Kultura i Rozrywka

Od początku występu czuło się, że oczekiwanie na przyjazd płockiego zespołu do Białegostoku było ogromne. Pod sceną tłum, wyśpiewywane teksty i świetny kontakt zespołu z ludźmi. Lao Che potwierdziło, że znajduje się w polskiej koncertowej czołówce.

Koncert wypełnił różnorodny repertuar. Dominowały jednak kompozycje z ostatniej płyty Dzieciom, na której Lao Che bawi się słowem, stylami muzycznymi, gatunkami i samplami. Zabrzmiały więc: Dżin, Errata, Tu, Legenda o Smoku, dwie części Bajki o Misiu, a na finał Wojenka. Nie mogło jednak też zabraknąć utworów ze znakomicie przyjętego albumu Gospel. Publika ożywiła się już na pierwsze dźwięki Czarnych kowbojów. Przy Siedmiu nie zawsze wspaniałych zespół zwrócił się w kierunku estetyki ska.

Płocka grupa przypomniała też Soundtrack - ścieżkę muzyczną do filmu, który nigdy nie powstał. To właśnie z tego krążka pochodzi tak lubiany utwór Dym (pierwsze wersy Rzuciłem palenie i Kościół też, do pierwszego czasem wracam, do drugiego nie zostały odśpiewane przez publikę). Druga kompozycja to oryginalne, hiphopowe Jestem psem wykonane na kilka wokali. Usłyszeć można było też Życie jest jak tramwaj z poprzedniego krążka Prąd stały/Prąd zmienny.

Uwagę przyciągał bawiący się na scenie i obsługujący samplery Denat. Spięty przyzwyczaił już słuchaczy do mocnego głosu. Reszta zespołu również prezentowała świetną dyspozycję. Lao Che pracowało jak dobrze naoliwiona maszyna, która na koncertach potrafi zaskoczyć nowymi wersjami utworów. Występ miał też ciekawą oprawę wizualną.

Wywołana na bis grupa od razu zjawiła się na scenie. Na finał zagrała trzy mocne utwory: Hydropiekłowstąpienie, Chłopacy i Zombie!.

Koncert zorganizował Białostocki Ośrodek Kultury. Patronowaliśmy wydarzeniu.

Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl