Kultura i Rozrywka

Wróć

Czas Apokalipsy. Powrót?

2003-08-12 00:00:00
Od premiery 'Czasu apokalipsy' upłynęło blisko ćwierć wieku. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, oczywistym staje się fakt, iż arcydzieło Francisa Forda Coppoli to jedno z największych kinematograficznych dokonań wszech czasów. Film okrywa hańbą bojaźliwość współczesnego Hollywoodu.
Oglądając ten spektakl wznosisz się na wyżyny doznań, które może wyzwolić w człowieku sztuka filmowa.

Niestety, czyni to bardzo rzadko. Jak w zwierciadle znajdują tu swoje odbicie nasze uczucia wobec wojny
wietnamskiej. Każdej wojny. Osobom, które brały w obronę żenujące banały pokroju widowiska 'Pearl Harbour', odpisywałem: 'Obejrzyj 'Czas apokalipsy' i przemyśl różnicę.'

Obecnie film trafia do nas w nowej wersji, o 49 min. dłuższej od oryginału. Najbardziej nieoczekiwanym
jej aspektem nie są bynajmniej sceny dodatkowe, ale jakość nowych kopii filmu. Niekwestionowany ekspert
w dziedzinie ich produkcji, Jeff Joseph powiedział: 'Mamy tu do czynienia z zastosowaniem starego pionierskiego procesu opracowanego przez Technicolor. Zamiast chemicznego wywoływania kolorów, barwniki nanoszone są na taśmę bezpośrednio, czego rezultatem jest oszałamiający klasyczny wygląd a la Technicolor z lat 40-ych i 50-ych: wspaniale nasycony, kontrastowy, 'żywy', z głębokimi odcieniami szczerej czerni.'

Zatem fizyczny 'wygląd' filmu jest zachwycająco 'soczysty' i kontrastowy. Testowany aktualnie cyfrowy zapis obrazu niesie ze sobą ryzyko utraty podobnych wrażeń. Coppola równie niezwykłe efekty uzyskuje w przypadku zremasterowanej ścieżki dźwiękowej. Podczas seansu 'Powrotu' przypomniałem sobie światową premierę filmu w Cannes w 1979 roku, kiedy to sala festiwalowego pałacu była tak wypełniona światłem i dźwiękiem, że towarzyszyło mi osobliwe uczucie 'zatopienia' w audio-wizualnej przestrzeni; w pierwszej fazie sceny ataku na wietnamską wioskę dźwięk niewidocznych, nadlatujących helikopterów dobiegł mnie od tyłu, by za chwilę 'przemieścić się' nad głową - tak, to prawda, wielu widzów w odruchu bezwarunkowym
pochyliło wówczas głowy.(...)

Gwoli przypomnienia: 'Czas apokalipsy' zainspirowała nowela Josepha Conrada pt. 'Jądro ciemności' opowiadająca o pewnym Europejczyku o nazwisku Kurtz, który spenetrował najdalsze zakątki Kongo i otoczony boskim kultem przez miejscową ludność, osiadł w dzikiej krainie na stałe. W górę rzeki zmierza łódź, której załoga ma go odszukać; podczas wyprawy jej dowódca-narrator stopniowo traci wiarę w cywilizacyjny porządek; przytłacza go ogrom otaczającej dżungli - bezwzględnego darwinowskiego poligonu, na którym każda żyjąca istota nieustannie walczy o przetrwanie. U kresu podróży bohater odnajduje nie tyle Kurtza, co prawdę, którą Kurtz zdążył już odkryć na długo przed nim; prawdę o tym, że nasza codzienność, nasze troski i czyny tworzą kruchą konstrukcję spoczywającą niepewnie na obrzeżach łakomej paszczy nienasyconej natury, która kiedyś bezrefleksyjnie nas pożre.

W filmie Kurtz jest chlubą Armii Amerykańskiej, odznaczonym bohaterem wojennym, który stworzył swoiste sanktuarium w górze rzeki, w samym sercu terytorium wroga i dowodzi członkami plemienia Montagnard niczym prywatną armią. Jego śladem podąża kapitan Willard, którego zadaniem jest likwidacja dezertera przy zachowaniu 'skrajnych uprzedzeń'.

'Czas apokalipsy' składa się z serii niesamowitych sekwencji. (Większość filmów ma szczęście, jeżeli
odnajdziemy w nich przynajmniej jedną wielką scenę...) Najsłynniejszą jest wspomniany nalot na wioskę, rozpoczynający się od taktów 'Cwału Walkirii' Wagnera dosłownie wypluwanych przez głośniki zainstalowane na helikopterach, skutecznie potęgujących przerażenie ludności cywilnej; w finale brutalnej interwencji słyszymy buńczuczną mowę tryumfalną ('Kocham zapach napalmu o poranku!') wygłoszoną na plaży przez pułkownika Kilgore'a (Robert Duvall). Pozostałe odsłony filmu także znalazły swe trwałe miejsce w pamięci kinomanów: monotonny rytm podróży w górę rzeki, niespodziewany atak na wojskową łódź, króliczki Playboya zabawiające żołnierzy, końcowy etap rejsu z onirycznymi obrazami obozu Kurtza (Marlon Brando), sam Kurtz pogrążony w półmroku i wypowiadający swe ponure aforyzmy, nerwowy śmiech odurzonego fotografa (Dennis Hopper) - nadwornego Błazna zbuntowanego Leara-Kurtza.(...)

W notce odreżyserskiej dołączonej do filmu, Coppola podkreśla, że nowe fragmenty nie zostały tak po
prostu wprowadzone w nienaruszoną tkankę wersji oryginalnej; 'Powrót' stanowi raczej 'nową konstrukcję przebudowaną od podstaw'. Wespół ze swym długoletnim montażystą, Walterem Murchem, postanowił
'przemontować film korzystając z dostępnego, niepoddanego obróbce surowego materiału'; w efekcie nawet sceny wyglądające znajomo składają się z innych, alternatywnych ujęć, różniących się od tych, które publiczność zobaczyła wcześniej.(...)

Dłuższy, czy krótszy, poprawiony, czy też nie, 'Czas apokalipsy' pozostaje jednym z centralnych wydarzeń mojego życia, jako miłośnika kina. Film jest epickim spektaklem na skalę, której były w stanie dorównać dokonania zaledwie kilku reżyserów: Tarkowskiego, Leana, Eisensteina, Kurosawy. Możliwość oglądania go w postaci odrestaurowanej jest prawdziwym luksusem. Ta nowa wersja niebawem pojawi się na płytach DVD i z całą pewnością jej obecność w tym formacie będzie wielce pożądana. Ale właściwym miejscem na delektowanie się 'Czasem apokalipsy' jest sala kinowa; usiądź niezbyt daleko od ekranu i pozwól, by Twoje oczy i uszy zostały wypełnione hipnotyzującą wizją. To jest dopiero film...
Roger Ebert, Chicago Sun-Time