Aktualności

Wróć

Dwie twarze: Staż w urzędzie czy etat w Macu? [FELIETON]

2018-01-22 08:08:48
Przed młodymi ludźmi stoi poważny dylemat.
pixabay.com
Oto on. Dylemat każdego studenta, absolwenta, słuchacza, maturzysty nawet. Ci, którzy dziś licznie przybywają na studniówki, mają z tyłu głowy, że kiedyś będą musieli sami zarobić na te garnitury, suknie, limuzyny i szampana – ale już dla własnych dzieci. I jakoś trzeba tę karierę zawodową rozpocząć przecież. Można na poważnie, w urzędzie – robiąc istotne rzeczy dla kraju, jak na przykład kawę albo coś innego ambitnego. Można też pójść na głęboką wodę i od razu w coś, co rodzice nazywali kopaniem rowów – czyli na etat do jakiejś sieciówki gastronomicznej. W ostatecznym rozrachunku okazuje się często, że prawdziwa przedsiębiorczość i względna stabilność finansowa na poziomie początkującym czekają jednak w Macu.

Ambitni, którzy szukają staży w administracji publicznej, szukają najczęściej po prostu ciepełka i spokojnej starości już u progu kariery zawodowej. Nie dla nich brawurowe szusy po kapitalistycznym świecie wolnorynkowej gospodarki pełnej konkurencji, a wyścig szczurów to raczej zabawa do oglądania przez szybę urzędu. Gratyfikacja finansowa, jaka należy się za staż w urzędzie, to niejednokrotnie wynagrodzenie tygodniowe etatowca z fast-foodu, ale nie o to przecież chodzi.

Jeśli nie o kasę i nie o realne doświadczenie w prawdziwym życiu – to o co właściwie?

Z drugiej strony:

Są na tym świecie rzeczy, które się karierowiczom nie śniły. Budżetówka, która nie zapewnia może wiktu i opierunku na start każdemu, kto wstępuje w jej szerokie progi, daje jedno. Pewność. I stabilność. Czyli dwa, właściwie. Podczas gdy koledzy i koleżanki z gastronomii, trzepiący kasę podając frytki, zmieniają pracodawcę statystycznie siedemnaście razy w ciągu całego zawodowego życia, etatowiec na państwowym garnuszku jak raz wejdzie do urzędu – wychodzi dopiero na emeryturę. Tego spokoju życzy sobie wielu stażystów właśnie.

Myli się również ten, kto uważa że w urzędzie nie da się zdobyć prawdziwego doświadczenia. Można robić podśmiechujki z tego, że stażyści robią kawę czy sprzątają szafki starszych kolegów. Ale prawda jest taka, że w wielu wypadkach robią prawdziwą, ambitną i odpowiedzialną robotę – i jeżeli wiążą przyszłość z administracją publiczną właśnie, to zdobywają najprawdziwsze doświadczenie w swoim fachu. Nawet, jeśli dostają za to marne grosze, jak wielu karierowiczów z sektora prywatnego uszczypliwie zauważa. Stażysta jakoś nie narzeka. On wie, gdzie i po co przyszedł. I tego się trzyma.

Niech więc każdy idzie własną drogą, odkrywając jedną z dwóch twarzy dorosłego życia. I każdemu powodzenia trzeba życzyć. Bawcie się więc dobrze – czy to podając hamburgera, czy stawiając pieczątki na urzędowych pismach.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl