Dawno temu nad Białką. Hotel samobójców
Ponura sława hotelu Wilhelma Ostrowskiego, który na początku XIX wieku stanął przy ulicy Sienkiewicza 15 niosła się latami po całym Białymstoku.
sxc.hu
Strzelanina na ulicy
Pierwsze wzmianki o dramatycznej historii hotelu pochodzą już z 1907 roku, kiedy to w ciepłe, niedzielne popołudnie, ulicą powoli jechał konny tramwaj. W jego odkrytym wagoniku siedziało kilka osób, a wśród nich komendant stacji kolei poleskiej pułkownik Szreter. Kiedy konka zbliżała się do nieistniejącej już ul. Sofijskiej, nagle ciszę ulicy rozerwały rewolwerowe wystrzały. Szybko wybuchła panika. Spłoszone hukiem konie z trudnością dały się opanować woźnicy. Za chwilę przerażeni pasażerowie tramwaju zauważyli leżące na ławce bezwładne ciało pułkownika Szretera. To właśnie do pobliskiego hotelu Wilhelma Ostrowskiego wbiegł jeden ze świadków, by niezwłocznie zatelefonować na policję.
Krwawy dramat
Na początku 1936 r. o tym miejscu znów mówiło całe miasto. W jednym z pokojów rozegrał się tu bowiem kolejny krwawy dramat. W sobotę, 18 stycznia, chwilę po północy w recepcji hotelu pojawiła się para młodych ludzi. Recepcjonista meldując ich, zapisał w księdze gości: Aleksander Borsztejn, lat 26, i Regina Zającówna, lat 20. Tajemniczy goście poprosili o najlepszy pokój i życząc dobrej nocy, udali się na piętro hotelu. Kilka godzin później cały personel zaalarmowany został odgłosem strzałów rewolwerowych. Nikt nie miał wątpliwości, gdzie one padły. Szybko trzeba było wyważyć zamknięte od środka drzwi pokoju. Widok przeszywał grozą - na podłodze, w kałużach krwi, leżeli Zającówna i Borsztejn. W policyjnym śledztwie udało się ustalić, że samobójcy nie byli oficjalnym narzeczeństwem, jednak często przebywali razem, i niewątpliwie łączyły ich bliższe stosunki.
Ponurą historię hotelu Ostrowskiego dopełnił fakt, że w 1941 r. stał się on siedzibą białostockiego gestapo. Gdy w lipcu 1944 r. budynek spalono, białostoczanie odetchnęli z ulgą.
Judyta Kokoszkiewicz
24@bialystokonline.pl