Dwie twarze: koniec władzy rodzicielskiej [FELIETON]
Już niedługo. Przedszkolne bojówki będą w partyzanckiej walce tłumić bunt rodziców, którzy chcieliby powrotu do modelu rodziny opartego na przez wieki ukształtowanych rolach w rodzinie...
pixabay
Nareszcie! To, co od dłuższego czasu powoli staje się faktem, doczekało się słusznej kodyfikacji. Dzieci od wieków wyzwalające się spod jarzma uciemiężających ich rodziców, w końcu mają Państwo po swojej stronie – z całą mocą artykułów, sankcji i narzędzi egzekucyjnych. Nie będzie rodzic więcej dziecka, z przeproszeniem, wychowywał, bez jego zgody! Yeah!
Nowy Kodeks Rodzinny, który właśnie powstał, pokazuje dorosłym gdzie ich miejsce, a każdemu dziecku przydziela z urzędu adwokata. Drogi rodzicu, jeden z drugim – może się okazać za miesiąc albo dwa, że w kwestii sprzątania klocków z dywanu będziesz się kontaktować z maluchem przez pełnomocnika – i negocjować warunki ciszy nocnej na gruncie ustawy. Bezstresowe wychowanie to pikuś przy nadchodzącej rewolucji.
Ponoć w niemowlęcym podziemiu już tworzą się związki zawodowe, na tajnych kompletach rozkminiane są szczegóły nowej regulacji prawnej, a na wypadek wyraźnego sprzeciwu dorosłych wobec tak wyczekiwanej rewolucji w wychowaniu, przedszkolne bojówki mają w partyzanckiej walce tłumić bunt rodziców, którzy chcieliby powrotu do modelu rodziny opartego na przez wieki ukształtowanych rolach w rodzinie.
Z drugiej strony:
Świat się zmienia, model rodziny też. Zasady, jakie znamy z naszego dzieciństwa, w większości przypadków się zdeaktualizowały i trzeba w końcu o tym jasno powiedzieć. Dziecko, przy swoim trybie życia, ma prawo do tego, by je traktować zupełnie inaczej niż się do tego przyzwyczailiśmy. W pewnym sensie, my – tak zwani dorośli – sami do tego doprowadziliśmy.
Czterdziestoletni Kazimierz zaczyna dzień od kawy i papierosa. W drodze do pracy scrolluje fejsa oglądając zdjęcia znajomych. Dzień mija intensywnie, bo trzeba Jasia zawieźć na taekwondo, Marysię na balet a w międzyczasie załatwić milion innych spraw. Do domu wraca koło dwudziestej, padając na nos. Włącza telewizor, wyciąga z folii pizzę i pilnuje, żeby Jaś i Marysia odrobili lekcje przed północą.
Ośmioletni Jaś wstaje tak samo, jak tata Kazimierz, o szóstej. W drodze do szkoły scrolluje fejsa, po lekcjach ma jeszcze angielski, szachy, taekwondo i szydełkowanie, więc wraca tak jak jego tata – o dwudziestej. I nie siada, jak jego tata, przed tv, o nie. Siada do lekcji, żeby odrobić przed północą...
Nie ma co się dziwić, że bunt maluchów postępuje, a władza szykuje dla nich dobrą zmianę. Skończy się, tak zwana, władza rodzicielska. Dzieciaki będą same decydować kiedy jeść, kiedy spać a kiedy lekcje robić. A jak nie – do adwokata pójdą, i tyle.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl