Dwie twarze: Umrzeć z nosem w komórce [FELIETON]
Widziałem tłum przechodzących przez jezdnię wyborców – frekwencja na fejsie była na pewno o niebo lepsza...
pixabay.com
Zagłosowane? Wszyscy zadowoleni z wyników? Niespodzianek raczej nie było, choć dość zaskakujące jest pianie z zachwytu nad frekwencją – wszak uznawanie za sukces faktu, że aż” co drugi z nas spełnił swój obowiązek, jest jak dziękowanie kierowcy, że nie przejechał na zielonym. Ale nie o tym. Idąc głosować, widziałem tłum przechodzących przez jezdnię wyborców, z których większość nos miała w komórce. Frekwencja na fejsie na pewno była o niebo lepsza...
Pojęcie esemesowa szyja, które określa garb powstały w wyniku pochylania się nad komórką, dziś jest chorobą cywilizacyjną. Całe tłumy, stojąc na przystankach, jadąc w autobusie czy idąc przez ulicę, nawet na moment nie wyprostują się, żeby zerknąć, jak wygląda ich droga do szkoły, domu czy najbliższej biedronki po świeżaka.
Nie oceniam. Każdy żyje tak, jak lubi. Ale statystyki są nieubłagane – coraz więcej ludzi ginie na drogach właśnie dlatego, że wleźli na czerwonym z nosem w komórce albo nie zauważyli, że coś nadjeżdża, bo akurat coś pilnego musieli zalajkować. I w ten sposób przenieśli się w całości do wirtualnej rzeczywistości. Czy warto oddać życie za fejsa czy insta? Nie, nie warto.
Z drugiej strony:
Wolnoć Tomku. Moje życie, moja decyzja, moje konto na Twitterze. Po pierwsze, wcale nie jest tak, że jak pochylam się nad telefonem, to przestaję kontaktować się z prawdziwym życiem. Ktoś, kto tak uważa, prawdopodobnie nigdy nie używał social mediów. Owszem, napisanie wiadomości wymaga odrobiny skupienia, ale ewolucja wykształciła w nas już umiejętność dzielenia uwagi – tak się wydaje.
Po drugie, korzystanie z komórki jest dziś niemal tym co oddychanie – nie ma się co czarować. Obserwując ludzi na ulicy, uczniów na przerwie w szkole, a nawet dzieciaki na spotkaniach towarzyskich, trzeba przyznać, że smartfon przyrósł do dłoni w dość naturalny sposób i chyba wbrew naturze byłoby go dziś na siłę od niej odrywać.
A bezpieczeństwo? Owszem, przydałoby się jednemu z drugim parę słów raz czy drugi – żeby się choć obejrzeć w lewo i prawo przed wejściem na pasy – ale znając życie – już za chwilę wejdzie pewnie jakaś aplikacja do przechodzenia przez jezdnię, więc pełen spokój i bez nerwów – wszakże nawet teraz wielu z Was czyta ten tekst idąc akurat z nosem w komórce...
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl