Dwie twarze: Wdech, wydech... [FELIETON]
Polska nowomowa: life-coaching, business-training. Niu lajf bez ograniczeń w zasięgu Twoich możliwości. Chodź, daj się wkręcić!
pixabay.com
Współczesny świat dzieli się na tych, co biorą życie we własne ręce oraz na tych, którym wystarcza fotel, bilet miesięczny i pakiet kablówki. Granica przebiega w subtelnym miejscu, które ładnie i po angielsku nazywa się: coaching.
Ostatnie lata to mentalne tsunami, fala niosąca trenerów rozwoju osobistego, trenerów wizerunku, life–coach’ów, business coach’ów, po prostu trenerów i po prostu coach’ów. Kto żyw, zamawia sesje coachingowe, by nauczyć się żyć, by podejmować dobre decyzje, by czuć się szczęśliwym. Równie szczęśliwi stają się owi trenerzy, aktywnie polepszając swój status finansowy.
Mój dziadek żył 91 lat. Był aktywny, żył pełnią życia. Miał zasady i jasno określone priorytety. Nie korzystał z porad trenera wizerunku, a zawsze otaczali go ludzie, szanowali, szukali jego obecności i słuchali jego rad. Robił karierę dzięki ciężkiej pracy, również dzięki niej niczego mu nie brakowało – choć nie słyszał o strategiach rozwoju osobistego. Life-coaching miał na łonie rodziny i bez sesji coachingowych potrafił podjąć świetną decyzję. Miał czas na wszystko co ważne i nic w życiu nie przegapił.
A my nie potrafimy kanapki zrobić bez caochingowej grupy wsparcia. Kupując gacie myślimy, co by wybrał Mateusz Grzesiak. Potrzebujemy eventów, na których wielki lider z telebimu podwyższy naszą samoocenę. I wpoi, że bez filozofii życia bez ograniczeń nie jesteś panem swojego losu.
Z pewnością tak jest. Z pewnością te akcje supermotywacyjne działają. Z pewnością taki zastrzyk od life-coacha wzbija na wyżyny samoświadomości i daje odwagę żyć. Ale nie jest tak, że bez tego jesteś słabym, kruchym, ulotnym cieniasem i zginiesz. Można żyć świadomie i pełnią życia bez trenera mówiącego wdech-wydech. Naprawdę.
Z drugiej strony:
Jest wielu fascynatów rozwoju osobistego, lecących w transie zachwytu coachingiem. Jest też wielu frustratów, broniących się przed prawdziwym życiem. Oni wolą mieć mózg ciasny, ale własny. Niestety, często za ciasny jak na współczesny wyścig szczurów. I potrzebują pomocy.
Dlaczego mamy zabraniać i obśmiewać tych, co nie czują się na siłach? Niestety, coraz więcej ludzi gubi się w matrixie pomiędzy karierą, dziećmi, rachunkami za prąd i gaz i frankową hipoteką. Kiedyś potajemnie i ze wstydem wysyłano takich do psychiatry. Dziś z pompą zaprasza się na seans motywacyjny. Źle? Niekoniecznie.
Nie każdy oczywiście musi być rekinem. Nie ma obowiązku zatrudniać trenera rozwoju osobistego. Ale dlaczego mamy wstrzymywać rozwój innych? To takie polskie. Czujesz, że nie potrzebujesz korzystać z wiedzy i umiejętności innych? Nie czujesz coachingu jako realnego wsparcia w twoim życiu? Nie bądź psem ogrodnika. Daj innym żyć tak, jak chcą żyć.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl