Dwie twarze: Studniówka! [FELIETON]
Ile trzeba wydać? Dwa tysiące? Trzy? Ile warta jest noc studniówkowa? I czy warto? Nie warto.
freeimages.com
Cisza. Dużo światła. Przed lustrem siedzi młoda kobieta – maluje się. Lekko poddenerwowana, co chwila klnąc siarczyście zmywa makijaż i zaczyna od nowa. Raz po raz zerka na smartfona, który dumnie leży na czerwonej podwiązce. Za godzinę studniówka.
W tym samym czasie na drugim końcu miasta w fotelu wygodnie siedzi chłopak. Wykąpany, pachnący, je kanapkę. W kuchni Tatuś poleruje jego pantofle, w sypialni Mamusia prasuje koszulę, nowy garnitur zerka z wieszaka. Chłopak zerka na smartfona. Za godzinę studniówka.
Za chwilę podjedzie limuzyna na alufelgach, młode wilki wsiądą i z kieliszkiem szampana w ręku popędzą w kierunku sali balowej. A tam – wypasione jedzenie, najlepsza muzyka, wyjątkowy wieczór na miarę ekskluzywnego wesela. Będą bawić się, szaleć, świętować, jeść i pić (z naciskiem na pić), będą żyć pełnią życia – pławiąc się w luksusie. A ich rodzice będą przez kolejny rok spłacać kredyt.
Ile trzeba wydać? Dwa tysiące? Trzy? Ile warta jest noc studniówkowa? Sukienki, makijaże, fryzury, garnitury, lakierki, koszule, muchy, spinki do mankietów, limuzyny, podwiązki, perfumy, sale, didżeje, balony, krewetki, kawior, szampan, cały ten blichtr?
Kiedyś wszystko było prostsze, łatwiejsze. Też było uroczyście, też było wystawnie, też było wyjątkowo. Ale nie było przesady, tego przegięcia, całego tego brokatu. Nikt nie musiał studniówki dziecka spłacać przez kolejne lata. Ale czegóż się nie robi dla ukochanego urwisa, który nieuchronnie wkracza w dorosłość? Niech raz w życiu poczuje i zasmakuje luksusu.
Czy warto? Nie warto.
Z drugiej strony:
Szara codzienność dopada każdego z nas. Wcześniej czy później. Dziecko, młodzież czy dorosły, kiedyś staje przed koniecznością odreagowania tego codziennego stresu. Czy wtedy naprawdę liczy się pieniądze? Czy warto oszczędzać na zdrowiu – zwłaszcza psychicznym?
Raz. Jeden raz. Jeden, jedyny raz w życiu człowiek ma studniówkę. Czy to źle, że chcemy przeżyć ją tak, jak nic nigdy nie przeżyliśmy? Czy to źle, że chcemy pamiętać ten dzień (tę noc) do końca życia? Nawet, jeżeli oznacza to kurs limuzyną w wypasionym garniturze za tysiaka, w objęciach dziewczyny w sukience o wartości średniej krajowej. Myślę, że każdy maturzysta jest na takie poświęcenie gotowy.
A rodzice? Rodzice nie stają w poprzek ewolucji. Nie mogą odmówić pociechom w ten wyjątkowy wieczór na sto dni przed egzaminem dojrzałości. Wszak to właśnie ostatnie chwile – zanim młodzież wejdzie w smutny i parchaty wiek dojrzały. Te chwile mogą być najlepszymi w życiu – za jedyne parę tysięcy. Nie warto liczyć kasy. Życie jest za krótkie. Naprawdę.
Wierzę, że najlepsze dopiero przed nami i jeszcze nieraz zaskoczy nas kreatywność przemysłu studniówkowego. Już dziś nastawmy się pozytywnie.
A wszystkim maturzystom – POWODZENIA!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl