Drzwi były zamknięte, nikt nie otwierał. Kobieta leżała na podłodze
Dzięki interwencji hajnowskich dzielnicowych udało się uratować od wychłodzenia 54-letnią chorą kobietę. Do domu nie można było wejść, konieczna była interwencja strażaków.
KMP w Białymstoku
W czwartek (26.01) po godz. 11.00 dzielnicowa z Hajnówki otrzymała informację telefoniczną od kobiety opiekującej się jedną z mieszkanek, że mimo kilkukrotnych jej prób, nie mogła wejść do domu swojej chorej podopiecznej.
Zgłaszająca mówiła, że drzwi do domu kobiety były zamknięte i pomimo stukania, nikt ich nie otwierał. Pod wskazany adres podjechali hajnowscy dzielnicowi. Na miejscu zastali zamkniętą na kłódkę furtkę prowadzącą na posesję.
Okazało się także, że drzwi do domu są również zamknięte. Pomimo nawoływań oraz stukania, nikt nie otwierał.
W rozmowie z sąsiadami policjanci ujawnili, że właścicielka bardzo rzadko opuszcza swoje mieszkanie i prawdopodobnie obecnie także znajduje się w środku.
Zachodziła obawa, że kobiecie coś się stało, na miejsce wezwano więc straż pożarną. Strażacy wyważyli okno, przez które do środka weszli policjanci, którzy znaleźli leżącą na podłodze w kuchni kobietę, która była kontaktowa i powiedziała, że źle się czuje.
Mieszkanie było wychłodzone, a piec wygaszony. Funkcjonariusze natychmiast na miejsce wezwali karetkę pogotowia, która przewiozła 54-latkę do szpitala.
Monika Zysk
monika.zysk@bialystokonline.pl