Aktualności

Przed nami wielki czas relaksu i grillowania. Weekend pełen rodzinnych imprez i spacerów, a dla malkontentów – niehandlowe dni, po prostu. Można usiąść w ogródku przy Rynku Kościuszki i piwko wypić, jeżeli oczywiście w tych dniach mamy wolne. Na szczęście większość na Podlasiu to szczęściarze na umowach o pracę, którzy normalnie urlop wezmą, żeby z bliskimi pobyć.

Ci na śmieciówkach to mogą liczyć tylko na niehandlowe niedziele, niestety. No, chyba że pracują przy lodach czy kebabie – albo w ogródkach piwnych obsługują tych co mieli więcej szczęścia w życiu – to wtedy nawet niehandlowa niedziela nie ratuje. Majówka dla wybranych jest, ot co.

Pewnie dlatego ci co szukają pracy, korzystając z ery pracownika, żądają etatu z pełnym socjalem – urlopy, zwolnienia, wolne niedziele. Bo wtedy majówka jest, i wakacje, i święta. Nawet jeśli to najniższa krajowa.

Z drugiej strony:

A może by tak dać ludziom decydować? Bo kim my jesteśmy, żeby oceniać? Może ktoś kto akurat w święta i weekend majowy pracuje, potrzebuje tych pozostałych dni tygodnia bo akurat studiuje dziennie albo robi inne ciekawe rzeczy? Jeżeli w tak zwanej erze pracownika, ktoś wybiera pracę w weekend, choć może mieć inny wybór – to dlaczego trzeba mu to utrudniać? Dlaczego pracująca majówka ma być tylko dla wybranych?

Majowy weekend jednych cieszy na samą myśl o zapachu cukinii i papryki z grilla, a inni nie mogą się doczekać aż te dni miną, żeby pójść z powrotem do pracy. I wcale nie cieszą się z wolnego i z niehandlowych niedziel. Ciężko w to uwierzyć, ale naprawdę są tacy. Ich smutne westchnienia giną jednak w radosnej arii rytmicznie otwieranych butelek, na tle chóru polifonicznie skwierczącej na grillu karkówki. Te imprezowe lobby skutecznie zagłusza prawdziwy głos ludu. „Szkoda że nie mogę iść dzisiaj do pracy“ – nie powiedział nikt nigdy? A może nikt nie zapytał...

Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl