Czy białostocki ginekolog jest winny śmierci dziecka? Sąd nadal wstrzymuje się z decyzją
Nie ma jeszcze wyroku w sprawie ginekologa z białostockiego szpitala. Michał Z. został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Sąd do wydania decyzji potrzebuje dodatkowych opinii jeszcze jednego zespołu biegłych.
pixabay.com
Sprawa została odroczona
W listopadzie 2016 r. Sąd Rejonowy w Białymstoku postanowił wstrzymać się z wyrokiem w sprawie ginekologa z białostockiego szpitala oskarżonego o błąd w sztuce, który skończył się śmiercią dziecka. Wówczas podjęta została decyzja o wznowieniu przewodu sądowego i sprawę odroczono bezterminowo.
Argumentowano to tym, że sąd potrzebuje więcej czasu na rozważenie, czy dopuści dodatkową opinię biegłych, którzy byli już w sprawie albo nawet ekspertyzę innego zespołu specjalistów. Ostatecznie sąd zdecydował się na drugą opcję. Teraz czeka on na dowód z opinii ekspertów z Collegium Medicum Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Co muszą ustalić biegli?
Biegli mają m.in. odpowiedzieć na pytanie, czy dokumentacja medyczna zgromadzona w aktach sprawy, zabezpieczona w szpitalu, była prowadzona prawidłowo i pozwala na czynienie ustaleń w sprawie. Biegli sprawdzą także, czy 3 lipca 2012 r. w godz. 14.00–19.15 postępowanie lekarza Michała Z. w stosunku do Małgorzaty D. było zgodne z wymaganiami aktualnej wiedzy i nauki medycznej oraz powszechnie przyjętej praktyki lekarskiej i czy w związku z tym należycie ocenił on stan kliniczny pacjentki na podstawie wyników badań wykonanych w tym dniu.
Sąd chciałby też wiedzieć, jakie działania medyczne ewentualnie mógł i powinien był podjąć oskarżony, aby prawidłowo zdiagnozować stan przedwczesnego odklejenia łożyska oraz czy powinien i mógł przewidywać w godz. 14.00–19.15 na podstawie posiadanej wiedzy dotyczącej stanu klinicznego Małgorzaty D., że wystąpi stan przedwczesnego odklejenia łożyska i potencjalnie jakie objawy wskazywały na to. Biegli mają wskazać także, czy lekarz miał warunki, aby zapobiec takiemu negatywnemu skutkowi.
Sąd potrzebuje również informacji, czy jest możliwe ustalenie (w oparciu o dokumentację medyczną, wyjaśnienia oskarżonego, zeznania świadków) momentu, w którym 3 lipca 2012 r. rozpoczął się proces przedwczesnego odklejenia łożyska, jeżeli tak, to kto i w którym momencie powinien podjąć decyzję o rozwiązaniu ciąży poprzez cesarskie cięcie.
Biegli mają także udzielić odpowiedzi dotyczących kwestii takich jak to: czy doszło, przez działanie lub zaniechanie oskarżonego, do narażenia Małgorzaty D. na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i w jakiej postaci oraz czy doszło u niej do rozstroju zdrowia spowodowanego działaniem lub zaniechaniem oskarżonego (na czym ewentualnie ten rozstrój zdrowia polegał). Jeżeli tak się stało, to na jaki czas (czy oskarżony miał wpływ na powstanie bądź niepowstanie u pokrzywdzonej stanu przedwczesnego odklejenia łożyska i nadmiernego krwawienia).
- Teraz biegli mają 3 miesiące na sporządzenie opinii z ewentualną możliwością, gdyby zaszła taka konieczność, przedłużenia tego terminu - informuje Adrian Janczuk, starszy sekretarz z biura prasowego Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Co się wydarzyło?
Przypomnijmy, że prokurator zażądał dla Michała Z. 9 miesięcy więzienia w zawieszeniu, grzywny i 2-letniego zakazu wykonywania zawodu. Natomiast obrona chciała uniewinnienia.
Cała sprawa dotyczy tego, co zdarzyło się w lipcu 2012 r., kiedy na SOR Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku zgłosiła się kobieta w 39. tygodniu ciąży z podwyższonym ciśnieniem tętniczym. Skierowano ją na oddział patologii ciąży, aby wykonać potrzebne badania i rozpocząć ewentualne leczenie.
Michał Z. porozmawiał z pacjentką, przejrzał dokładnie historię jej choroby, nie zlecił jednak żadnych dodatkowych badań. Około godz. 18.20 tętno płodu było wciąż wyczuwalne. W tym samym czasie lekarz musiał zająć się inną pacjentką z epilepsją, która miała napady padaczki.
Po godz. 19.00 tętno płodu nie było już wyczuwalne, lekarze podjęli więc wspólnie decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Dziewczynka była już wtedy martwa. W czasie zabiegu doszło do obfitego krwawienia, które zagrażało życiu matki.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl