Dwie twarze: Białostockie grubasy [FELIETON]
Każdy kilogram obywatela szczególnym dobrem narodu!
pixabay.com
Moda na bieganie, chodzenie, odchudzanie, fitness i inne zdrowe nawyki sprawiła, że zwariowaliśmy na punkcie swojej wagi. Władze zaczęły nagle budować ścieżki rowerowe, siłownie pod chmurką i promować jazdę na miejskim rowerze. Nie stoją jeszcze w parkach wagi miejskie do ważenia chudnących Podlasian, ale to tylko kwestia czasu.
Jesteśmy zachwyceni tym, jak zmienia się świat po zgubieniu paru kilo. Nowa garderoba, nowy look, fryzura, więcej nas wchodzi do windy. W blasku naszej nowej sylwetki odbijają się tylko… nasze grube dzieci. Co piąty uczeń w Białymstoku ma nadwagę albo jest otyłe – to nie są zajawki szalonych amerykańskich naukowców tylko dane, które widać gołym okiem. Wygląda na to, że zajęci chudnięciem, zapominamy o naszych tyjących pociechach.
Białostockie grubasy to ponad 20% wszystkich dzieci w regionie. Dużo i mało. Okazuje się, że moda na zdrowy lifestyle co prawda istnieje, ale stan tłuszczu w lodówce musi się zgadzać. Zdrowe sałatki lądują w naszych żołądkach, a pasztet i frytki na smalcu podajemy kochanym maluchom. Sami na rower – a bobasy przed konsolę. My ćwiczymy z Chodakowską, a dzieciaki z McDonaldem. Ilość kilogramów w rodzinie się nie zmienia – tylko proporcje przechodzą bardziej pół na pół.
Grubo.
Z drugiej strony:
Co komu do tego, ile jem, śpię, w co się ubieram albo czym jeżdżę. Każdy sam sobie układa plan dnia, dietę i relacje z dziećmi. Jak ktoś chce karmić fast-foodem, to jego rzecz. Czy odpoczywają leżąc, stojąc czy biegnąc – co komu do tego?
Jedni mają problem z nakarmieniem szkraba, inni – z oderwaniem od talerza. Każdy ma swoje kłopoty spożywczo–żywieniowe. Jedno dziecko potrzebuje kanapkę, żeby się najeść, inne – hamburgera i frytki. Wystarczy, że ze szkół wycofano właśnie pizzę i chipsy – czy będziemy jeszcze zaglądać do prywatnych lodówek?
Ludzie mają różne predyspozycje. Zawsze tak było. Jeden szybko chudnie, drugi szybko tyje. Po co się śmiać, stygmatyzować, wytykać palcem, że ktoś ma dwa kilo więcej czy trzy centymetry grubiej. My, białostockie grubasy, się na to nie godzimy! I będziemy dalej jeść big maki i popijać kolą. Przecież to dla dobra naszej Ojczyzny.
Każdy kilogram obywatela szczególnym dobrem narodu!
Piotr Czubaty
24@bialystokonline.pl