Czujniki dymu. Są potrzebne, ale nie każdy działa tak, jak powinien
Inspekcja Handlowa skontrolowała przedsiębiorców - z różnych województw - którzy sprzedają detektory tlenku węgla. Okazało się, że wiele z nich miało różnego rodzaju wady, w tym niewłączanie się urządzenia w sytuacji zagrożenia.
asp. Ireneusz Jurkowicz
Czad - cichy zabójca
Na zatrucie tlenkiem węgla jesteśmy narażeni podczas pożaru lub gdy dogrzewamy się np. gazem bądź węglem, a piece lub przewody kominowe są nieszczelne. Czad jest bezwonny i bezbarwny, a więc trudny do wykrycia. Już długotrwałe wdychanie tlenku węgla o stężeniu 50 ppm (ang. parts per million – ilość cząsteczek CO w 1 mln cząsteczek powietrza) może być groźne dla małych dzieci lub osób starszych.
Z danych Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku wynika, że w poprzednim sezonie grzewczym (od 1 października 2016 do 31 marca 2017 r.) tlenek węgla nikogo w naszym regionie nie zabił, a w tym (od 1 października 2017 r. do teraz) – jest 1 ofiara śmiertelna. W tym przypadku doszło do zatrucia tlenkiem węgla w pojeździe, który znajdował się w garażu.
- Należy podkreślić, że nie istnieje inny sposób wykrywania obecności szkodliwych stężeń tlenku węgla w powietrzu niż czujnik elektroniczny - wskazuje mł. bryg. Marcin Janowski, rzecznik prasowy Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP.
Błędy dotyczące detektorów
Natomiast z drugiej strony od grudnia 2016 r. do grudnia 2017 r. Inspekcja Handlowa sprawdzała przedsiębiorców z różnych województw, tych, którzy mają w swojej ofercie detektory tlenku węgla. W sumie skontrolowano 104 modele czujników, czyli ponad połowę dostępnych na polskim rynku. Zakwestionowanych zostało 41 z nich.
Okazało się, że najwięcej nieprawidłowości dotyczyło oznakowania i instrukcji użytkowania. Brakowało w nich m.in. ważnych dla konsumentów ostrzeżeń np., że urządzenie musi instalować fachowiec.
Co więcej, 21 modeli czujników przeszło badania w specjalistycznych laboratoriach. Eksperci weryfikowali, czy przy konkretnym stężeniu CO (30 ppm, 50 ppm, 100 ppm, 300 ppm) alarm uruchamia się w odpowiednim czasie. Na przykład przy stężeniu 300 ppm powinien się włączyć, zanim miną 3 minuty, a przy stężeniu 100 ppm – między 10. a 40. minutą. Eksperyment ten pokazał, że w 7 czujnikach alarm nie działał tak, jak powinien – albo nie włączał się w ogóle, albo następowało to zbyt późno lub zbyt wcześnie.
Efektem kontroli jest 5 postępowań administracyjnych. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów rozważa wszczęcie kolejnych takich działań. Wadliwe czujniki zostały wycofane ze sklepów. Natomiast informacje o dwóch detektorach, wobec których zakończyły się już postępowania, trafiły do bazy o nazwie RAPEX, w której państwa Unii Europejskiej ostrzegają o niebezpiecznych produktach. Katalog ten znaleźć można w internecie.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl