Dawno temu nad Białką. Przyłapano oszustów z podlaskiego oddziału poczty
Łącznie 195 przestępstw popełnili dwaj urzędnicy pocztowi w Gródku Białostockim. O aferze rozpisywały się przedwojenne białostockie brukowce...
Morguefile
Czytając w gazetach o wysokim kursie dolarów, Naczelnik Urzędu Pocztowego w Gródku Białostockim i jego pomocnik zapragnęli także dostawać dolary w listach. Przychodziło to im z niezwykła łatwością. Kazimierz Mancarz i Witold Mucha zawarli spółkę, która polegała na tym, że Mucha będzie przeglądał listy z Ameryki, a gdzie znajdzie dolary, podzieli się z Mancarzem. Przez kilka miesięcy panowała w urzędzie pocztowym idylla. Gdy przyszła jakaś kobieta i, okazując list, powiedziała, że wyjęte zostały dolary, Mancarz nie namyślając się, pytał ile, i zaraz płacił żądaną sumę.
Oszuści na poczcie
Czasy się pogorszyły i coraz mniej listów z dolarami przychodziło do Gródka Białostockiego. Wspólnicy wpadli na nowy pomysł nalepiania starych marek (znaczków) w miejsce nowych i znowu zarabiali dość duże sumy. Prawie połowa mieszkańców otrzymywała listy od adresatów, że muszą płacić kary za nienaklejone znaczki pocztowe. W rezultacie, dzięki przypadkowi cała afera wykryła się i tak obaj urzędnicy stanęli przed Sądem Okręgowym w Białymstoku, który skazał każdego na trzy lata więzienia.
Judyta Kokoszkiewicz
24@bialystokonline.pl