Sport

Wróć

Dramatyczny mecz przy Słonecznej. Fotel lidera dla Pogoni

2019-09-29 17:05:58
Jagiellonia Białystok miała szansę objąć prowadzenie w tabeli PKO Ekstraklasy, ale tak się nie stało, bo w niedzielne (29.09) popołudnie piłkarze Mamrota polegli z Pogonią Szczecin 2:3. Do 55. minuty nic tej porażki nie zapowiadało.
Grzegorz Chuczun
Przed meczem z Pogonią białostoccy kibice mogli się obawiać o zestawienie linii defensywnej Jagi, bowiem w środku tygodnia - podczas pucharowej potyczki z Cracovią - z powodu urazu pleców nie wystąpił Zoran Arsenić. Ostatecznie Chorwat zdołał się wykurować na ligowe starcie z Portowcami, aczkolwiek bez problemów i tak się nie obyło. Ireneusz Mamrot mógł wprawdzie skorzystać z wszystkich podstawowych obrońców, ale za to z gry - przez chorobę - wypadł młody Bartosz Bida, który w tym sezonie PKO Ekstraklasy zdobył już 2 gole oraz zaliczył 1 asystę i można powiedzieć, że jest jednym z objawień rundy jesiennej. Ponadto na ławce rezerwowych zabrakło Mudrinskiego i Kostala, dlatego szkoleniowiec Jagi zbyt wielkiej siły rażenie w obwodzie nie posiadał.

Początek spotkania toczonego przy ul. Słonecznej nie zachwycił. W pierwszych minutach żadna z drużyn nie stworzyła sobie ani jednej klarownej sytuacji do strzelenia gola, dlatego wszyscy obserwatorzy tego widowiska musieli zadowolić się samą walką, której na murawie nie brakowało.

Tak naprawdę akcja godna uwagi miała miejsce dopiero w 16. minucie, gdy za rozegranie futbolówki wziął się Arsenić. Zoran przebiegł kilkadziesiąt metrów i następnie podał na skrzydło do Camary. Ten jednak źle dośrodkował w pole karne, więc mimo tego, że w szesnastce było aż trzech Jagiellończyków, strzału kibice się nie doczekali.

Zdecydowanie groźniej było kilka chwil później, kiedy to z narożnika boiska centrę wykonał Guilherme. Po tym kopnięciu piłki przez Brazylijczyka kompletnie niepilnowany na środku pola karnego znalazł się Romanczuk, lecz pomocnik Jagi główkował zbyt lekko i zbyt blisko środka bramki, by stojący w między słupkami gości Stipica mógł skapitulować.

W 30. minucie futbolówka w końcu zatrzepotała w siatce Pogoni, bo sytuację sam na sam z golkiperem rywali wykorzystał Patryk Klimala, ale ostatecznie sędzia gola nie uznał, bo napastnik Jagiellonii był na pozycji spalonej. O ofsajdzie nie mogło być mowy kilkadziesiąt sekund później, jednak tym razem - w nieco trudniejszej sytuacji - snajper Dumy Podlasia przegrał pojedynek ze Stipicą. Portowcy odpowiedzieli uderzeniem z dystansu oddanym przez Spiridonovicia. Warto zaznaczyć, że uderzeniem niecelnym.

Jaga ogólnie rzecz biorąc przeważała, lecz słaba skuteczność w ataku długo nie pozwalała gospodarzom cieszyć się z prowadzenia. Największy zawód z trybun było słychać w 39. minucie, kiedy to w wyśmienitej sytuacji, będąc na 13. metrze, pomylił się Jesus Imaz. Na szczęście jeszcze przed przerwą Podlasianie dopięli swego. Kolejny biegowy pojedynek z Triantafyllopoulosem wygrał Klimala i choć początkowo strzał Patryka został wybroniony przez Stipicę, to już kolejne uderzenie - tym razem oddane przez Juana Camarę - znalazło drogę do siatki.

Również druga część spotkania rozpoczęła się od ataków Jagiellonii. Już w 48. minucie dobrą okazję do oddania strzału z obrębu szesnastki miał Tomas Prikryl. Czech niestety zbyt długo poprawiał sobie futbolówkę, dlatego jego próba została zablokowana. Nie minęło zbyt wiele czasu, a Żółto-Czerwoni mieli kolejną szansę na podwyższenie prowadzenie. Ponownie w roli głównej wystąpił Prikryl. Tym razem pomocnik Dumy Podlasia zachował się lepiej, bo wysoko uniesioną piłkę sprytnie uderzył w momencie, gdy ta dotknęła podłoża, ale bez zarzutów w bramce Pogoni - nie po raz pierwszy - spisał się Stipica.

Jagiellonia wręcz tłamsiła rywali, jednak cóż z tego, skoro jeden wypad Portowców w pole karne gospodarzy od razu zakończył się golem wyrównującym. Strzał z okolic 14. metra oddał Kowalczyk, Węglarza zmylił rykoszet i na tablicy wyników - po niespełna godzinie zmagań - widniał rezultat 1:1. Mało tego, zaraz potem goście mogli już prowadzić, bo piłkę przed siebie wypluł Węglarz, ale na szczęścia gol w tej sytuacji nie padł.

Od momentu utraty bramki gra Jagiellonii się posypała, dlatego coraz więcej do powiedzenia na boisku mieli Portowcy. Żółto-Czerwoni przez niemal godzinę spisywali się świetnie, Pogoń stanowiła tylko tło, ale wtedy zdarzyła się rzecz niesamowita. Jakieś zaćmienie księżyca czy inny niekorzystny układ planet sprawił, że obraz starcia kompletnie uległ zmianie. Najpierw wyrównanie po rykoszecie, później ponownie groźny strzał oddał Kowalczyk, ale skuteczną interwencją popisał się Węglarz, a przed dobitką Buksy Jagę uchronił Wójcicki, a następnie arbiter zarządził rzut karny za delikatny kontakt Camary z nogą podstawną rywala. Jedenastkę pewnie wykorzystał Adam Buksa i marzenia o komplecie punktów, który wydawało się, że jest pewny, legły w gruzach.

Pogoń wygrała z Jagiellonią po raz pierwszy od ponad 4 lat i to właśnie klub ze Szczecina jest liderem PKO Ekstraklasy po 10 kolejkach sezonu. Trzeba dodać, że Portowcy zwyciężyli nie 2:1, a 3:2, bo w końcówce spotkania Damiana Węglarza, uderzeniem z pierwszej piłki po krótkim rogu, zaskoczył Adam Frączczak, a rozmiary klęski w ostatnich sekundach zmniejszył Jesus Imaz.

Przed Ireneuszem Mamrotem trudne dni. Podnieść zespół po odpadnięciu z Pucharu Polski i takiej porażce z Pogonią łatwo bowiem nie będzie.

Jagiellonia Białystok - Pogoń Szczecin 2:3 (1:0)
Bramki: Juan Camara 41, Jesus Imaz 90+3 - Sebastian Kowalczyk 56, Adam Buksa 74k, Adam Frączczak 85

Jagiellonia Białystok: Damian Węglarz - Jakub Wójcicki, Ivan Runje, Zoran Arsenić, Guilherme Sitya - Martin Pospisil (78' Marko Poletanović), Taras Romanczuk - Tomas Prikryl (71' Mile Savković), Jesus Imaz, Juan Camara - Patryk Klimala

Pogoń Szczecin: Dante Stipica - Jakub Bartkowski, Kostas, Benedikt Zech, Hubert Matynia - Damian Dąbrowski, Zvonimir Kożulj - Marcin Listkowski (62' Santeri Hostikka), Spiridonović (77' Adam Frączczak), Sebastian Kowalczyk - Aleksander Buksa
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl