Sport

Wróć

Bogdan Zając po meczu z Pogonią: Myślę, że sędzia się pomylił

2020-10-31 09:30:27
Za Jagiellonią jedno z najsłabszych spotkań w ostatnich latach. Żółto-Czerwoni w starciu przeciwko Pogoni ani razu na poważnie nie zagrozili bramce rywala, zaś Portowcy robili to niemal co chwilę.
Grzegorz Chuczun
Samobój Bodvarssona i wpadka Tiru

O grze Jagiellończyków podczas zaległego meczu 6. kolejki PKO Ekstraklasy nie da się powiedzieć ani jednego ciepłego słowa. Białostoczanie zaprezentowali się w Szczecinie fatalnie i tak naprawdę mogą dziękować przeciwnikom, że ci zaledwie 3-krotnie zdołali zapakować piłkę do siatki. Poczynania Jagiellonii wyglądały źle już od początkowych sekund piątkowej (30.10) rywalizacji.

- Nasze pierwsze zagrania, bardzo nerwowe, spowodowały, że rywal nakręcił się i zdecydowanie zaatakował. Później stwarzał sytuacje, nie wykorzystał ich, ale pomogliśmy mu zdobyć bramkę za sprawą gola samobójczego. Drugą połowę rozpoczęliśmy z nastawieniem na odrobienie strat, ale znowu można powiedzieć, że strzeliliśmy sobie gola. Moim zdaniem przy decyzji po zagraniu, które zdecydowało o rzucie karnym dla Pogoni, było trochę kontrowersji. To, co ja widziałem, to nie było zagranie ręką, tylko kopnięcie piłki, tzw. kiks. Z tego co wiem, nie ma z tego rzutów karnych, ale może przepisy się zmieniły. W każdym razie rywal był bezsprzecznie lepszy, nie potrafiliśmy wrócić do gry. Agresywna gra przeciwnika nie pozwalała nam złapać płynności. Pomimo prób i chęci nie złapaliśmy nawet kontaktu, żeby powalczyć do końca o odwrócenie losów meczu. Przeciwnik był lepszy w każdym aspekcie, wobec czego trudno doszukiwać się pozytywów w naszej postawie - mówił po meczu z Pogonią Bogdan Zając, trener Jagiellonii.

Defensywa rywali była bezrobotna

Szkoleniowiec Dumy Podlasia przyznał, że ekipa ze Szczecina prezentowała w piątek zdecydowanie wyższą kulturę gry, ale trudno nie odnieść wrażenia, że Bogdan Zając cały czas próbował fatalny występ swego zespołu tłumaczyć decyzją arbitra o jedenastce. Szkoda, bo zamiast skupiać uwagę na nieistotnej sytuacji (Jaga i bez rzutu karnego otrzymałaby lanie), wypadałoby porządnie przeanalizować postawę poszczególnych piłkarzy ze stolicy Podlasia, bo stojący w bramce gospodarzy Stipica niemal przez całe spotkanie mógł ze swoimi defensorami grać w bierki, a i tak konto Portowców pozostałoby czyste.

- Mecz źle się ułożył. Dostaliśmy bramkę w pierwszej połowie, kiedy próbowaliśmy skonstruować kilka akcji zaczepnych. Agresywna gra przeciwnika wybijała nas z uderzenia i nie pozwalała nam konstruować tych akcji. Po przerwie wydawało się, że wrócimy na właściwe tory, ale przyszła niefortunna interwencja Bogdana i rzut karny. Myślę, że sędzia się pomylił przy tej sytuacji. To nie pozwoliło nam złapać wiatru. Po przerwie chcieliśmy ruszyć, ale niestety dostaliśmy drugi cios, który nas wykończył - oznajmił szkoleniowiec Żółto-Czerwonych.

Najbliższą okazję do rehabilitacji białostoczanie będą mieli w sobotę (7.11). Tego dnia ekipa z północno-wschodniej Polski zmierzy się na wyjeździe z Cracovią.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl