Aktualności

Wróć

Dwie twarze: Bye bye, gimbaza... [FELIETON]

2017-04-03 07:58:43
27 marca 2017 r. białostoccy radni przypieczętowali los gimnazjów, organizując nową sieć szkół. Żegnaj, gimbazo...
pixabay.com
Podobno poprawił się poziom nauczania od czasów wprowadzenia gimnazjów. Ponoć system bardziej światowy, spełniający standardy międzynarodowe. Chyba nawet przyzwyczailiśmy się do tego, że dzieci wyrywane są z bezpiecznych ramion podstawówki i rzucane na głęboką wodę w dość niezręcznym momencie swojego życia. No i do tego, że od paru lat pokolenie zwane gimbazą stało się naturalnym członkiem społeczności.

Pokolenie gimnazjum to te, które poza smartfonem i tabletem świata nie widzi. Te, które nie potrafi skupić się na niczym dłużej niż 15 minut, a napisanie tekstu dłuższego niż 160 znaków przedstawia nie lada trudność. To pokolenie, które skutecznie oduczyło się czytać – zgodnie z nowoczesnym stylem nauczania skanuje tylko tekst i wybiórczo wyłapuje potrzebne informacje. A w dorosłym życiu spóźnia się albo nie przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, nawet nie informując. Pracę rzuca z dnia na dzień, nie przywiązując się zbytnio ani nie angażując.

Oczywiście, bardzo szerokie uogólnienie. Jednak stereotyp, jaki zbudowały ostatnie lata na temat gimbazy, już nawet nie tylko jako pokolenia, w pewien sposób wyróżniającego się – ale jako zjawiska społecznego, daje do myślenia. Nie każdy absolwent gimnazjum taki jest i nie tylko szkoła kształtuje ludzi. Czy znikające gimnazja zmienią kolejne pokolenia na plus? No, zobaczymy...

Z drugiej strony:

Wydaje się, że cała awantura wcale nie dotyczy tego, czy gimnazjum jest lepsze, czy gorsze od podstawówki. Każdy model ma tyle samo wad, ile zalet. I to nie szkoła wychowuje pokolenie, które chodzi w sweterku na rozmowę kwalifikacyjną albo je posiłki z nosem w komórce. Pytanie, czy po tylu latach względnego spokoju w edukacji, fundować dzieciom rewolucję, nerwy, stresy, niepewność jutra i dezorientację po raz kolejny.

Dzieciaki przez tyle lat nauczyły się już żyć w formule, jaką im narzucono. Wiedzą, że po 6 latach czeka je egzamin, przeprowadzka do innego budynku pod innym adresem, gdzie inni nauczyciele będą inaczej wymagać, a starsi koledzy z uśmiechem przywitają, zabierając kanapki i wyrzucając plecak przez okno. Wszystko stabilne, pewne jak w banku. A teraz? Totalna niepewność jutra, choć niby w tym samym budynku i ci sami ludzie.

Czy ta zmiana sprawi, że dzieciaki będą zachowywać się bardziej odpowiedzialnie? Czy porzucą smartfony i będą więcej czytać? Czy kiedyś nowego pracodawcę potraktują lepiej niż obecna gimbaza? No pewnie, że nie. Bo to nie szkoła uczy życia. A operacja by bye, gimbazo nie sprawi, że rodzice znajdą więcej czasu na wychowanie. Niestety.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl