Dwie twarze: Świat po reformie edukacji [FELIETON]
Świat po reformie, którego gimby nie znajo? Jak będzie wyglądał?
pixabay.com
Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, zbliża się czas rywalizacji dwóch roczników o jedno miejsce w szkole średniej. Decyzją władz rozpocznie się ciekawy eksperyment – zobaczymy, czy szkoły pomieszczą dwa razy więcej uczniów, czy nauczyciele ogarną dwa różne programy nauczania dla dwóch różnych ekip w jednym budynku. Zbliża się czas próby dla dzieciaków, ich rodziców i szacownego grona pedagogicznego.
Świat po reformie, którego gimby nie znajo, to mniej metrów kwadratowych dla każdego w upragnionym liceum. To lekcje do dwudziestej trzeciej, klasówki w weekendy, lekcje w-fu w galeriach handlowych. Białystok nie ma tylu matematyków, polonistów, chemików – fizyki będzie uczył pan od geografii, a muzyki - konserwator budynku. Fantastyczna zmiana, nie ma co.
Matematyka nie kłamie. Dzieciaków będzie dwa razy więcej do osadzenia w takiej samej ilości szkół. Te szkolne rewolucje już dziś odbijają się czkawką, powodując stres i nadmierne zdenerwowanie wszystkich zainteresowanych i ich najbliższych. A im bliżej do godziny zero, będzie jeszcze gorzej. Nie taki chyba był zamysł. Nie to autor miał na myśli. Machina ruszyła, już nie ma odwrotu. Trzymajmy się wszyscy za plecaki.
Z drugiej strony:
Było już kilka wielkich reform edukacji w historii tego pięknego kraju. Owszem, nie było lekko i za każdym razem któreś pokolenie szło w dalsze życie ze szramą na psychice. Ale jakoś żyjemy. Była awantura, jak ruszały gimnazja, potem jak je likwidowano. Boimy się zmian, nic w tym zdrożnego. Ale dzieciaki poradzą sobie z tym tak samo jak radzili sobie ich ojcowie i matki w latach ubiegłych. Żyjemy i mamy się nieźle, mimo cudownych pomysłów miłościwie nam wówczas panujących.
Było też w historii kilka tak zwanych wyżów demograficznych, które kazały pomieścić w szkołach więcej uczniów niż zwykle. I dało się. Były lekcje do późna, była gimnastyka na korytarzach, nikt od tego jakoś nie umarł. Było 20 osób na miejsce w liceum, potem na studiach. Większość podostawała się zgodnie z własnymi upodobaniami. Dziś wszyscy żyjemy i mamy się nieźle.
Z dystansem podejdźmy do tego, co nas czeka. Z uśmiechem na ustach, z pozytywnym nastawianiem. Edukacja ważna jest, fakt. Życie przyzwyczaja nas do zmian, niespodzianek, niedogodności, stresu, problemów. Niechże dzieciaki łykną tej adrenaliny, zwanej życiem. Niech się zmierzą z tym, co je czeka i niech uczą się, na przekór reformom. Powodzenia!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl