąd. Bo niby po co mają mieć lepiej?
Jeżeli już kogoś dotknęło to szczęście i miliony wędrują na jego konto bankowe, okażmy nieco empatii. Bądźmy wyrozumiali, nie szydźmy i nie szczujmy. Przecież mogło się to przytrafić każdemu z nas. Jak byśmy się czuli, gdyby cały świat patrzył nam na ręce i zacierał je przy każdym ostrym zakręcie?
A szczęśliwcowi z Suwałk – szczere gratulacje!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl