DWIE TWARZE: Mój kandydat na prezydenta [FELIETON]
Najlepszy kandydat to taki, który widzi najwięcej potknięć, defektów, problemów i niespełnionych obietnic tego, który broni tytułu.
pixaay.com
Pewnie większość z Was o tym wie, ale dla mnie to jest za każdym razem tak samo niespodziewane. Najlepszy kandydat na wójta, burmistrza, prezydenta czy radnego to nie jest człowiek, który ma jakiś pomysł, albo potrafi przekonać nas do tego, że będzie świetny w tej robocie. Ostatnio coraz rzadziej też jest to ta osoba, która umie najładniej i najwięcej obiecać. Najlepszy kandydat to taki, który widzi najwięcej ubytków, dziur, potknięć, braków, defektów, problemów i niespełnionych obietnic tego który broni tytułu i zaszczytów. Zabawa w obrzucanie się trwa więc w najlepsze.
W Białymstoku widać to trochę jakby mniej, może kandydaci jeszcze nie załapali albo próbują innych sztuczek - a to co prezydentowi nie wyszło chowają na czarną godzinę. Taki as w rękawie może się przydać. Ale w innych miastach Podlasia kanonada trwa w najlepsze. Skrzętnie zapisywane notatki z całej kadencji można wreszcie wyciągnąć, posegregować – i gotowa ulotka wyborcza. Ona nie jest o tym, co ja mam do zaoferowania. Jest o tym, że On jest kiepski, zły i ma jedno oko wyżej. Czy to ma sens i czy ktoś się na to nabierze? Zobaczymy.
Z drugiej strony:
To chyba zupełnie normalne, że szef patrzy na ręce. Że obserwuje, ocenia, zwraca uwagę. A my jesteśmy szefem, bo wybieramy tych ludzi i im płacimy. Oni mają dbać o nasze podwórko, a my raz na jakiś czas robimy nową rekrutację. Nie zmienia się zwycięskiego składu – jak jest dobrze to idą gratulacje i krzyżykiem im na karcie oferujemy przedłużenie umowy. A jak się okazuje, że było słabo i kompetencje jednak nie na miarę naszych oczekiwań – to serdecznie dziękujemy za współpracę. Normalna rzecz, nikt się nie obraża.
A że akurat kontrkandydaci robią te rozliczenia i przynoszą nam na kartce donosy z informacją, że jeden z drugim spał w czasie pracy, albo spóźnił się z budową jakiegoś boiska cztery lata? Cóż, takie prawo demokracji… Nie każdy lubi kablowanie, ale my lubimy. Może sami nie bardzo mamy odwagę, żeby skrytykować albo opieprzyć. Ale po cichutku, przy urnie, swoje zrobimy. Skreślimy tego, który najładniej nadawał na pozostałych. Albo tego, co według nas i tak wygra.
Czyli na kogo?
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl