Dwie twarze: Widziałem faceta na rolkach... [FELIETON]
Slalom na rowerze między spieszącymi się do pracy, szkoły, przedszkola czy na balet oczywiście może być nie lada frajdą – ale potencjalne ofiary wprawia raczej w stres...
Wiosna. Chodniki suche, zdarza się że bez dziur. Na drogi wyjeżdżają wszelkiej maści amatorzy kółek. Rowery, deskorolki, rolki, wózki widłowe i wszystko, na co pozwoli wyobraźnia. Snują się po mieście, skutecznie utrudniając ruch. Ci, którzy korzystają z asfaltu, mają zwyczaj blokować ruch i powodować korki. Ci, co na chodnikach, co i rusz potrącają lub w najlepszym razie straszą Bogu ducha winnych pieszych. W każdym przypadku powstają sytuacje co najmniej niebezpieczne. Nie czuję się dobrze, kiedy trzeba, spacerując po parku, rozglądać się, czy aby dziecku nie grozi nagle zderzenie z rakietą na rolkach.
Im ładniej na zewnątrz, tym więcej ludzi idących pieszo. Slalom na rowerze między spieszącymi się do pracy, szkoły, przedszkola czy na balet oczywiście może być nie lada frajdą – ale potencjalne ofiary wprawia raczej w stres. Zderzenie z rolkarzem nie jest marzeniem listonosza spieszącego się do pracy ani grupy nastolatków, którzy akurat uciekli ze szkoły. Więcej odpowiedzialności, ludzie...
Choć do Białegostoku nie doszła jeszcze dyskusja o obowiązkowym OC dla użytkowników rowerów czy innych jednośladów, jest problem. Ileż to razy na Plantach czy przed Ratuszem następują krótkie, sekundowe kolizje. Póki kończy się tylko na strachu, wszystko jest okej. Zauważymy kłopot dopiero, jak się wydarzy coś poważnego?
Z drugiej strony:
Wydaje się, że to nie rolkarze czy rowerzyści mają problem. Cały cywilizowany świat porusza się na jednośladach – do pracy, szkoły, na balet. Każdego dnia z garaży i spod wiat wyjeżdżają miliony rowerów, deskorolek i hulajnóg. Docierają bezpiecznie do celu, nie zawadzają nikomu, nikt nie prosi o dokumenty, nie robi egzaminu na kartę rowerową, nie każe ubezpieczać. A co nam przeszkadza?
Może trochę zazdrość? Może to, że inni potrafią żyć aktywnie i mogą pozwolić sobie na ten luksus, jakim jest rower? Może nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni do widoku tylu jednośladów naraz? Choć powinniśmy – wszak od kilku ładnych lat kilometry ścieżek rowerowych rozwijają się wzdłuż i wszerz Białegostoku, a sklepy i serwisy rowerowe to najbardziej chyba dochodowe dziś zajęcia. Więcej luzu i dystansu, i być może przestanie nam przeszkadzać rolkarz cieszący się jak dziecko z każdego kolejnego kilometra?
Owszem, brakuje kultury – i to po obu stronach. Zdarzy się, że rowerzysta zajedzie drogę pani z wózkiem – ale zdarzy się też, że pieszy spaceruje w najlepsze ścieżką rowerową. W tym wszystkim tylko użytkownicy niszowych pojazdów – jak chociażby segway – pozostają na lodzie. Na ścieżce rowerowej pogoni ich cyklista, na chodniku – pieszy fuknie z zawiścią. I wszystko wraca do punktu wyjścia – do elementarnej kultury na drodze.
Szerokości!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl