Dwie twarze: Mieć czy być? Białystok odpowiada dzisiaj... [FELIETON]
Dziś na poważnie – bo i prima aprilis, i śmigus-dyngus to wszak poważne święta...
pixabay.com
No jak tam? Prima aprilis zaliczony? Śmigus-dyngus dosięgnął tych co miał sięgnąć? To zajmijmy się teraz poważnymi sprawami dorosłych. Bo święta wielkanocne to triumf życia, to radość zmartwychwstania – chyba że ktoś wierzy w inne rzeczy, latający potwór spaghetti albo miś Koralgol, to nie. A życie, to dobra materialne, które nie zawsze pojmujemy tak jak trzeba.
Białystok dogonił ostatnio trend, by zamiast kupować coś na własność – zwyczajnie to wynająć. Na dzień, dwa - na rok albo trzydzieści. Czy to mieszkanie, czy toster. I okazało się, jakim jesteśmy betonem w tych sprawach. Wahamy się gdzieś między I need to save money a I only live once. Bo kupujemy mieszkania, samochody, lodówki, telefony – na raty albo leasing – żeby je mieć. Żeby posiadać, choć tak naprawdę i tak nie są nasze. Lubimy myśleć, że mieszkanie w kredycie daje radość bycia na swoim – choć dopiero nasze dzieci (daj Boże) będą je miały na własność. Podobnie jak telewizor na siedem lat, czy rower na pięć.
A może by tak, wzorem starożytnych zakonników albo współczesnych mieszkańców Niemiec lub Francji – nie mieć nic swojego? Ta, na pozór szalona myśl, to styl życia ponad 58% Niemców i prawie połowy Francuzów. Wynajmują mieszkania, samochody, jachty, rowery – wszystko co jest jedynie dodatkiem do życia. A może tak jest łatwiej? Zamiast brać wieloletnie kredyty, które obciążają następne pokolenia, może lepiej żyć tu i teraz?
Z drugiej strony:
Pewnie. Lepiej żyć tu i teraz. Lepiej myśleć tylko o sobie, zamiast budować stabilną przyszłość dla naszych dzieci. Teraz u steru jest pokolenie, którego ojcowie budowali podwaliny nowego świata, któremu rodzice najczęściej nie zostawili kamienic lub chociaż kawalerki w stanie deweloperskim. A my chcemy dla naszych dzieci lepszego świata. Bez troski o własne cztery kąty, bez konieczności udowadniania zdolności kredytowej.
Chcemy mieć własne M, bo to daje nam poczucie stabilności. Własny samochód, bo daje komfort mobilności. Własny telewizor, telefon – choćbyśmy mieli go spłacać nawet kilka lat. Bo nas na to stać. Przynajmniej, w większości. Chcemy mieć. Nie – pożyczyć, nie – wynająć. Mieć. I dopóki mamy na to kasę – nikomu nic do tego. Jak chcemy zjeść ciastko – i mieć ciastko, wolnoć Tomku. Tylko, chyba, ciągle problem jest w tym, że owładnięci żądzą posiadania, tracimy instynkt samozachowawczy.
No to jak to jest, tak naprawdę? Chcemy mieć, czy wolność od rzeczy materialnych też jest okej?
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl