Deklasacja! Jaga weszła w rundę po mistrzowsku. 10 minut i z rywala nie było co zbierać!
Tylko jednego meczu potrzebowała Duma Podlasia, by przeskoczyć w tabeli Raków i znaleźć się na pozycji wicelidera. W niedzielę (2.02) Żółto-Czerwoni potwierdzili wysoką formę z gier sparingowych i wręcz zabawili się z Radomiakiem Radom. Mistrzowie Polski rozbili swego przeciwnika aż 5:0.
Jagiellonia Białystok
Początek jak z bajki
Jagiellonia granie w 2025 r. rozpoczęła od domowego starcia z Radomiakiem Radom. Niedzielne spotkanie było gorące, jeżeli chodzi o to, co działo się na trybunach, bo kibice Dumy Podlasia obchodzili podczas inauguracji wiosny Święto Ultry, ale dużo działo się też na murawie Chorten Areny zaraz po pierwszym gwizdku Szymona Marciniaka.
Od początku meczu mocne tempo narzucili gospodarze, którzy już w kilka minut stworzyli sobie trzy niezłe okazje do zdobycia gola. Najpierw celnie głową uderzył Afimico Pululu, ale piłka padła łupem Kikolskiego, potem świetnej akcji białostoczan nie zdołał zamknąć Hansen, po czym do strzału doszedł Miki Villar. Hiszpan, któremu asystował Jesus Imaz, przymierzył celnie, a ponieważ błąd przy swojej interwencji popełnił bramkarz gości, Jagiellonia od 4. minuty prowadziła 1:0.
Radomiak jeszcze nie otrząsnął się po stracie pierwszego gola, a już miał do odrobienia aż dwie bramki. Zaledwie 180 sekund później mistrzowie Polski przeprowadzili bowiem przepiękną, koronkową akcję, którą wykończył Pululu i na tablicy rezultatów widniał wynik 2:0. Czy na tym podlaski zespół poprzestał? Otóż nie. Chwilę po kolejnym wznowieniu rywalizacji od środka boiska Miki Villar zacentrował futbolówkę na głowę Imaza, a ten uderzeniem tuż przy słupku podwyższył rezultat na 3:0 i Radomiak znalazł się na kolanach. Po 10 minutach gry było już w zasadzie po meczu, a kibicom mógł w tym momencie przypomnieć się bój z ostatniej kolejki poprzedniego sezonu przeciwko Warcie Poznań. Wtedy Jaga także ekspresowo wyszła na prowadzenie 3:0, pozbawiając tym samym rywali nadziei na korzystny wynik i - co ciekawe - wtedy przeciwnik również biegał po białostockim boisku w zielonych strojach.
Mniej więcej po kwadransie zmagań mecz się jednak wyrównał, a wszystko dlatego, że podopieczni Adriana Siemieńca chwilowo postanowili spuścić nieco z tonu. To poskutkowało tym, że piłka kilka razy znalazła się w polu karnym gospodarzy, ale do siatki nie wpadła. W jednej z lepszych sytuacji gości świetną interwencją po strzale głową popisał się Abramowicz, ale ewentualne trafienie i tak nie zostałoby uznane, gdyż wcześniej futbolówka opuściła plac gry.
Wydawało się zatem, że Radomiak jest blisko zdobycia swojego pierwszego gola, a tymczasem to mistrzowie Polski znów znaleźli sposób na defensywę rywala. W 33. minucie ekipa z Radomia źle wyprowadziła piłkę z własnej połowy, co skończyło się odbiorem Michala Sacka, który natychmiastowym podaniem uruchomił Afimico Pululu. Napastnik Jagi popędził następnie przed siebie i uderzeniem lewą nogą podwyższył wynik potyczki na 4:0. Ostatecznie pierwsza połowa spotkania zakończyła się rezultatem 5:0, bo tuż przed zejściem do szatni Macieja Kikolskiego, po kolejnej pięknej akcji białostoczan, po raz drugi w niedzielne popołudnie pokonał Jesus Imaz. Deklasacja? To mało powiedziane.
Po przerwie mistrz okazał się łaskawy
Druga część starcia oczywiście nie była już tak widowiskowa, ale i tak białostoccy kibice nie mieli na co narzekać, bo wciąż na murawie dominowała Jagiellonia. W 53. minucie groźny strzał oddał niezwykle aktywny w niedzielne popołudnie Imaz, niedługo potem stuprocentowej okazji nie wykorzystał Jarosław Kubicki, choć sędzia Szymon Marciniak i tak odgwizdał pozycję spaloną, po czym niecelnie główkował Mateusz Skrzypczak.
W ostatnim kwadransie potyczki także było ciekawie, gdyż zewnętrzną stronę słupka obił z rzutu wolnego wprowadzony po przerwie Darko Churlinov, za moment Lamine Diaby-Fadiga z kilku metrów trafił w Kikolskiego, a następnie piłkę do siatki wepchnęli zawodnicy Radomiaka, lecz gol ten nie został uznany z powodu ofsajdu.
W końcowych fragmentach starcia przyjezdni mogli już w prawidłowy sposób pokonać Sławomira Abramowicza, ale po główce Pedro Henrique futbolówka trafiła jedynie w słupek, dlatego do zmiany rezultatu nie doszło i Jagiellonia wygrała niedzielne spotkanie 5:0.
Jagiellonia Białystok - Radomiak Radom 5:0 (5:0)
Bramki: Miki Villar 5, Afimico Pululu 7, 33, Jesus Imaz 10, 45
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Dusan Stojinović, Joao Moutinho (61' Enzo Ebosse) - Miki Villar (71' Oskar Pietuszewski), Leon Flach, Jarosław Kubicki, Jesus Imaz (71' Tomas Silva), Kristoffer Hansen (61' Darko Churlinov) - Afimico Pululu (71' Lamine Diaby-Fadiga)
Radomiak Radom: Maciej Kikolski - Zie Ouattara, Rahil Məmmədov, Marco Burch, Paulo Henrique - Jan Grzesik, Christos Donis (75' Francisco Ramos), Roberto Alves (58' Bruno Jordao), Rafał Wolski (75' Paulius Golubickas), Rafael Barbosa (58' Capita) - Pedro Perotti (58' Abdoul Tapsoba)
Żółte kartki: Mateusz Skrzypczak (Jagiellonia Białystok) oraz Zie Ouattara (Radomiak Radom).
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl