Dwie twarze: Poznaj moich sąsiadów [FELIETON]
Znasz swojego sąsiada? Wiesz coś o nim? Powierzysz mu klucz od domu?
pixabay.com
Wakacje. Czas remontów i przeprowadzek. Mijasz na klatce schodowej człowieka niosącego telewizor. Za nim idzie koleś ze skórzanym fotelem. Panowie grzecznie kłaniają się, ty grzecznie odpowiadasz. Myślisz sobie, że nawet w dzisiejszych czasach duch savoir vivere'u nie umarł. Zbudowany wracasz do swoich zajęć.
Dopiero wieczorem do drzwi puka policjant. Czy pan coś widział, czy pan coś wie - dziś rano zostało okradzione mieszkanie sąsiadów. Wyniesiono wszystko - oszczędności, elektronikę, nawet skórzany fotel... Tylko, że ty nawet nie kojarzysz, którzy to sąsiedzi. Może jakaś twarz z widzenia, ale nie na pewno. Oni też nie kiwną palcem, widząc twoje drzwi otwarte na oścież.
Wakacje. Czas wyjazdów, urlopów. Pukasz do Pana Witka spod trójki, prosisz, żeby zerknął na mieszkanie, bo was nie będzie przez tydzień. Dajesz mu swoje klucze. Jak Witek zobaczy idący po klatce Twój telewizor, to skojarzy, że coś nie teges. Znasz swojego sąsiada? Wiesz coś o nim? Powierzysz mu klucz od domu?
Kiedyś znało się nie tylko tych z naprzeciwka albo piętro wyżej. Mówiło się ciociu, wujku, razem obchodziło urodziny i Sylwestra. Można było w kapciach zejść po schodach i pożyczyć szklankę mąki. Teraz wokół sami obcy ludzie. Nowe osiedle, nowi mieszkańcy, nowe zasady. Nie znamy się - i wcale nie chcemy.
Z drugiej strony:
Znajomych i przyjaciół dobieramy sobie według różnych kluczy. Na pewno odległość geograficzna jest najmniejszym problemem. Czasem trafi się, że świetnie żyjemy z sąsiadami, czasem - nie. Kto dziś ma czas zatrzymywać się, mijając na klatce panią spod czwórki i zagadywać ją, co słychać i jak tam piesek.
A w sobotę zamiast iść z ciastem i wódeczką dwa piętra w górę, wolimy rozpalić grilla u znajomych na działce. Nikt nam nie będzie mówił, z kim mamy się bawić.
Oczywiście, że przyjaźń sąsiedzka ma swoje dobre strony. Można dziecko zostawić na chwilę idąc do sklepu, można awaryjnie pożyczyć cukier albo papierosa. No i taki zaprzyjaźniony sąsiad na pewno bardziej zainteresuje się, jak nam będą mieszkanie plądrować. Bo będzie wiedział, że to nie impreza ani nie przeprowadzka. Bo będzie wiedział, że nas nie ma - że wyjechaliśmy.
Ze zwykłych, ludzkich pobudek. Ze zwyczajnej sympatii, z grzeczności, warto poznać sąsiadów. Zagadnąć kiedyś, jak się mieszka, jaka pogoda, która godzina. Może się okazać, że mamy wokół całkiem fajnych ludzi, z którymi chętnie spędzimy Sylwestra i do których nasze dzieci będą mówić ciociu i wujku. I którzy kiedyś, być może, uratują nasze oszczędności i skórzany fotel...
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl