Białorusini mieszkający w Polsce: Może u nas kiedyś będzie tak jak u was
Dla licznej grupy Białorusinów mieszkających obecnie w Polsce, to co dzieje się w ich kraju, to powód do radości, ale też zmartwień o bliskich, których mają na miejscu. Liczą jednak, że obecna sytuacja to początek zmiany w ich kraju.
Arkadiusz Świentochowski
Nie tak dawno na Rynku Kościuszki doszło do manifestacji poparcia dla pracowników Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały w Mińsku, którzy nie mogą obecnie pracować, ponieważ wzięli udział w protestach przeciwko wynikom wyborów prezydenckich.
Diaspora białoruska w naszym regionie jest liczna. Często stanowią ją ludzie, którzy mają polskie korzenie i od lat mieszkają w naszym kraju, ale ciągle pielęgnują tradycję białoruską. Jest jednak też sporo osób, które w Polsce szukają po prostu lepszego życia.
Przeprowadzili się tu za pracą i dzisiaj patrzą na to, co dzieje się w ich rodzinnym kraju z bezpiecznego dystansu, chociaż nie znaczy, to że nie martwi ich obecna sytuacja.
Dwa światy
Walery ma 29 lat i w Białymstoku mieszka od 4 lat. Jest budowlańcem. Pierwotnie miał się tu przenieść tylko na jakiś czas, ale już dwa lata temu sprowadził tu swoją żonę i synka. Na Białorusi została jego mama, która jest pielęgniarką w Grodnie i to o nią boi się najbardziej.
- Najpierw ten koronowirus, a teraz to. To ciężki rok dla mojej mamy. Wcześniej opiekowała się tymi, którzy trafiali do szpitala z powodu pandemii, chociaż nie było do tego warunków, bo władze nie przyznawały, że jakaś pandemia jest i nie wspierały szpitali. Teraz opiekuje się poszkodowanymi podczas protestów. Chciałem ją ściągnąć do Polski, ale ona uważa, że teraz jest bardziej potrzebna tam. Nam jednak zabrania przyjeżdżać – mówi mężczyzna.
Walery polityką nigdy się specjalnie nie interesował, bo jak przyznaje, na Białorusi prawdziwej polityki nigdy nie było. Cieszy się jednak, że coś się w jego kraju ruszyło. Bo po przyjeździe do Polski zobaczył co znaczy normalność.
- To są dwa światy. Niby bywałem regularnie w Polsce przed przeprowadzką, ale dopiero teraz widzę, jak wiele różni nasze państwa. U was jest prawdziwa wolność. Na Białorusi mamy tylko jej pozory. Mam nadzieję, że Łukaszenka się wycofa i zaczniemy budować na nowo kraj. Może kiedyś będzie u nas tak jak u was - zastanawia się.
Mężczyzna obawia się jednak, żeby to wszystko nie zakończyło się interwencją Rosji, bo nie chciałby, żeby doszło do rozlewu krwi jego rodaków, czego wówczas nie dałoby się uniknąć.
Musimy walczyć dalej
Inaczej do sprawy podchodzi Włodek – 25-letni informatyk z Lidy. Jego zdaniem, zbrojna interwencja Rosji nie grozi. Wierzy, że na Białorusi uda się w końcu zbudować demokrację.
- Ludzie mieli dość Baćki i jego oszustw, i w końcu się zbuntowali. Najwyższa pora. Pokolenia naszych rodziców i dziadków nie miały takiej potrzeby, ale my znamy już inny, lepszy świat – mówi mężczyzna, który do Polski przeprowadził się 3 lata temu razem z siostrą.
Sam niedługo wybiera się na Białoruś, żeby wziąć udział w protestach. Do tej pory powstrzymywała go praca, ale właśnie zaczyna urlop.
- Rodzice mówili, żebym nie przyjeżdżał. Boją się, że jak pojadę protestować to mnie pobiją, ale ja się nie boję. Jeśli teraz nie wywalczymy sobie wolności, to już nigdy. Tortury? Właśnie dla każdej zabitej i torturowanej osoby, Białorusini nie mogą teraz odpuścić, wtedy ich cierpienia i śmierć pójdą na marne – mówi Włodek, który do swojego zdjęcia na facebooku dodał biało-czerwono-biały symbol nawiązujący do flagi niepodległej Białorusi, której używanie obecnie jest zakazane.
Do normalności jeszcze daleko
Czy jeśli na Białorusi dojdzie do zmiany władz, to zamierzają wrócić w rodzinne strony?
- Mój pobyt tutaj miał być chwilowy, dzisiaj wydaje mi się, że niezależnie od sytuacji na Białorusi do domu nie wrócę. Demokracja to jedno, gospodarka drugie, a zanim dojdzie do zmiany na lepsze, to może jeszcze długo potrwać – mówi Walery.
- Marzy mi się założyć kiedyś firmę programistyczną w Lidzie, taką niewielką. Jeśli dojdzie do przemian na Białorusi, to pewnie uda mi się to szybciej tam, niż tutaj w Polsce. Poza tym to mój dom, każdy chce mieszkać w domu – mówi z kolei Włodek.
Trudno przewidzieć, w którym kierunku pójdą dalsze działania władzy i opozycji na Białorusi. Aleksandr Łukaszenka nie chcę dopuścić do powtórnych wyborów.
Niestety rozmiary represji wobec manifestujących na Białorusi są coraz większe. W pewnym momencie wydawało się, że władze nie zamierzają zaogniać konfliktu. Jednak, teraz niemal każdy protest - pokreślmy, że pokojowy - kończy się zatrzymaniem i szybkim osądzeniem dużej grupy ludzi, a Aleksandr Łukaszenka nie tak dawno był w Soczi, żeby prosić o pomoc Władimira Putina.
Ostatnio wprowadził zakaz wwożenia na Białoruś polskich towarów, co miało być karą dla Polski za popieranie działań opozycji, ale bardziej uderzy w Białorusinów, którzy na zakupach w Polsce tak naprawdę oszczędzali.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl