Dwie twarze: Kibicujesz naszym? [FELIETON]
Można się śmiać, ale nasz patriotyzm lokalny jest w Polsce oceniany mega wysoko. Nikt tak nie dba o swoich jak Podlasie.
Jako że do Polski A wcale nie mamy tak daleko, zdarzy się raz czy dwa, że bierzemy udział w życiu cywilizowanego świata. A to przyjedzie Gessler albo znany fryzjer, by na peryferiach zrobić program, a to Podlasianin jakiś bierze udział w Mam Talent czy innym reality show, a to inna okazja się znajdzie do tego, żeby reprezentować region przed zachodnią cywilizacją. I wtedy my przyjmujemy postawę dumnej rodziny i przyjaciół Królika – stając murem i w pełnej zbroi – bo toć to nasi w telewizji!
Zachowujemy się właśnie tak, jak najbliżsi dziecka komunijnego, które dostało jakąś specjalną rolę na procesji. Stajemy w pierwszym rzędzie i łezka w oku kręci się, ilekroć spojrzy w naszą stronę. Utożsamiamy się wręcz, z dumą uśmiechając się na widok sukcesu – albo strasznie wstydząc się za najmniejszą nawet wpadkę.
Ja rozumiem, że nasi w telewizji to wielkie szczęście i niesamowita radość. Ale jakież to kompleksy i małomiasteczkowość stają za nami, kiedy ogłaszamy mobilizację i sprzedajemy gadżety regionalne z nadrukiem Podlasie – Pany – bo Karol z Piasta czy Helenka ze Starosielc przeszli przedprapierwsze castingi do castingów do Koła Fortuny?
Z drugiej strony:
Można się śmiać, ale nasz patriotyzm lokalny jest w Polsce oceniany mega wysoko. Żaden inny region nie ma tak silnego poczucia wspólnoty jak my właśnie. Wcale nie chodzi o kompleksy czy zaściankowość – jesteśmy po prostu rodzinni – czy to źle? Stajemy murem za swoimi, co dzisiaj jest rzadkie – kiedy nawet w jednym bloki i jednej klatce ludzie się zupełnie nie znają.
Dlatego kiedy ktoś z Białegostoku promuje region w programie o gotowaniu albo reality show fryzjerskim, chętnie siadamy przed telewizorem, ciekawi, jak mu pójdzie. Bo czujemy się nawet w obowiązku być razem i trzymać kciuki – taka nasza kultura. Może i jest w tym coś małomiasteczkowego, może lekko podszyty jakiś kompleks biednego regionu na marginesie – że cieszymy się z każdego przełamania tego stereotypu. I co z tego?
Więc – czy to Ugotowani, Od przedszkola do Opola czy Rolnik szuka żony – kibicujemy naszym. Sąsiadom, rodzinie, przyjaciołom, nawet obcym z sąsiedniego osiedla. Tacy jesteśmy. Cieszymy się z sukcesów innych – co też jest rzadkie obecnie. Nie zazdrościmy i nie krytykujemy, tylko siadamy przed telewizorem i trzymamy kciuki. I tak ma być!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl