Czy istnieje niewolnik idealny? Emigranci w Teatrze Dramatycznym [ZDJĘCIA]
Emigranci Sławomira Mrożka to jeden z najbardziej znanych polskich dramatów. Realizatorzy białostockiego przedstawienia odczytali klasykę na nowo i wpisali ją we współczesny kontekst. Z dużym sukcesem.
Bartek Warzecha
Sylwestrowa noc. W ciasnej sutenerze gnieździ się dwóch skrajnie różnych ludzi. Jeden jest typowym emigrantem za chlebem, który ciężko pracuje oszczędzając każdy grosz. Drugi to typowy intelektualista, emigrant polityczny - w białostockim przedstawieniu przybysz zza wschodniej granicy, dokładnie z Białorusi.
Błyskotliwy duet polsko-białoruski
Objawieniem Emigrantów jest Oleg Garbuz, aktor Narodowego Teatru im. Janki Kupały w Mińsku na Białorusi. Niezwykle autentyczny, mówiący ze wschodnim akcentem (wplata też fragmenty po białorusku), właściwa osoba na właściwym miejscu. Wnosi świeżość i tworzy przekonujący duet z Mateuszem Witczukiem, od którego wyszedł pomysł zrealizowania tekstu Mrożka w ramach Sceny Inicjatyw Artystycznych. Błyskotliwe aktorstwo to największy atut białostockich Emigrantów. Można odnieść wrażenie, że dramat jest specjalnie dla nich napisany. Ten spektakl to także triumfalny powrót do Teatru Dramatycznego Krzysztofa Rekowskiego – entuzjastycznie odebrane zostały jego Glany na glanc'.
Żaden człowiek nie jest psem
Dlaczego tak różne postaci na emigracji zamieszkały razem? A nawet więcej. Intelektualista ze Wschodu karmi współlokatora swoimi konserwami (żeby ten nie musiał jeść karmy dla psów), częstuje herbatą, użycza cukru, a nawet opłaca czynsz za kilka miesięcy. Choć dobrze wie, że zarobione pieniądze robotnik chowa do maskotki psa Pluto.
Czy chcesz, by Nowy Rok zwymiotował na twój widok? - pyta go i namawia do zmiany skarpetek. Z kufra wyciąga alkohol i w trakcie noworocznego toastu uświadamia swojemu towarzyszowi, że jest zwykłym niewolnikiem. Pieniędzy, rodziny, żony, obyczajów. Niewolnikiem, który jest mu jednak potrzebny...
Czy można uwolnić się od własnych ograniczeń?
Białorusin też był kiedyś niewolnikiem, krępował go strach i dlatego wyjechał jako emigrant polityczny. Na obczyźnie postanowił stworzyć książkę o współczesnym niewolnictwie. Ale potrzebował wzoru. To współlokator okazał się niewolnikiem idealnym. Sylwestrowa rozmowa doprowadza go do rozpaczy. Drze na strzępy zarobione pieniądze, chcąc pokazać w ten sposób, że może się od nich uwolnić. Jednak obaj tracą - intelektualista wzór niewolnika, a robotnik kilka lat ciężkiej pracy, które będzie musiał odrobić. Czy możliwe jest więc uwolnienie się od własnych ograniczeń? Warto próbować, ale zawsze czeka jakaś granica. Choć Białorusin pociesza: Jeszcze można zacząć wszystko od początku.
Obudzić się z bydlęcego snu
Siłą dramatu Mrożka jest jego ponadczasowy charakter i wciąż aktualne przesłanie. Człowiek to wciąż niewolnik własnych pragnień, dążeń, marzeń. Realizatorzy białostockiego spektaklu słusznie wpisali tę ideę we współczesny kontekst. Zabieg ten wypadł przekonująco. Zarówno pod względem aktorskim (żywy duet Polak-Białorusin), jak i koncepcji. Trudno bowiem znaleźć bardziej zniewolony (ideologicznie, politycznie) w naszym najbliższym otoczeniu naród niż Białorusini. Naturalnym więc wydaje się uczynienie jednego z bohaterów spektaklu obywatela Białorusi. Może jest szansa, że nasi sąsiedzi obudzą się z bydlęcego snu?
Najbliższe spektakle 6-8 czerwca na małej scenie Teatru Dramatycznego.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl