Dawno temu nad Białką. Takie smakołyki królowały na ucztach u Branickich
Jedna z najbardziej wytwornych siedzib magnackich Rzeczypospolitej, białostocki dwór Branickich zawsze zaskakiwał gości oryginalnym menu.
Wikipedia
Własna pomarańczarnia
Królujące na stołach mięsa z sarny, jelenia czy dzika pochodziły z wielkiego białostockiego zwierzyńca, w którym tę złowioną zwierzynę przechowywano lub hodowano. W połowie XVIII wieku w tutejszym zwierzyńcu żyło ok. sześćdziesięciu jeleni i stu danieli. Na stołach Branickich równie ważne miejsce zajmował drób i dzikie ptactwo. Dwór posiadał własną bażantarnię i kuropatwiarnię, gdzie zdobycze z leśnych polowań mogły być czasowo hodowane. Na magnacki stół trafiały nieraz i mniejsze ptaszki bekasy, cietrzewie, jarząbki, jemiołuszki i skowronki. Przy tak dużym asortymencie mięs Braniccy delektowali się także pasztetami z królików własnej hodowli, czy pstrągów rzecznych i sprowadzanych przez Warszawę ostryg.
Jak przystało na magnacką kuchnię, w menu Branickich nie mogło zabraknąć owoców. Długo traktowano je bardziej jako przysmak, niż stały element diety. Braniccy prowadzili też własne plantacje owoców. Sprowadzeni z zagranicy ogrodnicy hodowali na potrzeby dworu brzoskwinie i pomarańcze.
Wino dla elity
Wzmianki o alkoholu na dworze Branickich są w źródłach najbardziej rozległe. W pałacu pijano głównie wino - trunek w tamtych czasach elitarny i drogi. Piwnice Jana Klemensa skrywały wina tureckie, reńskie, hiszpańskie, burgundzkie, pigwowe, francuskie czy dereniowe. Wódki na dworze Branickich raczej nikt nie spożywał - wtedy była ona uważana bardziej za lekarstwo, niż trunek. Co ciekawe, również świeże piwo trafiało na stoły Branickich z białostockiego browaru dworskiego. Pałacowe życie urozmaicała też tabaka, którą Izabela Branicka kazała dla siebie sprowadzać z Warszawy.
Judyta Kokoszkiewicz
24@bialystokonline.pl