Aktualności

Wróć

Dwie twarze: Białostoczanie notorycznie łamią przepisy? [FELIETON]

2017-07-17 08:03:43
Lubisz czasem pojechać szybciej niż można? Lubisz jakiś przepis złamać? Nie martw się, nie jesteś sam...
pixabay.com
Z badań przeprowadzanych raz na jakiś czas na potrzeby unijních instytucji wynika, że ponad połowa kierowców nie ma nic przeciwko łamaniu przepisów drogowych. W Białymstoku nie jest inaczej – bez problemu gnamy obwodówką czy nawet Poleską albo Antoniukowską 100 i więcej na godzinę. Z łatwością wyprzedzamy bez kierunkowskazu, w poważaniu mając często podwójną ciągłą. Taka jest, niestety, codzienność w naszym mieście – nikt chyba nie zaprzeczy.

Tam, gdzie stoi fotoradar, miasto na chwilę zwalnia. Tam, gdzie pojawią się 2 pasy w jedną stronę, znikają znaki drogowe i włącza się need for speed. W mieście, w którym mimo korków, zwężeń, remontów i ulewy ze Starosielc do Jaroszówki i z Dojlid Górnych do Zawad można się dostać w góra 20 minut, wielu musi jednak wrzucić siódmy i ósmy bieg. Po co tak lecieć? Potrzeba adrenaliny? Konieczność rywalizacji i poczucia zwycięstwa nad Matizem zostającym w tyle? Nie wiadomo.

Jedno jest pewne. Szalejemy na tych naszych drogach – i otwarcie się do tego przyznajemy. Nawet więcej - uważamy, że jest to zupełnie okej. Może to i fajny sposób na rozładowanie codziennego stresu – ale chyba tylko do pierwszej kontroli drogowej. Co chwila słychać: ten przekroczył o 100 km/h, tamten stracił prawo jazdy. Kto następny?

Z drugiej strony:

Śmiechu warte. Białystok i szybka jazda? Łamanie przepisów? Szaleństwo na drodze? Zwłaszcza na Alei Piłsudskiego, Sienkiewicza, Tysiąclecia czy Hetmańskiej na przykład? Chyba że ścigamy się, kto szybciej stoi w korku. Przecież to niemożliwe, żeby rozpędzić się do 60 nawet. Żeby wrzucić trójkę, trzeba wyjechać na szosę warszawską. Notoryczne przekraczanie prędkości – to jakoś mi nie pasuje do Białegostoku.

Zresztą, nawet jeśli ktoś miałby tyle polotu i finezji – gdzie niby miałby sobie pozwolić na takie harce? Nawet poza godzinami szczytu, które skutecznie wchłaniają całą energię szybkich i wściekłych, dokonując próby rozpędzenia się można w większości dróg zostawić zawieszenie. Tak, tak. Dziury i ubytki w asfalcie skuteczniej przeciwdziałają nadmiernej prędkości, niż najlepszy fotoradar...

Mówić o notorycznym łamaniu przepisów na drogach w Białymstoku, to jak oskarżać rowerzystę o to że nie zapina pasów bezpieczeństwa. Po prostu nie ma warunków do zaistnienia takiego faktu. Inna rzecz, że ograniczenia prędkości w niektórych miejscach są zupełnie bez sensu. Jeśli na obwodnicy ruch spokojnie i bezkolizyjnie odbywa się z prędkością 100 km/h, po co stawiać ograniczenie do 70? I potem dziwić się, że ktoś łamie przepisy, przyznaje się do tego i uważa, że nie ma w tym problemu? Gratulacje.
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl