Dwie twarze. Szczepić – nie szczepić? [FELIETON]
Najwybitniejsze umysły siedzą dziś by spośród lawiny poglądów i informacji wydobyć choć skrawek jakiejś rozsądnej merytoryki. To szczepić czy nie szczepić w końcu?
pixabay
Za darmo. To zawsze wywołuje jakiś dreszczyk podniecenia, a bywa, że jednocześnie zapala się ostrzegawcza czerwona lampka. Bo jeszcze jak coś jest w promocji, taniej, coś gratis może – to wiadomo, reguły twardego rynku i konkurencji działają. Ale za darmo? Kto dziś daje coś za darmo?
Jest akcja na wiosnę, że szczepionki są za darmo. Te, które jeszcze niedawno kosztowały całkiem pokaźne pieniądze. W ten sposób chcą nas nakłonić do tego żeby szczepić dzieci przeciwko pneumokokom. No i, jak to zwykle, rozpętała się dyskusja nad wyższością nie-szczepienia i ryzykiem jakie niesie strzykawka. Ileż to argumentów pada po obu stronach! Na pewno na tyle dużo, żeby przywalić skutecznie swoją ilością i ciężarem, całą prawdę.
Najwybitniejsze umysły siedzą dziś by spośród lawiny poglądów i informacji wydobyć choć skrawek jakiejś rozsądnej merytoryki. Dyskusja nad bezpieczeństwem szczepionek zaszła dziś tak daleko, że będzie niezwykle ciężko zawrócić na ścieżkę zdrowego rozsądku. Dezinformacja sięga dziś szczytu – na bank nikt już nie wie, czy szczepienia są bezpieczne, czy nie – i dlaczego. Choć jesteśmy, jak się okazuje, wszyscy fachowcami od skoków narciarskich, piłki nożnej, gotowania, analizy wykresów specjalistycznych smogu, polityki i systemu ochrony zdrowia, konia z rzędem temu kto wyjaśni w dwóch żołnierskich słowach – jak to jest z tymi szczepionkami właśnie.
Z drugiej strony:
Spomiędzy iskier dyskusji i kurzu bitewnego rozmów intelektualnych czasem wypada jakaś garstka informacji dla zwykłego śmiertelnika – laika. Zwolennicy kłucia twierdzą ponoć, że w kupie siła. Że gdybyśmy się wszyscy szczepili jak należy i zgodnie z harmonogramem, to nie byłoby żadnego problemu i żaden niezaszczepiony rewolucjonista nie roznosiłby chorób. Słowem – w kupie siła.
Przeciwnicy niezmiennie podnoszą argument, że w strzykawce jest diabeł. Czyli, że gdyby nie zastrzyk, którym poczęstowano dziecko pod przykrywką dobroczynnego działania, to nie zachorowałoby na jakieś choroby. Czy któryś z tych argumentów jest jakkolwiek weryfikowalny? Nie wiadomo, bo nikt jak dotąd nie podjął się tego zadania na tyle jasno i klarownie, żeby dostarczyć argumenty łatwo przyswajalne dla drugiej strony.
I tak dzielimy się, jak zwykle zresztą. I to tak skrajnie, jak tylko możliwe. Niedługo święta – przy wielkanocnym stole można będzie znów poruszyć tematy, przy których poczujemy znów że jesteśmy rodziną. Niech dyskusje nie milkną a gorąca atmosfera niech podgrzewa nas w te chłodne wiosenne popołudnia. Najlepszego!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl