Kultura i Rozrywka

Wróć

Cicha radość z tego, że istnieję - droga do kobiecości, intuicyjnej i zmysłowej [WYWIAD]

2021-07-31 11:23:04
Początku nie pamiętam a końca nie widzę - wielowątkowa historia życia pewnej kobiety. Magia, przygoda, odwaga. Słowa nie oddadzą bogactwa doświadczeń. Jednak warto zagłębić się w historię Agaty Morawskiej.
Dom na Skraju Lasu i Łąk na Podlasiu, wokół przestrzeń, bliskość natury. To tutaj zamieszkuje kobieta, która porzuciła jakiś czas temu miejskie życie, odeszła z pracy w korporacji, po to by rozpocząć życie od nowa, po swojemu... Zapytała siebie: Czego pragnę? Co oznacza dobre życie? i wyruszyła w podróż w poszukiwaniu siebie i swojego miejsca w świecie.

Agata Morawska prowadzi profil Kobieco Mi, jednym z celów jej działalności jest przywrócenie wartości kobiecej pracy, a także wspieranie kobiet w odnajdywaniu drogi do siebie. Kobieta, która kieruje się swoją intuicją i pełnią zmysłów.

- Wiedźma?

Zaprzestałam identyfikacji, klasyfikacji i tym podobnych. Pomogła mi w tym Lady Nikt – jedna z wielu postaci, w które się wcieliłam w czasie mojej niezwykłej podróży. Jestem po prostu sobą.

- Jak się tutaj znalazłaś?

Dla mnie samej jest to zagadką. Nie da się opowiedzieć krótko tej historii. Od momentu, w którym zdecydowałam o zmianie swojego życia, moja historia stała się wielowątkowa. Podróże związane z działalnością wyrwały mnie z ustalonych struktur, środowiska, nawyków, rutyny, przekonań, co pozwoliło mi na odkrywanie siebie na nowo. Na nowo - w zwierciadle zmieniających się krajobrazów, napotkanych po drodze ludzi, artystek i artystów oraz sztuki, z którą miałam coraz większy i bliższy kontakt. Bo to sztuce rękodzielniczej pierwotnie chciałam dedykować swoje przedsięwzięcie. Dzisiaj jestem w miejscu, którego sama nigdy bym nie wymyśliła. Moja droga mnie tutaj przywiodła. Mam na myśli miejsce nie tylko w fizycznym znaczeniu. Ale powrócę do pytania. Już od jakiegoś czasu pojawiała się we mnie myśl, pragnienie - móc pobyć sama ze sobą, w ciszy i spokoju, by zdecydować, co dalej. Pragnienie to nabrało intensywności, gdy musiałam zamknąć mój niezwykły sklepik. Doświadczyłam czegoś, co nazwałam momentem krytycznym.

- Co to był za moment?

Na trzy lata przed emeryturą zostałam z długami, bez pracy, wyczerpana i rozgoryczona. Powrót do dawnego stylu życia wydał mi się koszmarem. Zasmakowałam i rozsmakowałam się w wolności tworzenia, robieniu wszystkiego po swojemu, w zgodzie ze sobą. Odkrywanie swego potencjału, możliwość realizowania własnych pomysłów, eksperymentowanie... I wtedy Podlasie skinęło na mnie, oferując mi dom do pomieszkania. Ile pani zechce... - usłyszałam. A mnie tam dwa razy powtarzać nie trzeba. Uśmiech losu, niespodziewany dar. Nauczyłam się nie wahać, gdy wydarza się coś tak nieprawdopodobnego. I tak wylądowałam w domu na skraju lasu i łąk, otulonym spokojem, wypełnionym ciszą. Raj. Azyl. Nadzieja i... pole dla zasiewu marzeń. Dziewicze, nieznane i tętniące wprost potencjałem. Cóż, to tak w największym skrócie.

- Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na taką działalność?

Pod koniec 2011 r. podjęłam decyzję o zmianie życia. Pracowałam wówczas jako menadżer w banku – kolejnej już korporacji na mojej ścieżce zawodowej. Rok wcześniej, jesienią 2010 r., wydarzyło się coś, co mocno wstrząsnęło moim światem i od tego momentu zaczęłam zadawać sobie pytanie – czy tak właśnie chcę żyć? Stanięcie twarzą w twarz z całym swoim życiem, w świetle nowonarodzonego pytania, okazało się być nie lada wyzwaniem. Bo żeby znaleźć odpowiedź, musiałam spojrzeć na swoją przeszłość inaczej, niż dotychczas. Czy naprawdę tak właśnie chcę przeżyć swoje życie – do jego nieuchronnego przecież – końca? I raptem przestało mieć znaczenie – ile jeszcze? Znaczenia nabrało – jak? I jeśli nie teraz – to kiedy?

-Co było dalej?

Ale jak mogę żyć inaczej? – nie znałam innego życia, nie miałam pojęcia – co to znaczy żyć inaczej i jak to inaczej zrealizować. Sama myśl o jakiejkolwiek zmianie napawała mnie przerażeniem i rodziła całą masę wątpliwości, przeszkód i niemożliwości! Odkrywałam siebie nieznaną. Zatrutą. Zalęknioną. Gdzie się podziała ta radosna, ciekawa świata dziewczynka? Odważna, zbuntowana nastolatka? Młoda kobieta, pełna energii, optymizmu i radości życia? Marzycielka i idealistka?

I choć moje pomysły zazwyczaj były torpedowane jako nierealne, dziecinne albo szalone, postanowiłam odzyskać je z zapomnienia.

Wzięłam pierwszy od lat urlop i odosobniłam się na 3 tygodnie. Pojechałam w Bieszczady, zamieszkałam w małym drewnianym domku z kominkiem, oddalonym od siedzib ludzkich. I przez 21 dni walczyłam tam ze smokami. Wyrwanie się z błędnego koła rutyny, świata wielopokoleniowych przekonań, nałogów i współzależności, powszechnie przyjętych, skostniałych sposobów postrzegania życia
wydawało się niemożliwym...

- Jakie jeszcze myśli Ci towarzyszyły?

A co, jeśli się nie uda? Jeśli poniosę porażkę? Od tego zaczęłam. Od przedefiniowania wszystkiego, co wyłaniało się wraz z każdym kolejnym pytaniem i wątpliwością. Nadałam nowe znaczenie i definicje kluczowym pojęciom. Porażką będzie, jeśli tego nie zrobię. Sukcesem – gdy to zrobię. Przestało mieć znaczenie, że nie wiedziałam jeszcze, czym jest to. Akt samookreślenia spowodował lawinę przekształceń i przeobrażeń w postrzeganiu moich dotychczasowych doświadczeń życiowych i pozwolił spojrzeć na wszystko inaczej. Minusy zamieniały się w plusy, błędy w lekcje a strach w ciekawość.
Zaczęłam patrzeć dalej, szerzej i głębiej. Nauczyłam się przymrużać oko.

- Co robiłaś w Bieszczadach?

Przez 21 dni byłam sama. Wieczorami rozpalałam ogień w kominku, a o świcie wychodziłam z domku i na cały głos śpiewałam drzewom i trawom. Aż poczułam, że coś się we mnie przemieniło. Coś fundamentalnego.

- A powrót stamtąd?

Po powrocie do domu rozwiązałam umowę z moim ówczesnym pracodawcą, zdałam gadżety i samochód służbowy. Byłam wolna! Wyremontowałam mieszkanie – każdy jego kąt został wyskrobany i odnowiony.
Pozbyłam się większości rzeczy – pozostawiając jedynie te ulubione. Zdecydowałam, że zajmę się sztuką rękodzielniczą. Postanowiłam stworzyć działalność wspierającą coś, co kochałam i ceniłam. Wszyscy orzekli, że zwariowałam! Kupiłam stary samochód i wiosną 2012 r. wyruszyłam w swoją pierwszą samotną podróż dookoła Polski, której celem było poszukiwanie inspiracji i kontaktów. Nie miałam sprecyzowanych planów co do jej przebiegu. Eksperyment. Z każdym kilometrem oddalałam się od swego poukładanego życia. Zaczęłam czuć w sobie coś nowego, świeżego – potrzebę tworzenia. Tworzenia nowej rzeczywistości i nowej jakości. Postanowiłam postawić na spontaniczność i improwizację.

- Czym się kierowałaś? Co pomogło ci przetrwać najtrudniejsze momenty?

Głównym sprzymierzeńcem w najtrudniejszych chwilach okazał cel, który wyłonił się niespodziewanie z ostatnich słów mojej mamy. Wyszeptała je do mnie, gdy widziałam ją po raz ostatni. Czułam, że przekazała mi coś niezwykle ważnego. Kluczowego. Co to znaczy mamo?- wołałam. Trzy ciche, proste słowa wstrząsnęły moim światem jesienią 2010 r. Przemieniły mnie. Mama obudziła we mnie cel, który uznałam za nadrzędny. Wszystko inne znalazło w nim swój punkt odniesienia.

- Co to za słowa? Czym był cel nadrzędny?

Dojdziemy do tego. Wiesz Aniu, że jestem gawędziarką. Cieszę się, że zadałaś to pytanie, rolą bowiem gawędziarki jest rozbudzić ciekawość. Gdy budzi się ciekawość, historia ożywa i jest opowiadana zupełnie na nowo. Bo historie, jak powiada Duszeńka, bohaterka mojego opowiadania dla dzieci, to żywe istoty. Moja podróż trwała. Postanowiłam założyć blog, w którym chciałam na bieżąco opisywać swoją niecodzienną przygodę. Szukałam jakiejś ciekawej nazwy. I wówczas pojawiło się Kobieco Mi. Tak! To było to! W pierwszej podróży nawiązałam pierwsze kontakty z niezwykłymi artystkami. Kupiłam pierwsze rzeczy – piękną biżuterię, trochę niezwykłej ceramiki, obrazy malowane na jedwabiu. Zaczęłam pozyskiwać informacje o jarmarkach i innych folkowych wydarzeniach.
Gromadziłam te wszystkie skarby – fragmenty mojej nowej rzeczywistości, układające się w coraz wyraźniejszy obraz czegoś zachwycającego. I tak narodziła się najpierw Wędrowna Galeria Kobieco Mi, po jakimś czasie stoisko w pasażu handlowym a później sklepik. Przestrzeń aranżowałam z rzeczy podarowanych mi przez ludzi – stoły, fotel bujany, krzesło. Półki zrobiłam z desek podłogowych. Zawiesiłam obrazy. W witrynach zawisły firanki wydziergane przez przyjaciółkę. Powstało oryginalne, kolorowe, unikatowe wnętrze. Nowa przygoda, nowa zabawa. W sklepik, jak wówczas, gdy byłam małą dziewczynką.

Co roku latem wyruszałam w kolejne podróże, które owocowały kolejnymi inspiracjami i kontaktami. Spotkałam i poznałam wielu ciekawych, twórczych ludzi. Zobaczyłam i dotknęłam tak wiele piękna. Odkryłam smak i rozkosz robienia rzeczy, które miały dla mnie głęboki sens i znaczenie.

- Dlaczego więc musiałaś zamknąć sklepik?

Cóż, szybko okazało się prawdziwym, że z rękodzieła nie wyżyjesz. Szukałam pomysłu na coś, co mogłoby harmonijnie uzupełnić moją działalność. Zdecydowałam, że będzie to ekologia. Naturalne kosmetyki, mydełka, wonne kadzidełka, aromatyczne świece i olejki. Przez jakiś czas szyłam stylowe ciuszki dla kobiet, później wyszukiwałam je w secondhandach. Narodził się styl Kobieco Mi i wypełnił sobą Kącik Kobiety Stylowej. Przyjaciółka podarowała mi stare, kryształowe lustro. Panie mogły eksperymentować i odkrywać siebie nieznaną. Dzieci budowały zamki z drewnianych klocków albo grały na prostych instrumentach ludowych.

Widzę, że stworzyła tu pani portal do innego świata – powiedział kiedyś starszy pan – malarz, który część życia spędził w Paryżu. Wysłuchałam jego historii. Bo też i historie pokochały to miejsce – mały, okrągły stolik pomiędzy kolorowymi witrynami. Wraz z kawą – smakowały wybornie.

- Jak to na Ciebie wpłynęło?

Zmieniałam się, krok po kroku, miesiąc po miesiącu. Wraz ze zmianą sposobu myślenia i kolejnymi etapami mojej przygody zmieniał się mój styl życia i bycia. Mój świat piękniał i rozkwitał. Przestałam przejmować się opiniami, wynikami, rezultatami. Kierowałam się instynktem i intuicją. Postępowałam zawsze w zgodzie z sobą. Wszystko robiłam po swojemu. Uwolniłam wyobraźnię i marzenia, pogodziłam z nieprzewidywalnością takiego stylu życia. Zarówno zamknięcie działalności, jak i Dom na Skraju jest jej wyrazem. Moja pokora wobec tajemnicy życia nabierała pełni i znaczenia. Oczywiście to te najtrudniejsze momenty są najbardziej wymagające. Po 8 latach musiałam zamknąć moją na wskroś niekomercyjną działalność. Powód prozaiczny – nierentowność. To było trudne i bolesne. Pomalowałam na biało ściany lokalu, który wynajmowałam i poczułam, że znów stoję przed czystą kartą. Czy chcę tak dalej żyć? - pomyślałam. Tak. Tylko inaczej. Zmiana życia zaowocowała unikatowym doświadczeniem i umiejętnościami. Zaczęłam intensywnie pisać i zrobiłam pierwsze nieśmiałe kroki jako gawędziarka. Opowiadam historie z życia wzięte. Śpiewam.

- Lady Nikt i Duszeńka? Kto to?

Jesienią 2019 r. otrzymałam z biblioteki wojewódzkiej zaproszenie do zorganizowania wystawy, dzięki której mogłam pokazać swoją kolekcję pięknej sztuki rękodzielniczej. Z moich krajobrazów wewnętrznych wyłoniła się Lady Nikt i jej Świat Wymarzony. Opowiadałam o mocy tworzenia, potrzebie współpracy, ekologicznym życiu, prostocie i pięknie życia w zgodzie z sobą. Zaśpiewałam. W lutym 2020 r. dowiedziałam się o biedronkowym konkursie na opowiadanie dla dzieci. Pojawiła się Duszeńka – bardzo Stara Babcia, która wie, co jest w życiu najważniejsze. Jej historia wypłynęła ze mnie jak moja własna. Konkursu nie wygrałam, ale zyskałam zaczyn – początek Duszeńkowej opowieści, w której zakochałam się od pierwszego zdania. To tutaj, na Podlasiu, powstało pierwsze, dziewicze nagranie rozdziału pierwszego - O Duszeńce, koszulkach nocnych w żółte słoneczniki, zielonych franceskach, najszybszych bucikach świata i historiach krążących po świecie w poszukiwaniu kogoś, kto by je opowiedział.

- Jak dzisiaj postrzegasz to trudne i bolesne doświadczenie?

Cóż, moment stanięcia przed świeżo, własnoręcznie pomalowaną białą ścianą był momentem magicznym. Byłam zmęczona trudnościami, wyczerpana niewiadomym, emocjami, lękami o przyszłość. Lękami egzystencjalnymi. Ale gdzieś w tle czułam też ulgę. Po raz kolejny nie miałam pojęcia co dalej. strach i poczucie uwolnienia spotkały się z sobą w moim wnętrzu. Co zwycięży? To był bardzo trudny czas, dotknęłam w nim czegoś, co rozpoznałam jako traumy wielopokoleniowe. Śmierć głodowa, samotność, bezdomność... Brzmi absurdalnie? Oczywiście, lecz ja dzięki temu zrozumiałam znaczenie tego doświadczenia. Naprawdę intensywnie i ciężko pracowałam, tworząc swoją działalność. Zaangażowałam w nią wszystko. I raptem – trach i nie ma. Znikła jak sen, rozpłynęła się jak mgła.

- Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

No właśnie! Tak właśnie zmiana wyłania się w naszych życiach, najpierw oczyszczając przestrzeń z tego, co zbędne, przerobione, zaliczone i gotowe iść dalej, by rozwijać się i dojrzewać. Zrozumiałam, że utknęłam a wraz ze mną moja życiowa przygoda. Otworzyłam się na wyłaniające się w tej przestrzeni głębokie, nieświadome dotąd pragnienie tej zmiany - uświadomiłam sobie, że nie mam już siły ani ochoty ciągnąć czegoś, co było doceniane głównie przez przyjezdnych, bo miasto raczej nie dostrzegało moich wysiłków. W każdym razie za mało, by przetrwać. Zaczęłam więc wymarzać nową rzeczywistość. Postanowiłam, że spróbuję swoich sił jako gawędziarka. Historie nie mogły się już pomieścić we mnie, gotowe, by wraz ze mną wyruszyć w świat. I wyruszyłam, już w lutym 2020 r.
Do Warszawy, skąd wyprosiła mnie tak zwana pandemia. Ale już w maju znalazłam się w Domu na Skraju, na Podlasiu. Rozpoczęłam zupełnie nowy, przewidziany nieprzewidywalnością rozdział mego życia. Życia w czułych objęciach Matki Natury.

- Czujesz tu wolność?

Kiedyś wielokrotnie próbowałam stworzyć własną definicję wolności, aż zrozumiałam, że wolność to taka istota, która wymyka się wszelkim definicjom. Taka jest jej natura. Nie można zamknąć jej w niczym. Dałam więc sobie z tym spokój. Uwolniłam się tym samym od potrzeby definiowania siebie. Jestem sobą po prostu. Odkryłam, że to stan doskonały. Nie wchodzę w żadne gry, mówię to, co myślę, robię to, co mówię, przeżywam na bieżąco chwilę obecną. I tak wszystko określa cel nadrzędny, przekazany mi przez moją mamę.

- No właśnie, czy teraz możesz już nam o nim opowiedzieć?

Tak. Dzisiaj, tak jak 10 lat temu, jestem na progu zmiany – w bezczasie pomiędzy. Śnię świat wymarzony. Przez te lata bowiem nauczyłam się czegoś niezwykle cennego – zaufania. Ufam w moc moich snów. Podjęłam decyzję, że po raz kolejny dam sobie szansę na coś innego, co mnie przyciąga i fascynuje. To decyzja porusza skostniały, zamknięty w labiryncie uwarunkowań świat. Śmiała decyzja jest jak impuls, który budzi z uśpienia nasz wewnętrzny świat, wypełniony skarbami, po które możemy sięgnąć w dowolnej chwili. Zrobiłam to. Ożyły na nowo – radosna, ciekawa świata dziewczynka. Odważna, zbuntowana nastolatka. Młoda kobieta, pełna energii i radości życia. A z nich narodziła się babcia. Kobiecość we mnie stała się pełna.

- Jaka jesteś teraz?

Przeżywam teraz czas potężnej syntezy. Wszystkie wątki mojej wielowątkowej historii zaczynają łączyć się w spójny, barwny obraz. Wydarzenia i doświadczenia stają się zrozumiałe, widzę ich cel i znaczenie. Widzę to z miejsca, w którym jestem teraz. Moja działalność poświęcona i dedykowana Ziemi i przyszłym pokoleniom spotyka się z uznaniem ludzi, których spotykam na swej drodze.
Kobieco Mi to także zaproszenie kobiet do twórczej współpracy, wzajemnego szacunku i uznania, dzielenia się, wspierania. To także suknie i przepiękne rękodzieło. Już na samym początku, tuż po narodzinach mojej działalności, zaczęłam tworzyć Krąg Kobiet Serdecznych – krąg nieoficjalny, energetyczny, tworzony przez kobiecą potrzebę bycia dla siebie nawzajem życzliwymi i dobrymi. Zapraszam też i Ciebie. Uzdrowienie w nas kobiecości jest potrzebne światu – dzieciom, starszym, rodzinom. Potrzebne nam, kobietom, byśmy mogły przeżyć w pełni swój potencjał i wypełniać w pełni swoją rolę. Dzielę się swoją przygodą i doświadczeniem z tymi, które chcą słuchać. Dzisiaj tylko musnęłam, uchyliłam rąbek tej niezwykłej przygody, jaką jest spotkanie ze sobą – tajemniczą i zachwycająca kobiecością w nas.

Powiadają starzy, że historie krążą po świecie w poszukiwaniu kogoś, kto by je opowiedział
To prawdziwa, żywa historia. Pewnie nigdy nie dowiedziałabym się o jej istnieniu, gdybym pewnego jesiennego dnia nie wyruszyła w podróż w zupełnie innym kierunku, niż do tej pory. Podróż w nieznane.

I to wszystko dzięki ostatniemu szeptowi mojej mamy, który obudził mnie z nieistnienia.

Trzeba dobrze żyć...
Dziękuję Ci, moja Mamo.

- A ja dziękuję Ci za rozmowę.

W dniach 13-15 sierpnia Agata Morawska organizuje Warsztaty dla Kobiet. Odbędą się one w Domu na Skraju Lasu i Łąk.

Kontakt: galeria@kobiecomi.pl, https://www.facebook.com/KobiecoMi
Anna Kulikowska
anna.kulikowska@bialystokonline.pl