Dwie twarze: Nie dla wszystkich magia świąt [FELIETON]
Wesołych Świąt! Wszystkich!
Białystok od kilku już lat słynie z kilku tradycji, które łapią za serce i zaczynają określać nas w świecie jako najlepsze miejsce do życia. Przytulne, zaciszne, ładne, miłe, spokojne, prostolinijne, subtelne, tolerancyjne, przyjazne, wesołe, ciekawe i wzbudzające same pozytywne uczucia. To u nas na święto niepodległości prezydent rozdaje flagi, a na mikołajki przyjeżdża prawdziwy Mikołaj. Ten najbardziej prawdziwy ze wszystkich znanych – obok Kopernika. Aż chce się tu mieszkać, żyć, przebywać. Ach...
Wczoraj miasto roziskrzyło się milionem światełek. Zaświeciła się choinka, znajomy blask będzie każdego popołudnia witał nas w centrum, żebyśmy nie zapomnieli, że oprócz pracy i codziennej walki o tak zwany byt, są jeszcze chwile. Żebyśmy poczuli ciepło przechadzając się między ratuszem a pałacem Branickich. Żebyśmy spojrzeli z innej perspektywy na życie. Żebyśmy czuli się jak w domu.
Strasznie mi się podobają te rokroczne obchody mikołajowe. To nic, że tłum, nic, że niewiele widać. Mikołaj odwiedza tych, którzy to docenią. Dzieciaki, które tak czekają i piszą listy, podopiecznych fundacji. Jakże byłoby nudno bez tych akcentów – światełek, muzyki, choinki, Czerwonego Brodatego Przyjaciela Wszystkich. Byłoby tak nudno jak w Pasłęku, Malborku, Wronkach czy Łomży – gdzie tych atrakcji nie mają.
Doceń to!
Z drugiej strony:
Świat jest zupełnie inny, niż nam się wydaje. Zapędzeni w świątecznym amoku, zachwyceni miganiem lampek i dzwoneczkami reniferów zapominamy, że nie jesteśmy tu sami. Wśród tych bożonarodzeniowych tradycji, akcji, eventów, spotkań, koncertów, żywych szopek, wielkich choinek, lampionowych latarni umyka drobny szczegół. Miasto multikulturowe zamyka się nagle w wąskim gronie miłośników świątecznego szaleństwa. A co z innymi?
Każdy, kto mieszkał w akademiku, wie, jak barwne społeczeństwo tworzy Białystok. I wie, że nie wszyscy cieszą się z choinek i lampeczek. Nie wszyscy celebrują spotkania ze Świętym Mikołajem i ubierają choinkę, a pod nią kładą prezenty. Co mają powiedzieć na przykład wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti? Jak im musi być smutno w mieście, które tak bardzo zafiksowało się na tradycjach zimowo–świątecznych, że nie pamięta o mniejszościach. A ci? Może chcieliby, żeby czasem udekorować miasto według ich kalendarza uroczystości?
Jakże smutni muszą być dziś członkowie Międzygalaktycznego Kościoła Wiecznej Wilgoci, którzy nigdy nie doczekali się aż takich tłumów jak wczoraj na Rynku Kościuszki. A oni też płacą podatki, też są całym sercem z nami – są podlaską wspólnotą. Są białostoczanami. Pomyślmy o tym przez chwilę, wędrując tym oświetlonym deptakiem, mijając rosłą choinę, rzucając chleb osiołkowi w szopce przy ratuszu.
Wesołych Świąt! Wszystkich!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl