Spektakl realizowany jest w oparciu o arcydzieła dramaturgii XX wieku autorstwa mistrza teatru absurdu i czarnej komedii - Samuela Becketta. Przedstawienie w groteskowy sposób podejmuje problem starości, zmierzchu cywilizacji i wartości, jakie budowały humanistyczną wizję świata. To propozycja dla widzów dorosłych.
Ważna jest każda chwila
Przedstawienie reżyseruje Bogdan Michalik. Dlaczego sięgnął po teksty Becketta? Warto wyjaśnić, że dwa teksty - Końcówka i Akt bez słów - zostały zawarte w jednym spektaklu.
- Są to szczyty literatury - mówi o twórczości Becketta reżyser. - Bardzo rzadko wystawiane w teatrze, bo bardzo ryzykowne artystycznie. Beckett porusza problemy natury metafizycznej, które nurtują każdego. W sposób cyniczny żartuje z kondycji człowieka.
Bogdan Michalik wyjaśnia, że teksty Samuela Becketta są bardzo precyzyjnie napisane.
- Tutaj nie można inscenizacyjnie poszaleć. Bardzo ważna jest współpraca reżysera z aktorem - podkreśla. - Chcąc ze sceny mówić prawdę, musimy tę prawdę wyrwać z siebie. Beckett prowokuje do wydobycia tej prawdy. Mówi pełniejszą prawdę o nas samych. Można się zastanowić: po co używa ironii i czarnych barw. Po to, by pokazać, jak ważny jest moment, w którym jesteśmy; jak on jest dalece niepowtarzalny. U Becketta ważne są emocje i chwila, która akurat trwa. Życie składa się z dużej ilości chwil.
Segmenty starego świata i resztki wspomnień
Autorem scenografii do spektaklu jest Pavel Hubička.
- U Becketta jest bardzo dużo didaskaliów opisujących, jak ma wyglądać scenografia. My chcieliśmy pokazać ten moment, kiedy człowiek jest sam na sam ze sobą i nie ma już nic poza nim - mówi scenograf.
Wyjaśnia, że budował scenografię z przedmiotów codziennego użytku, przypominających segmenty starego świata i wypalone obrazy. Przypominają one też resztki wspomnień, które kiedyś miały swoją wartość.
Muzyką jest z kolei cisza. Jak twierdzi Michał Jarmoszuk, błędem byłoby dodawanie muzyki, gdyż zburzyłoby to całą ideę dramatu.
Reżyser dodaje, że Beckett w Końcówce porusza tematy, o których teraz ciągle słyszymy.
- Wystarczy obejrzeć telewizję, by dowiedzieć się, że nie mamy czystej wody, mamy zatrute powietrze. Rozpęd, którego nabrała cywilizacja zaczął nas zjadać. Zbliżamy się do jakiegoś końca. nie potrzebujemy wcale kataklizmu. My sami zadbamy o koniec.
Marionetka na finał
Na scenie - oprócz Michała Jarmoszuka - zobaczymy Łucję Grzeszczyk, Ryszarda Dolińskiego i Artura Dwulita.
- Ten tekst napisany jest prozą poetycką. Jest bardzo precyzyjny. W zasadzie tam nic się nie dzieje. Akcja rozgrywa się jednak na poziomie emocjonalnym i werbalnym - mówi Artur Dwulit.
W role rodziców głównego bohatera wcielają się Łucja Grzeszczyk i Michał Jarmoszuk.
- To było trudne wyzwanie, ale ciekawe. Cieszę się, że mogłam zagrać z Michałem, z którym od wielu lat łączy mnie relacja przyjacielska. Ludzie, których gramy są młodzi w środku, choć w każdej chwili mogą odejść. Są najmłodsi ze wszystkich bohaterów obecnych na scenie - przyznaje Łucja Grzeszczyk.
Jak na teatr lalkowy przystało, w spektaklu znajdzie się kilkuminutowa scena lalkarska - marionetkę animować będzie właśnie Łucja Grzeszczyk. Za konsultacje planu lalkowego odpowiadał Lesław Piecka.
- Ta scena zamyka spektakl i jest metaforą życia człowieka. Wszystkich jego starań i dążeń - podsumowuje.
Premiera przedstawienia odbędzie się w niedzielę (8.09), rozpocznie się o godz. 18.00 na małej scenie. Pokazy przedpremierowe zaplanowane są w piątek (6.09) o godz. 19.00 i w sobotę (7.09) o godz. 18.00. Pozostałe pokazy już w październiku.
Wygraj bilety na pokazy przedpremierowe w piątek i sobotę:
Konkurs
Repertuar Białostockiego Teatru Lalek