Dawid Podsiadło porwał Białystok. Wypełniona po brzegi sala i tańce [ZDJĘCIA]
Jesteście szaleni! - mówił do roztańczonej białostockiej publiki Dawid Podsiadło. Szczelnie zapełniona widownia zgotowała wokaliście owację.
Michał Kardasz
Od tygodni koncert w Teatrze Dramatycznym był wyprzedany - okazało się, że Białystok był bardzo ciekaw tego młodzieńca z burzą loków na głowie, który wygrał talent show X Factor. Niedawno nagrał też płytę Comfort & Happiness, która brzmi tak, że wielu artystów polskiej sceny może mu tylko pozazdrościć.
Dominują na niej nastrojowy, głęboki wokal i melodyjne brzmienia, ale nie brakuje też roztańczonych kompozycji. I taki właśnie - roztańczony i pełen pozytywnych emocji - był koncert w Białymstoku.
Po openerze Jump rozległy się pierwsze dźwięki przebojowych Trójkątów i kwadratów, a publika zerwała się z miejsc i zaczęła tańczyć.
- Przepraszam, że będę podciągał spodnie, ale strasznie mi spadają - z rozbrajającą szczerością wyznał Dawid.
Przejmujące emocje przyniosło Bridge, a zapomnienie w tańcu - No. Podczas tego drugiego numeru w publikę poleciały balony, zabawa trwała w najlepsze, a Dawid zaprezentował swoje koncertowe, taneczne oblicze.
- Ostudzam was - zwracał się do rozpalonych fanek artysta. Te chórem odpowiedziały: - Nie!
W skupieniu wysłuchały jednak nastrojowych kompozycji, m.in. Vitane i !H.a.p.p.y!. Po nich przyszedł czas na niespodziankę, czyli niebieskie pudełko. Czekoladki, błyszczyk, paczka Fruittelli, etopiryna - można w nim znaleźć przeróżne przedmioty, swoje mogli też dołożyć słuchacze z Białegostoku.
W zmienionej, z gitarą akustyczną i akordeonem, aranżacji zabrzmiało And I. Następnie Dawid zapowiedział nowy utwór przygotowany na drugą solową płytę. Po nim I'm searching płynnie przeszło w wyśpiewane falsetem Elephant. Na finał Nieznajomy. Publiczność zgotowała artyście owację na stojąco. Dawid wrócił na scenę i zapowiedział: - No to gramy dalej!
Przy S&T (w alternatywnej, mrocznej wersji) w szalony taniec rzuciły się nie tylko najzagorzalsze fanki wokalisty (na białostocki występ przygotowały transparenty). Dawkę pozytywnych emocji dostarczył też cover Train with no name The Veils. Choć muzycy zniknęli ze sceny, to jeszcze nie był koniec. Brawa nie milkły, a zespół z Dawidem na czele - ku zaskoczeniu wszystkich - ponownie się pojawił. Na przekór tytułowi - No było celnym finałowym strzałem. Po koncercie wianuszek fanek czekał na artystę pod sceną.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl