Aktualności

Wróć

Debata o lotnisku Krywlany bez obecności mieszkańców. Jak przebiegła?

2021-04-14 16:35:59
W środę (14.04) odbyła się debata nt. lotniska Krywlany z udziałem prezydenta Białegostoku, przedstawicieli Lasów Państwowych, a także reprezentantki Stowarzyszenia Okolica. Co z niej wynikło?
Malwina Witkowska
Kwestia przyszłości Białegostoku

Urszula Boublej, rzecznik prasowy prezydenta poinformowała, że ze względu na odmowę sanepidu i wymogi sanitarno-epidemiczne, w debacie na Stadionie Miejskim w Białymstoku nie mogło wziąć udziału 25 mieszkańców, którzy zadeklarowali obecność na debacie nt. lotniska Krywlany.

- Martwi mnie to, że jesteśmy w takim wąskim gronie - powiedział na wstępie prezydent Tadeusz Truskolaski.

Debata została zorganizowana przede wszystkim na prośbę Stowarzyszenia Okolica, które od kilku miesięcy walczy o to, by w lesie Solnickim nie wycięto 15 tys. drzew stanowiących przeszkody lotnicze.

- Jest to debata o przyszłości Białegostoku. Czy będziemy mieli czynnik, który będzie rozwijał miasto czy zaciągniemy hamulec? - pytał Truskolaski. - Teraz jest kwestia przyszłości i kwestia tego co się będzie działo z lotniskiem i pasem startowym. Mamy certyfikację na 850 m, ale ta odpowiedzialność każe mówić, że to jest jedyna szansa, aby miasto i województwo podlaskie nie było białą plamą na polskiej mapie lotniczej - dodał.

Lasy Państwowe przejmą lasy miejskie?

Były dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Białymstoku w latach 2008-2015 Ryszard Ziemblicki podkreślał, że lasem nie jest de facto tylko drzewostan.

- Lasem w rozumieniu ustawy są także drogi czy szkółki leśne - mówił były dyrektor. - Miasto posiada w swoich zasobach lasy komunalne ok. 230 ha i one byłby dalej lasami miejskimi, ale pod innym zarządcą - tłumaczył Ziemblicki.

Prezydent wyszedł z propozycją zamiany lasów, a ku jemu zdziwieniu obecny dyrektor RDLP Adam Kwiatkowski powiedział, że taka opcja jest możliwa.

- Myślę, że głównym elementem jest to, że trzeba zacząć rozmawiać i szukać rozwiązań. My nie jesteśmy ekspertami do przeszkód lotniczych, my o samolotach wiemy tyle, że latają - stwierdził Kwiatkowski.

Inwestycja bez perspektyw

Prezydent podkreślał, że z białostockiego lotniska nie będą mogły odbywać się loty transoceaniczne.

- Wystarczy jedna destynacja zagraniczna i dwie destynacje krajowe. Jednak, żeby do tego doszło musi być odblokowany cały pas, na 1350 metrów długości, a to tego trzeba wyciąć przeszkody lotnicze - poinformował Truskolaski.

- Mówimy tutaj o 15 tys. drzew i 80 ha lasu Solnickiego. Ma on charakter ochronny, ponieważ lasy zatrzymują zanieczyszczające cząsteczki, które są związane ze smogiem. Lasy służą także do rekreacji i do oddychania. Wycinka to bardzo duża ingerencja w środowisko, a także w nasze zdrowie - odparła Katarzyna Sztop-Rutkowska reprezentująca Stowarzyszenie Okolica.

Dodała, że Krywlany są już lotniskiem, bo lądują tam samoloty.

- Ja uważam, że lotnisko jest potrzebne. Natomiast, my potrzebujemy lotniska regionalnego. A to lotnisko, które państwo oferują jest niestety wyrzuceniem ogromnej ilości pieniędzy, co najmniej 130 mln zł do roku 2025, w inwestycję, która jest bez perspektyw i bez możliwości rozwoju - podkreślała Katarzyna Sztop-Rutkowska.

Rekompensata za wycięte drzewa

Zdaniem przedstawicielki Stowarzyszenia Okolica możliwości rekompensaty za wycinkę nie ma. Natomiast prezydent uważa inaczej.

- Wycinka tych przeszkód lotniczych jest bolesna i nikt nie podejmuje takich decyzji z przyjemnością. Jednak jest możliwość kompensaty. Obiecuję, że w ciągu kilku lat posadzimy w Białymstoku dwa razy tyle drzew ile zostanie wyciętych - zapowiedział prezydent Truskolaski.

Odwołując się do odpowiedzi Sztop-Rutkowskiej dodał: Państwo nie macie nic do zaoferowania, mówicie o jakimś wyimaginowanym lotnisku regionalnym, które nie powstanie nigdy.

Natomiast Katarzyna Sztop-Rutkowska zarzuciła miastu, że zdjęcia wykorzystywane w gazetkach lub billboardach przedstawiające chłopca, a nad nim pasażerski samolot są kłamstwem, ponieważ tak duże samoloty nie będą mogły latać z Krywlan. Stwierdziła, że nawet gdyby pas został wydłużony to latać tam będą mogły tylko małe czartery.

Lotnisko poza usunięciem przeszkód wiąże się także ze zwiększonym hałasem, który szczególnie może być uciążliwy dla mieszkańców Dojlid Górnych i okolic. Niektórzy białostoczanie uważają, że lotnisko jest potrzebne, ale nie powinno znajdować się na Krywlanach.

Trwają rozmowy z przewoźnikami

Piotr Niewiarowski ekspert ds. infrastruktury lotniczej potwierdził, że z Białegostoku będą mogły latać samoloty turystyczne np. na greckie wyspy.

- Lotnisko ma być dostępne dla wszystkich. Gdy pojawi się infrastruktura, wówczas także pojawią się przewoźnicy - przewiduje uwagę Niewiarowski.

Jak poinformowała Urszula Boublej, miasto przed pandemią rozmawiało z przewoźnikami m.in. firmą LOT czy firmą SprintAir, z którą w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie.

- Aktualnie problemem jest długość pasa. My potrzebujemy długości min. 1300-1400 m pod nasze samoloty. Zarówno loty krajowe, jak i międzynarodowe z takiego pasa byłyby możliwe - stwierdził wiceprezes firmy SprintAir Jarosław Chłopecki.

Warto dodać, że lotnisko nie będzie tylko dla czarterów czy biznesmenów.

- Loty rejsowe też są możliwe. Ja nie zakładam, że samolot będzie startował co 15 min., natomiast kwestia czarteru i biznesu zależy od tego, kto będzie chciał przylecieć. My jako samorząd będziemy chcieli dopłacać do lotów regularnych, aby białostoczanie mogli polecieć na wakacje - oznajmił prezydent.

- Chcemy iść małymi kroczkami do przodu. Mamienie i opowiadanie głupot o lotnisku regionalnym jest wprowadzaniem w błąd - podkreślał. - Chcemy teraz zadbać o mieszkańców, żeby i oni mogli korzystać z lotniska, a nie tylko osoby z branży biznesu - podsumował Tadeusz Truskolaski.
Malwina Witkowska
malwina.witkowska@bialystokonline.pl