Kultura i Rozrywka

Wróć

Dobry Dom zły

2009-12-08 00:00:00
Horror? - w filmie trwa tylko kilka minut. Sensacja? - to, że roi się w nim od milicjantów, chyba nie do końca o tym decyduje. Czarna komedia? - też niezupełnie. Sugeruję inne rozłożenie akcentów: tragifarsa - straszna i bardzo dobra.
Lata 70. Szczęśliwy zootechnik Edek (Arkadiusz Jakubik) zupełnie niespodziewanie traci żonę. Rozpija się, zaniedbuje, zwalniają go z pracy w PGRze. W końcu postanawia zacząć od nowa. Sprzedaje wszystko co mu zostało i wyrusza gdzie już dalej być nie może, do Krosna. Do celu wiezie go pekaes, który psuje się po drodze. Bohater postanawia więc dostać się tam pieszo. O deszczowym zmierzchu trafia do gościnnego domu na odludziu małżeństwa Dziabasów (Kinga Preis i Marian Dziędziel). Przez długi czas nic nie wskazuje, że będzie to tytułowy dom zły.

Śnieżna i mroźna zima. Milicyjny patrol stoi przy nieuczęszczanej drodze. Po jakimś czasie do dużego Fiata dołącza Nyska. Jest porucznik, pijany prokurator, kilku funkcjonariuszy (w tym ciężarna milicjantka) i mężczyzna w uniformie zakładu karnego. Dopiero po chwili orientujemy się, że do chaty z widokiem na Bieszczady trafił oddział kryminalny i Edek, którzy wspólnie próbują odtworzyć wydarzenia sprzed 4 lat...

Choć opis fabuły kojarzyć się może z amerykańskim filmami dla nastolatków, nic bardziej mylnego. Mimo, że nie brakuje w nim komicznych scen, to główny bohater zabiera nas przede wszystkim w świat brutalności, brudu i biedy. W filmie roi się od wulgarności. Poza namacalną brzydotą widać także ciemną stronę ludzkiej duszy. Dotyczy to tak samo wieśniaka, milicjantów (tu próbuje bronić się porucznik Mróz, w tej roli Bartłomiej Topa) jak i innych funkcjonariuszy PRL-owskiego systemu - prawda, nie ma takiej - przebrzmiewa filmowe motto. Dom zły to mocny i wymowny obraz.

Scenarzysta i reżyser, Wojciech Smarzowski, w swojej najnowszej produkcji w pewnym stopniu bazuje na konwencji Wesela, także obsada obu filmów jest bardzo podobna. W Domie rozłożył jednak zupełnie inaczej akcenty - to przede wszystkim dramat, a dopiero później komedia. Film Smarzowskiego to dobre zdjęcia i świetnie dobrany dźwięk (bądź jego brak). Po Rewersie jest kolejnym przykładem na potwierdzenie wyjątkowości tegorocznego festiwalu w Gdyni. Od dawna polskie kino nie podało nam czegoś tak zupełnie odmiennego (mimo, że Dom zły porównuje się do Fargo braci Cohen).
E.S.