Blok w sercu Bojar. Kto tak naprawdę dba o historyczne osiedle? Gorąca dyskusja
Wojewódzka konserwator zabytków sprawia wrażenie, że nie doczytała dokumentu, na który się powołuje a dodatkowo w otwartej dyskusji na tle innych wypada jako taka, dla której sprawa historycznej zabytkowej tkanki miasta jest najmniej istotna. Mamy ciąg dalszy sprawy budowy bloku na rogu ul. Modlińskiej i Poprzecznej na Bojarach.
Ewelina Sadowska-Dubicka
Blok w sercu Bojar!?
Przypomnijmy: Dokładnie tydzień temu Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków wydał komunikat, w którym poinformował o uzgodnieniu lokalizacji inwestycji mieszkaniowej polegającej na budowie budynku mieszkalnego. Zawarto w nim, że po wielu poprawkach, konserwator akceptuje budowę budynku o 4 kondygnacjach naziemnych oraz o powierzchni zabudowy 39,83% obszaru działki.
Konserwator Małgorzata Dajnowicz zaznaczyła wówczas, że inwestycja w takim kształcie i wielkości jest dopuszczalna pod względem architektonicznym do tej części miasta oraz wkomponuje się w jej otoczenie. Komunikat zakończono stwierdzeniem, że zaakceptowana modyfikacja wniosku jest również zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego dla tej części osiedla Białegostoku.
Zaraz po tym rozpętała się burza wśród miłośników Bojar oraz historyków sztuki czy architektury. Oburzenie wzbudził nie tylko fakt, że konserwator nie widzi nic złego w tym, że blok ma powstać wśród zabytkowej zabudowy jednorodzinnej, ale pojawiły się też wątpliwości, czy oby na pewno inwestycja jest zgodna z planem miejscowym.
Gorąca dyskusja w WUOZ
Po tygodniu od szeroko komentowanego komunikatu konserwator chciała przedyskutować sprawę w świetle fleszy i mikrofonów.
- Czy dana inwestycja jest zgodna z planem zagospodarowania przestrzennego czy nie, nie wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków to rozstrzygać - mówiła Małgorzata Dajnowicz na spotkaniu, choć w swoim uzasadnieniu sprzed tygodnia napisała, że jej decyzja jest z planem zgodna i przyznała, że powoływała się na jego zapisy w swoim postanowieniu.
- W uzasadnieniu przyjęliśmy wykładnię dwóch parametrów: wielkości i wysokości. Konserwator nie odniósł się do funkcji, ponieważ określenie jest poza moją kompetencją. Wielkość i wysokość wpisuje się w plan - twierdziła.
Tymczasem wygląda na to, że w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków planu miejscowego nie przeczytano wnikliwie, bądź zrobiono to bez zrozumienia.
- Tam istnieje plan, który jest wyjątkowy nawet w skali Polski. Do niego powstały wzorniki, na podstawie których może być uzupełniana zabudowa - mówiła o Bojarach Agnieszka Rzosińska, szefowa Departamentu Urbanistyki Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
- Rzeczywiście maksymalny procent zabudowy to 40, dla tej działki również, ale maksymalna wysokość dla tej działki to jest 8,4 m. W opracowaniu jest jeden wzornik, typu E, który ma wysokość 13 m, jednak zgodnie z ustaleniami planu ten wzornik może być realizowany wyłącznie w czterech miejscach i nie jest to róg Poprzecznej, są to zupełnie inne miejsca. Wszystkie inne są niższe: w przedziale 7-8,4 m wysokości. Dachy muszą być dwuspadowe - tłumaczy Agnieszka Rzosińska.
Małgorzata Dajnowicz jednak nie ustępuje twierdząc, że plan przecież nie jest dla niej wiążący, choć chwilę wcześniej się na niego powoływała.
- Będą uzgodnienia z miejskim konserwatorem zabytków, który będzie decydował o wysokości, kształcie dachu, o wzornikach - mówiła wojewódzka konserwator zabytków, której zdaniem to przy pozwoleniu na budowę powinny być takie szczegóły (choć trudno nazwać szczegółem wysokość budynku) ustalane.
- W jakim kierunku ma rozwijać się miasto? W mojej ocenie nowe inwestycje są nieuniknione. Nie odtworzymy Bojar z XIX wieku - mówiła Dajnowicz jakby zapominając o tym, że wspomniany wyjątkowy plan mówi o uzupełnianiu zabudowy budynkami jednorodzinnymi o klasycznych bryłach.
Postanowienie WUOZ krytykują mieszkańcy Bojar, którym nie w smak blok po sąsiedzku. Istnieją obawy co do kwestii parkingów i obsługi komunikacyjnej ewentualnego bloku. Także przedstawiciele białostockiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami nie zostawiają suchej nitki na konserwator.
- W uzasadnieniu napisała Pani: Planowana inwestycja w takim kształcie i wielkości jest dopuszczalna pod względem architektonicznym do tej części miasta oraz wkomponuje się w jej otoczenie. Jej charakter, jej parametry są z tym stwierdzeniem sprzeczne! Pisanie, że wkomponuje się w otoczenie jest niedopuszczalne. To nie jest tylko moja opinia: ta skala, ten charakter, parametry są niedopuszczalne - uważa Mirosław Snarski z TOZ.
Wszystko przez Lex deweloper
To prawda: choć konserwator powołuje się na plan, i chociaż robi to nieprecyzyjnie w tej chwili nie jest on wiążący. (Inną kwestią jest, że Urząd, który szczególnie powinien dbać o sprawy zabytków nie chce wykorzystać zapisów planu tak przyjaznych historycznej części miasta). Wszystko przez Ustawę mieszkaniową z 2018 r., która ma ułatwić powstawanie inwestycji mieszkaniowych.
- Ustawa powstała po to, by budować inwestycje mieszkaniowe obchodząc plan zagospodarowania - przypomina Agnieszka Rzosińska.
W jej wypowiedzi można wyczuć obawę, że w myśl nowych przepisów wszystkie działania wynikają z wniosku inwestora a prezydent miasta nie ma mocy w niego ingerować, oceniać, wydawać opinii i ten projekt nie będzie już weryfikowany na żadnym innym etapie. Ostatecznie to uchwała rady gminy ostatecznie zatwierdzi bądź nie pozwolenie na daną inwestycję.
- Plan nie jest wiążący, aczkolwiek ta inwestycja nie jest zgodna z tym planem miejscowym w wielu, wielu aspektach: wysokości, kształtu, kubatury, funkcji też (ponieważ plan dopuszcza zabudowę mieszkaniowa jednorodzinną) - mówi Rzosińska.
Ostatecznie wojewódzka konserwator zabytków zadeklarowała, że raz jeszcze pochyli się nad sprawą uzgodnień dla inwestycji u zbiegu ul. Modlińskiej i Poprzecznej.
Ewelina Sadowska-Dubicka
ewelina.s@bialystokonline.pl