Buuba. Pomysł na życie popularnej blogerki [WYWIAD]
Agnieszka Dzieniszewska - blogerka, influencerka, mieszka w Białymstoku. Jej blog buuba.pl znajduje się w czołówce polskiej parentingowej blogosfery.
Materiały buuba.pl
Agnieszka Dzieniszewska (mama) – w branży fotograficznej działa od 13. roku życia. Od 2013 roku prowadzi blog buuba.pl. Nazwa nawiązuje do imienia jej pierwszego dziecka, jednakże Buba przylgnęła do jej wizerunku. Współpracuje z topowymi markami dziecięcymi i nie tylko. Jej wizerunek widnieje na łamach gazet Super Mama i National Geographic. Gościła na wielu eventach topowych marek, udzielała wielu wywiadów, była prelegentką See Blogers 2016. Dostała się do dziesiątki uczestników konkursu Blog Roku 2014 i 2015.
Opowiesz coś o tym kim jesteś i jak to się stało, że znalazłaś się w tym miejscu życia, w którym jesteś?
- Kim jestem? Mam na imię Agnieszka, mam 32 lata, dwójkę wspaniałych dzieci oraz rozwód za sobą. Jestem pedagogiem, stylistką i szkoleniowcem rzęs, fryzjerką, fotografem, jednakże nie działam w tych branżach w 100%. Bardzo szukałam swojej życiowej drogi i w końcu ją odnalazłam. Chyba mogę śmiało powiedzieć, że jestem blogerką. A być może (bardzo modne słowo) influencerką? Nie lubię tak o sobie mówić. Zawsze mówię: piszę bloga, robię zdjęcia. Prowadzę Instagram. Tak jest znacznie lżej, lepiej.
Jak to się stało, że znalazłam się w tym miejscu, w którym jestem? Już odpowiedziałam na to wcześniej. W dużej mierze też nie rozumiem stwierdzenia miejsce, w którym jestem. Dla jednego zaszłam daleko, bo prowadzę fajne życie, a dla drugiego będę po prostu marną rozwódką z dwójką dzieci. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
A Twoja recepta na udane życie?
- Jestem pozytywną osobą i dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna. Mam wspaniały dom, wspaniałego kochającego partnera i dwójkę rewelacyjnych dzieci. Mam pracę marzeń i uważam, że doszłam do tego wszystkiego pracowitością oraz posiadając dobrego anioła stróża. Zawsze wszędzie mnie było pełno. Studiowałam dziennie i zaocznie, przeplatając w to kursy kosmetyczne, pracę barmanki lub kelnerki nocami, a popołudniami w salonach kosmetycznych. Jednocześnie realizowałam swoją pasję: fotografię, którą interesuję się od 13. roku życia. Doba zawsze była dla mnie za krótka. Wyznaję, że szkoda czasu na sen: poranne wstawanie i ćwiczenia fizyczne oraz zdrowa dieta są motorem napędowym. Także wystarczy, że będziesz pracowitym człowiekiem, a zaprowadzi Cię to dalej niż myślisz.
Co Cię skłoniło do założenia strony, profilu na Instagramie, który ma już wielu followersów?
- 7 lat temu, gdy wpadłam na pomysł założenia bloga, Instagram dopiero zaczynał swoje istnienie (tak przypuszczam - nie sprawdzałam tego). Blogi - strony osobiste były numerem jeden w Polsce. Specjalizowałam się w blogosferze parentingowej. Był taki czas gdzie w tej dziedzinie mój blog w skali popularności był na 2. miejscu w Polsce! Przebierałam w fantastycznych współpracach i szło mi to nieźle.
Instagram założyłam, bo... wszyscy to robili. Jako luźny profil, dodatek do bloga. Gdybym wiedziała, że tak się rozwinie, stawiałabym na jego rozwój tak samo, jak na rozwój bloga w tamtym momencie. Nie wiadomo kiedy przyszedł taki czas, że Instagram wyparł wszystko, nie tylko blogi, ale nawet Facebook, który w tym czasie ma miano dinozaura, w erze Tik Toka i Instagrama. Dlatego Instagram jest trochę z przypadku. Chociaż dziś mam tam więcej współprac niżeli na blogu. I tam staram się publikować treści bardzo regularnie. Przykład: wpisy na blogu kiedyś pojawiały się codziennie, co drugi dzień - teraz znacznie rzadziej. Za to na Instagramie staram się publikować treści codziennie.
Jakbyś określiła to, czym się zajmujesz w internecie? Czy jest to Twoja praca czy bardziej hobby?
- Mam to szczęście, że moja praca to moje hobby i na odwrót. Cały czas się rozwijam, pracuję przyjemnie, bo z domu. Oczywiście są momenty bardziej stresujące - i mniej. Zazwyczaj wtedy, gdy muszę się zastanowić nad doborem moich treści do publikacji. Chciałabym by treści, które publikuję nie były negatywne, ani przekoloryzowane, żeby nie było w nich tematów politycznych czy religijnych. W świecie, gdzie jesteśmy zasypywani negatywnymi informacjami, szczególnie z telewizji, szukamy przyjemności, treści pozytywnych, motywujących i ja chciałabym takie dostarczać.
Stresu jest o wiele więcej, gdy robię treści na zlecenie, za które dostaję wynagrodzenie. I dziś śmiało mogę stwierdzić, że to moja praca. Za publikowanie treści muszę wystawiać faktury vat. Odprowadzać podatki: vat i dochodowy oraz opłacać duży zus, podczas prowadzenia działalności gospodarczej.
Spotkałyśmy się kiedyś na warsztatach prowadzonych przez Dorotę Sokołowską, byłaś przykładem, jak poprzez blogowanie odnieść sukces. Czy tak się czujesz właśnie, że odniosłaś sukces? I czym to zmierzysz?
- Oooo, nie wiedziałam! Dziękuję. Jeśli chodzi o sukces: również zależy od punktu postrzegania. Dla jednych odniosłam sukces, dla innych sukces odniosła i nadal odnosi Maffashion czy Jessica Mercedes. Pochodzę z dosyć biednej rodziny i małego miasteczka, i nigdy w życiu nie sądziłam, że będę zarabiać pieniądze w taki sposób. Dla mnie to już jest ogromny sukces. Nigdy nie sądziłam, że będę mieć piękny dom, przyjemną pracę, wspaniałe zdrowe dzieci, to już jest sukces. Nigdy nie sądziłam, że na ulicy mogę spotkać osoby, które mnie rozpoznają czy kojarzą. To również jest mały sukces. Dla jednej osoby moja liczba obserwatorów to mało, dla innych to dużo i właśnie ogromny sukces.
Twoje posty na IG są nieraz bardzo osobiste, m.in. te o poznaniu aktualnego partnera. Co Ci one dają? Dzielisz się swoim życiem z szerokim kręgiem odbiorców, jaki feedback od nich otrzymujesz? I dlaczego się odsłaniasz? Czy to można nazwać pewną formą autoterapii?
- Nie powiedziałabym, że to jest bardzo osobiste. Dla mnie to jest prosta, fajna i przyjemna historia. Odbiorcy pytają w jaki sposób poznałam Marcina vel Wujka, i o tym im opowiadam. Nie zdradzam negatywnych czy intymnych rzeczy z mojego życia. Co mi dają te posty? Nigdy w ten sposób o tym nie myślałam, chcę po prostu zaciekawić mojego odbiorcę i dać mu coś fajnego, coś co będzie przeżywał razem ze mną.
Ludzie szukają w social mediach ciekawostek, ukojenia, czy odreagowania od życia, szczególnie ostatnio ciężkiego i trudnego w czasie pandemii. To taki mały rozweselacz. Nie twierdzę, że się odsłaniam. Daję to, co mogę, stawiając pewną granicę. Nie zapraszam odbiorców do mojej trudniejszej strony życia.
Twój świat wydaje się piękny, rodzina, dom czy tak jest naprawdę? Czy przeżywasz jakieś trudności, którymi też chcesz się dzielić?
- Każdy z nas przeżywa swoje małe i większe trudności. Sprawy w sądzie, potyczki z osobami, które do końca nas nie lubią, czy z osobami, które nam zazdroszczą. Nie chcę się dzielić wszystkim, nie chcę wprowadzać negatywnych emocji na mój blog czy Instagram, nie jest to nikomu potrzebne i nikt z tego lekcji życia nie wyniesie. Chciałabym, żeby też większość ludzi było świadomych, że my pokazujemy zaledwie kilka minut ze swojego życia, a nie całe dnie czy dosłownie wszystko. Może tak to wygląda, ale tak nie jest.
Przykład: na 24 godziny możemy dodać maksymalnie 100 kafelków instatsories, każdy może mieć tylko 15 sekund, co daje 1500 sekund, to jest 25 minut. Bardzo zaangażowani twórcy pokazują maksymalnie 25 minut ze swojego życia na dobę. U mnie zazwyczaj jest takich kafelków, kilka, maksymalnie 20 dziennie. To jest niespełna 5 minut. To niesamowite, jak ludzie mogą nas ocenić zaledwie po tych 5 minutach. Dopisać, że nasze życie jest piękne, wspaniałe i oblane lukrem. Nie widząc, że my również mamy bałagan, pies nam nasikał, dziecko nie chce się ubierać, mamy pmsa przed okresem, czy obiad nam się przypalił, a auto znów musimy wstawić do serwisu i ponieść ogromne koszta.
Do kogo chcesz głównie kierować swoje opowieści? Masz tak, że wyobrażasz sobie adresatów i oczekujesz od nich reakcji?
- Nauczyłam się w życiu, że nie warto jest oczekiwać czegoś od kogokolwiek. Gdy zmniejszymy swoje oczekiwania, będzie nam się lepiej żyło. Także niczego nie oczekuję, jest mi z tym dobrze, a pozytywny odzew jest tylko fantastycznym zaskoczeniem.
Można uznać, że jesteś osobą publiczną, spotkałaś się z jakimś rodzajem tzw. hejtu, negatywną oceną?
- Miałam jeden zmasowany atak, dziś się cieszę wygraną sprawą w sądzie. Każdy kij ma dwa końce. Gdy idziemy do sądu - sąd wysłuchuje dwóch stron i na tej podstawie orzeka wyrok. Osoby, które hejtują - nie znają do końca prawdy, i tworzą w swojej głowie dziwne scenariusze, które wylewają do sieci. Tylko ja się pytam po co. Po co marnować czas na oczernianie innej osoby, w tym czasie można pójść na spacer, ugotować fantastyczne jedzenie, poćwiczyć, spotkać się z przyjaciółmi, zapisać się na fajny kurs czy popracować nad rozwojem osobistym, tylko po to, by żyło się lepiej. A hejtowanie to zatruwanie życia komuś i przede wszystkim sobie. Negatywne emocje wpędzają nas w negatywne emocje. Jesteśmy rozdrażnieni, zdenerwowani i nic nam się nie układa. A gdy wprowadzimy do swojego życia coś dobrego, zaprocentuje to czymś dobrym.
Myślisz, że granica między życiem prywatnym a publicznym się dziś zatarła? Jesteśmy na celowniku osób, które nas obserwują w sieci?
- Myślę, że nie. Każdy daje tyle ile może, ile uważa za słuszne. Gorzej mają gwiazdy, gdy są na celowniku na przykład paparazzi i Pudelka. To jest okropne.
Masz jakieś podpowiedzi dla osób, które tak jak Ty chciałaby zaistnieć na mapie blogerów/blogerek? Jak myślisz, co spowodowało, że właśnie Tobie się udało?
- Oczywiście! Wiele osób mówi/pisze: Co to było zrobić zdjęcie? Co to było napisać wpis na bloga? Mówię: ZACZNIJ. Zacznij i wtedy dyskutuj. Codziennie rób piękne profesjonalne zdjęcia, dobrym telefonem, który robi dobre zdjęcia czy jak niektórzy blogerzy sprzętem za bagatela kilkanaście tysięcy złotych. Codziennie pisz, działaj. Rób to profesjonalnie, pozytywnie i regularnie. Pisz tak, by to ciekawiło Twoich odbiorców. Znajdź grupę docelową, którą zainteresujesz. Może to być dzierganie, rodzina, keto dieta, zwierzęta, życie osobiste. Dopasowuj posty, ukierunkowuj się, zaciekawiaj! Kiedyś moja znajoma chciała zacząć. Wiesz, ile postów napisała? 3! A żeby odnieść sukces, napisz ich z 3 tysiące. Publikuj często i się nie poddawaj!
O czym dokładnie jest Twoja internetowa narracja? Jakbyś opisała ją w czterech słowach?
- Moja strona internetowa jest o... - to już więcej niż 4 słowa (żart). Może o życiu w rodzinie? Co Ty na to?
Złota myśl, Twoje motto, które towarzyszy Ci na co dzień?
- Nie porównuj się do innych, to Cię nigdzie nie zaprowadzi, tylko działaj, pracuj i jeszcze raz działaj!
Dziękuję bardzo za rozmowę!
Anna Kulikowska
24@bialystokonline.pl